W II kw. 2023 r. deweloperzy wprowadzili do sprzedaży ponad 10,4 tys. mieszkań. Choć to o 25 proc. więcej niż kwartał wcześniej, ale w porównaniu z tym samym okresem 2022 r. nowa podaż była mniejsza aż o 32 proc. — wynika z danych RynekPierwotny.pl.
Co więcej, we wszystkich zbadanych przez serwis metropoliach — z wyjątkiem Łodzi — liczba mieszkań wprowadzonych na rynek była dużo mniejsza niż sprzedanych.
Sytuacja jest szczególnie niepokojąca w Warszawie, Krakowie i Trójmieście, w których produkcja zwalnia już od początku roku. Z danych serwisu RynekPierwotny.pl wynika, że w Krakowie deweloperzy oferowali pod koniec czerwca aż o 28 proc. mniej lokali niż pół roku wcześniej. W Warszawie oferta skurczyła się o 23 proc., a w Trójmieście o 18 proc.

— We wszystkich dziesięciu metropoliach firmy deweloperskie oferowały pod koniec czerwca łącznie 54,7 tys. lokali, czyli o 15 proc. mniej niż w końcu ubiegłego roku. Pojawiają się już nawet głosy, że w największych miastach może powtórzyć się historia sprzed zaledwie dwóch lat, gdy wskutek niewystarczającej podaży nowych mieszkań gwałtownie wzrosły ceny — mówi Marek Wielgo, ekspert serwisów RynekPierwotny.pl i GetHome.pl.
Podkreśla jednak, że w części metropolii, m.in. w Łodzi, Poznaniu czy Szczecinie, taki scenariusz wydaje się na razie mało prawdopodobny.
— Deweloperzy wciąż dysponują bowiem zapasem mieszkań, na które uzyskali w ubiegłym roku pozwolenia na budowę, ale jeszcze jej nie zaczęli — uważa Marek Wielgo.
Niepokoi natomiast sytuacja w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu.
— Jeśli tempo sprzedaży mieszkań wzrośnie tam jeszcze bardziej, to ich zapas w pozwoleniach na budowę uzyskanych w poprzednich latach szybko się wyczerpie — tłumaczy Marek Wielgo.
Nic jednak nie wskazuje na to, by sprzedaż spowolniła. Start programu Bezpieczny kredyt 2 proc. spowodował, że popyt na mieszkania wystrzelił.
Analitycy nie mają wątpliwości, że końca roku chętnych na tanie finansowanie będzie więcej, niż spodziewało się Ministerstwo Rozwoju i Technologii.
— Całkiem realne jest udzielenie nawet 40-60 tys. preferencyjnych hipotek. Ich warunki są bardzo atrakcyjne. Jak dodamy do tego fakt, że spora część młodych Polaków przez ostatnich kilka lat odkładała decyzję o zakupie mieszkania, to mamy prosty przepis na ogromne zainteresowanie programem. To daje pełne podstawy do tego, aby twierdzić, że w tym roku lipiec będzie miesiącem o największym zainteresowaniu kredytami mieszkaniowymi. Z większą rezerwą trzeba podchodzić do prognoz sugerujących, że będzie miesiącem największego popytu na kredyty w całej naszej historii, choć tego też zupełnie nie można zupełnie — mówi Bartosz Turek, główny analityk HREIT.
Jeśli program nadal będzie cieszył się popularnością, to w tym roku czeka nas jeszcze jedna fala chętnych na tańszy kredyt. Zacznie ona wzbierać pod koniec roku.
— Jeśli do końca 2023 r. udzielonych zostanie kilkadziesiąt tysięcy preferencyjnych kredytów, to budżet na 2024 r. może całkiem albo prawie się wyczerpać. Jeśli tak się stanie, to w 2024 r. banki zostaną zmuszone do tego, by przerwać przyjmowanie wniosków o kredyt z dopłatą. Aby tego ryzyka uniknąć, wiele osób zechce złożyć wniosek jeszcze w tym roku — uważa Bartosz Turek.