Helwecka zamożność to nie tylko Swiss Deluxe Hotels, ekskluzywne sklepy i res-tauracje. Pytany o luksus mieszkaniec Gstaad, słynnego alpejskiego kurortu, wyliczył: najszczęśliwsze krowy (chodzą wolno i jedzą alpejską trawę z 40 gatunkami ziół), wschód słońca w górach (inspiruje — Mark Twain napisał w Szwajcarii swoje najlepsze dzieła), najczystsze powietrze (uzdrawia), wodę z Alp (upiększa i czyni mądrzejszym), czekoladę (uszczęśliwia). Sumując: kto spędzi w Gstaad choćby kilka dni, stanie się piękniejszy, mądrzejszy i szczęśliwszy. Wiedzą o tym celebryci — malownicze miasteczko w regionie Saanenland przyciąga nie tylko podróżników, wielbicieli gór i sportów zimowych.

Noc w pasterskiej chacie
Gwiazdy dobrze się tu czują. Powściągliwi Szwajcarzy są przyzwyczajeni do znanych twarzy, więc Gstaad to oaza spokoju i dyskrecji. Ostatnio kilka miesięcy (choć przymusowo) spędził tu nasz słynny rodak Roman Polański, nie niepokojony przez nikogo w swej drewnianej willi Milky Way. Ale ciekawscy — przy odrobinie szczęścia — zobaczą na głównym deptaku kurortu Paris Hilton, Rogera Moore’a, Bono, księcia Emmanuela Sabaudzkiego, projektanta mody Valentino Garavaniego albo Arnolda Schwarzeneggera. W Gstaad bywali także Audrey Hepburn, Michael Jackson, hiszpańska królowa Zofia, Margaret Thatcher, książę Karol i księżna Diana.
Celebryci szusują na nartach — w okolicy działają cztery snowparki, 62 wyciągi i około 250 km tras (44 proc. łatwe, 40 proc. średnie, 16 proc. trudne), poprowadzonych od 1100 do ponad 3 tys. m n.p.m. Głównym punktem kurortu jest wznoszący się na 3 tys. m n.p.m. lodowiec Les Diablerets-Oldensattel-Reusch, skąd prowadzi najdłuższy zjazd: do Oldensattel-Reusch (14 km) z różnicą poziomów 1700 m. Najtrudniejsze trasy odchodzą z Wasserngrat (Tiger Run, 2 km długości) i Rellerli (2,5 km). Atrakcją jest też narciarska karuzela Rinderberg Ronda Ski Safari — jadąc na nartach, podziwia się trzy góry i trzy doliny bez powtarzania ani jednego odcinka czy wyciągu (pełne okrążenie karuzeli trwa około dwóch godzin).
Wielbiciele sportów znajdą w Gstaad także najpiękniejsze pole golfowe w Alpach, znakomite korty tenisowe, baseny kryte i odkryte. Atrakcją kurortu jest również coroczna grudniowa licytacja Ferrari Maserati w hotelu Gstaad Palace, prowadzona przez dom aukcyjny Bonhams. Nawet kiedy nie odbywa się w nim aukcja, warto zajrzeć do tego zabytkowego hotelu — wzniesiony na wzgórzu w 1913 roku króluje nad miasteczkiem. Biała, najeżona basztami i wieżyczkami bryła przypomina słynny bawarski zamek Neuschwanstein. Świetnie tam karmią (zwłaszcza lokalnymi specjałami), a noc — zależnie od standardu pokoju — kosztuje od 1,5 tys. zł do ponad 34 tys. zł za przestronny, luksusowy apartament. Miłośnicy alpejskiej przyrody mogą też przenocować w pasterskiej chacie z 1786 roku (1700 m n.p.m.). Właściciele Gstaad Palace, rodzina Scherzów, urządzili tu przytulne mieszkanko do wynajęcia (około 4,6 tys. zł za noc, ale można też przyjechać tylko na piknik lub lunch).
Historia w murach zaklęta
Wiekowe szwajcarskie hotele mogłyby opowiedzieć niejedną historię. Główny budynek Dolder Grand w Zurychu — pięciogwiazdkowego hotelu ze spa uznawanym za jedno z najlepszych w Europie — pamięta XIX stulecie (1899 rok). Także przypomina strzelisty zamek z bajki. Po gruntownej modernizacji (dobudowano dwa nowoczesne skrzydła) w 2008 r. zmieniono go w hotel tak luksusowy, że niektóre przewodniki dodają mu szóstą gwiazdkę (cena za noc w standardowym pokoju: ponad 1,3 tys. zł). Dumą obiektu są cztery Top Suites — ogromne apartamenty z saunami, salami konferencyjnymi, bibliotekami, pokojami do relaksu itp. Nie figurują w cennikach hotelu, bo… można je wynająć dopiero po osobistym ustaleniu ceny.
Ich wystrój nawiązuje do legendarnych sław: Maestro Suite poświęcono dyrygentowi Herbertowi von Karajanowi, Carezza Suite — rzeźbiarzowi Alberto Giacomettiemu, a Masina Suite — aktorce Giuletcie Masinie. No i historia: ostatni apartament — Suite 100 — zainspirowała grupa Rolling Stones, bo słynni muzycy bawili w tym hotelu w latach 60. XX wieku. Dzisiejsi goście mogą zamieszkać na 170 metrach urządzonych w stylu czarno-różowego rockowego klubu sprzed 40 lat. Młodszym turystom (zwłaszcza miłośnikom sagi o Harrym Potterze) chyba jednak bardziej przypadnie do gustu hotelowy bar, udekorowany niczym wielka sala zamku Hogwart — elektrycznymi świecami "unoszącymi się" w powietrzu.
Więcej jednak "widziały" mury Beau Rivage na nabrzeżu Quai du Mont Blanc w Genewie — od 1865 roku hotel pozostaje w rękach rodziny Mayerów. W jego annałach przetrwało zwłaszcza jedno wydarzenie: 10 października 1898 roku o godzinie 12.30 z westybulu wyszły dwie damy i udały się w kierunku statku zacumowanego przy molo Jeziora Genewskiego. Dogonił je młody, wąsaty mężczyzna i ugodził jedną ostrym narzędziem. Damy wsiadły jednak na statek, lecz zraniona — trójgraniastym pilnikiem, jak się potem okazało — straciła przytomność. Statek zawrócił, a Sissi, cesarzowa Austrii, bo to była właśnie ona, zmarła w Beau Rivage na rękach babci obecnego właściciela hotelu… Mordercę, 23-letniego włoskiego anarchistę Luigi Luccheni, ujęto.
Gorączka zakupów
Genewa zachwala się zresztą turystom jako sce- na wielu ciekawych — niekoniecznie dramatycznych — zdarzeń. Miłośnicy historii mogą zwiedzić nie tylko starówkę "kalwińskiego Rzymu", ale także urocze XVIII-wieczne miasteczko Carouge (właściwie dzielnicę Genewy) z ciekawą zabudową. Niegdyś należało do Królestwa Sardynii — stąd niepowtarzalny, śródziemnomorski klimat, mnóstwo ukrytych ogrodów i tuziny artystycznych butików i warsztatów.
Można odwiedzić na przykład manufakturę zegarmistrzowską Golay Spierer. Dwaj inżynierowie — Christophe Golay i Emile Spierer — od 2000 roku robią unikatowe zegarki mechaniczne na zamówienie. Nie ma drugiego identycznego egzemplarza, bo czasomierze projektuje się na życzenie i według wskazówek klienta. Czasem też z jego materiałów, np. pewien mężczyzna przywiózł kawałek drewna z egzotycznej podróży i zażyczył sobie, by zrobić z niego tarczę zegarka (ale są też tarcze złote czy platynowe na paskach ze skóry żaby, jaszczurki lub mureny).
Najniższa cena takiego cacka to ponad 50 tys. zł. Czeka się na nie rok, ale prestiżowo bardzo się to opłaca — kiedy klient firmy Golay Spierer wygugla swoje imię i nazwisko, pierwsze, co się pokaże, to informacja, że kupił w niej zegarek. Firma obsługuje mniej więcej 30 klientów rocznie, a jednym z najsłynniejszych jest Michael Schumacher.
Zresztą, gdzie kupować szwajcarskie zegarki, jak nie w Genewie? Żadne inne miasto nie jest z nimi tak ściśle związane. Tu się wznoszą — interesujące architektonicznie — siedziby takich firm, jak Chopard, Rolex, Piaget czy Patek Philippe, założonej w 1839 r. przez emigranta z Polski Antoniego Norberta Patka, oficera w powstaniu listopadowym. Firma — od kilkudziesięciu lat własność rodziny Sternów — prowadzi własne muzeum przy Rue des Vieux-Grenadiers. Wystawiono w nim ponad 2 tys. przedmiotów z lat 1839-1980: zegarków, miniatur, pozytywek. Można je obejrzeć po wcześniejszym umówieniu wizyty.
A gdzie kupić zegarek (jeśli, oczywiście, nie robi się go na zamówienie)? Choćby w domu aukcyjnym. W Antiquorum Auction House sprzedano najdroższy zegarek na rękę. Anonimowy licytator z Azji zapłacił ponad 18 mln zł za wykończony platyną Patek Philippe. Ale w Christie’s, Sotheby’s czy Antiquorum Auction House licytuje się także dzieła sztuki, zabytkowe samochody, książki, wino, nawet cygara. Bo i nimi Genewa stoi — warto więc zajrzeć do lobby hotelu Kempinski, gdzie mieści się firma Gerard Pere et Fils. W 2000 roku Vahe Gerard założył prywatny bank cygar, żeby się uniezależnić od zbiorów tytoniu. Od tej pory kolekcjonerzy mogą kupować u niego cygara przez internet i przechować (bezpłatnie) swoje zbiory w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu (chłodnym i wilgotnym). "Leżakują" tam nawet cygara z 1981 roku. Chętnych jest wielu, na miejsce w banku czekają nawet sześć miesięcy. A potem na wzrost cen.
Choć nie zawsze. Niektórzy traktują swe zbiory sentymentalnie. Kiedy pewien klient napisał do monsieur Gerarda z propozycją odkupienia za jakieś 12 tys. zł cygar z kolekcji innego klienta, ów odpisał, że nie sprzeda, bo trzyma je na ślub córki. A właściciel banku dostał od niedoszłego kupca e-mail z prośbą: "Napisz mu, żeby mnie na ten ślub zaprosił". Kolejny klient przyjeżdża co roku latem aż ze Stanów Zjednoczonych, wołając od progu: "Chcę zobaczyć swoje dzieci!"…
No, ale cygara to temat dla koneserów. Większe emocje z pewnością budzi biżuteria. Nietypową proponuje słynny genewski jubiler Gilbert Albert. Od 50 lat tworzy niezwykłe kolekcje rękodzielnicze — pokazywane i nagradzane w Paryżu, Moskwie, Tokio, Nowym Jorku. W jego sklepie nie znajdzie się wielu kamieni szlachetnych. Gilbert Albert postawił na to, czym kiedyś gardzili inni twórcy: drewno, zwykłe kamienie, korale, skarabeusze czy meteoryty. Ciekawy pomysł artysty to srebrny pierścionek z 60 wymiennymi oczkami — kobieta może je zmieniać w zależności od koloru kreacji. Kosztuje około 1 tys. zł (bez oczek). Ale i miłośnicy diamentów nie odejdą zawiedzeni: można tu kupić naszyjnik za ponad 200 tys. zł.
Zakupy to nie koniec luksusowych atrakcji. Wie- czorem warto wyruszyć w rejs na spotkanie zachodu słońca parowcem Savoie — dumą zabytkowej genewskiej floty z czasów belle epoque. I dogodzić podniebieniu — Philippe Chevrier, szef restauracji Savoie, otrzymał w 2010 r. dwie gwiazdki w przewodniku Michelin.
