OBCIĘCIE CEŁ UDERZY W MAŁE BROWARY
Tylko giełdowy Żywiec jest przygotowany do konfrontacji z zachodnim piwem
Planowane w przyszłości zniesienie ceł na importowane piwo może spowodować zalanie naszego rynku tanimi produktami z Zachodu. Większość specjalistów uważa, że najwięcej stracą na tym średnie i małe browary.
Obecnie import piwa stanowi zaledwie 0,5 proc. polskiego rynku. Importerzy płacą 30 proc. cła w przypadku piwa z krajów CEFTA i 6 proc. z krajów Unii Europejskiej. Po planowanym obniżeniu, a następnie likwidacji ceł import wzrośnie wyraźnie. Szacunki mówią, że może być bliski 10 proc. rynku. Oznacza to, że nowi gracze zajęliby podobną pozycję jak Okocim.
Zakłócenie porządku
Branża piwowarska, mimo lepszych i gorszych sezonów, konsekwentnie zwiększa produkcję i sprzedaż piwa. W ciągu ostatnich pięciu lat łączna sprzedaż wzrosła z 14 mln hl do przeszło 20 mln hl.
Jednak cały ten porządek może już wkrótce zostać zakłócony. Na początek lipca zapowiadana jest bowiem redukcja ceł na piwo wwożone do Polski. Przedstawiciele krajowych browarów obawiają się dużego napływu taniego piwa, przede wszystkim z Niemiec oraz Czech.
— Zarówno na rynku niemieckim, jak i czeskim utrzymuje się nadwyżka produkcyjna. Dodatkowo u naszych zachodnich sąsiadów spada spożycie piwa. Jest więc oczywiste, że tamtejsi producenci będą starali się lokować nadwyżki w Polsce — podkreśla Radosław Świątkowski, analityk z WBK AIB Asset Management.
Żywiec przygotowany
Według wielu analityków napływ zagranicznego piwa zaostrzy już trwającą wojnę cenową. Firmy czeskie i niemieckie są do tej operacji dobrze przygotowane. Mocne finansowo, nie tylko będą zdolne do dyktowania cen, ale również budowy sieci dystrybucji.
— Z naszych browarów, najlepiej przygotowane do tej operacji są grupy Żywca i Lecha. W dużo trudniejszej sytuacji znajduje się Okocim. Inwestor strategiczny, jakim jest Carlsberg, wykazuje się małą aktywnością. Spółka nie zwiększa udziału w rynku, a tymczasem branża się konsoliduje — uważa Radosław Świątkowski.
Mali mogą stracić
Spore kłopoty z powodu nadmiaru piwa importowanego mogą mieć natomiast małe browary. Trudno będzie im walczyć z potentatami branżowymi z krajów Unii Europejskiej.
— To że nasz rynek zostanie otwarty nie ulega wątpliwości. Najbardziej stracą na tym browary małe, które nie mają wystarczającego zaplecza finansowego oraz sieci dystrybucji, aby móc skutecznie przeciwstawić się zachodnim producentom — podkreśla Andrzej Długosz, dyrektor do spraw korporacyjnych Grupy Żywiec.
— Dla Małopolskiego Browaru Strzelec szansą może być pomysł stworzenia związku browarów lokalnych. Ale dla Strzelca najlepiej byłoby, aby cła obowiązywały jak najdłużej, przynajmniej do finału restrukturyzacji spółki — uważa Radosław Świątkowski.
Atutem koszalińskiego Broku jest stosunkowo mocna pozycja spółki na północy Polski oraz posiadanie silnego inwestora strategicznego — Holsten Braurei.
W najtrudniejszej sytuacji może znaleźć się Pepees. Spółka w przyszłości zamierza skupić się wyłącznie na produkcji piwa, ale na razie jako jedna z nielicznych w branży nie ma inwestora strategicznego.
Niemodne piwo
W I kwartale tylko Żywiec i Pepees spośród pięciu browarów notowanych na GPW czerpały zysk ze sprzedaży piwa. Niezbyt udany początek roku miały Okocim, Brok i Strzelec. Dopiero kwiecień był dla nich łaskawszy. Tylko Strzelec zamknął ten miesiąc na minusie.
Być może z racji słabszych wyników spółki piwne przestały być popularne wśród inwestorów i analityków giełdowych.
— Inwestycje portfelowe w browary są dziś niemodne. Nie są brane pod uwagę także w rekomendacjach biur maklerskich —twierdzi Sławomir Zajączkowski, analityk z AmerBrokers.