Według danych Głównego Urzędu Statystycznego od stycznia do kwietnia 2010 r. oddano do użytku 43,7 tys. mieszkań, czyli aż o 20 proc. mniej niż w takim samym okresie ubiegłego roku. Wynika to z mniejszej liczby nowych inwestycji (rozpoczynanych na przełomie 2008 i 2009 r.) i prawie całkowitego wstrzymania projektów deweloperskich w 2009 r. O poprawianiu się sytuacji w ostatnich miesiącach świadczy przede wszystkim dynamiczny wzrost liczby rozpoczynanych budów. W pierwszych czterech miesiącach tego roku zaczęto budować 47,6 tys. mieszkań, co oznacza wzrost aż o 22,7 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2009 r.
— Warto zwrócić uwagę, że w przypadku mieszkań budowanych przez deweloperów ten wzrost jest jeszcze większy, bo aż o 67,2 proc. O systematycznej poprawie klimatu inwestycyjnego na rynku nieruchomości może też świadczyć to, że w porównaniu z marcem 2010 r. w kwietniu o 6,7 proc. wzrosła liczba pozwoleń na budowę wydanych wszystkim podmiotom: spółdzielniom, deweloperom, inwestorom indywidualnym — zauważa Paweł Grząbka, prezes CEE Property Group.

Kupujący w natarciu
Wraz z początkiem roku uaktywnili się potencjalni kupcy mieszkań. Ze względu na bardzo ograniczoną działalność deweloperów w 2009 r. i zaprzestanie budowania kolejnych osiedli podaż mieszkań zrównała się z popytem.
— Na rynku pierwotnym największym powodzeniem cieszą się mieszkania niewielkie — do 60 mkw. — i w przystępnych cenach — mówi Małgorzata Pajor, analityk rynku nieruchomości w Ober-Haus.
Niezmiennie poszukiwane są lokale na osiedlach z dobrym połączeniem z centrum miasta i bogatą infrastrukturą: sklepami, szkołami, przedszkolami i aptekami. Dlatego np. Mokotów, Ursynów i Wilanów to najpopularniejsze dzielnice w Warszawie.
Deweloperzy stają się coraz bardziej elastyczni i szybciej dostosowują oferty do potrzeb kupujących i zmieniającej się sytuacji rynkowej. Na przykład w większości nowych inwestycji będzie więcej mieszkań dwupokojowych niż było ich w inwestycjach rozpoczynanych w 2009 r.
— Często kosztem niższej marży deweloperzy decydują się na obniżenie cen do poziomu, który pozwala klientom na skorzystanie z rządowego programu dopłat do kredytów hipotecznych Rodzina na swoim — wyjaśnia Paweł Grząbka.
W 2008 r. z rządowego wsparcia skorzystało 7 tys. osób, w 2009 r. ich liczba wzrosła do 31 tys., a w pierwszych czterech miesiącach tego roku udzielono już 50 tys. preferencyjnych pożyczek na łączną kwotę 8,1 mld zł. Dodatkowo w II kw. 2010 r. w większości miast zwiększono limity cen metra kwadratowego mieszkań, przy których zakupie można się ubiegać o dopłaty ze skarbu państwa.
Pod górę
Wiosną i latem tradycyjnie zawiera się więcej transakcji na rynku pierwotnym. Ale w niektórych miastach, na przykład w Katowicach, popyt wciąż jest nieduży i nie można jeszcze mówić o całkowitym odwróceniu tendencji spadkowej. Poprawa sytuacji na rynku finansowym nie przełożyła się w dużym stopniu na dostępność kredytów dla deweloperów. Dlatego największe firmy, dysponujące zapleczem finansowym, szukają okazji, a szczególnie przecenionych gruntów pod zabudowę wielorodzinną w największych aglomeracjach.
— W najbliższych dwóch — trzech kwartałach możemy się spodziewać wzrostu liczby mieszkań oddawanych do użytku. W konsekwencji możliwy jest również niewielki wzrost cen. To kolejny czynnik, który zwiększa popyt na nieruchomości mieszkaniowe. Spodziewany wzrost cen przyspiesza bowiem decyzję o kupnie mieszkania — podsumowuje Paweł Grząbka.
22%
O tyle w I kw. 2010 r. wzrosła liczba rozpoczętych inwestycji mieszkaniowych w porównaniu z rokiem poprzednim.