Najwyższa Izba Kontroli (NIK) wzięła 22 miasta. Wnioski? Nie jest dobrze.
„Władze miast nie wykorzystują ekonomicznego potencjału drzew usuwanych przy realizacji różnych inwestycji" - podkreślono w dokumencie.

Jedynie w czterech miastach istniał zorganizowany system sprzedaży drewna. Większość (12) nie podejmuje nawet prób szacowania wartości drewna, a pozostałe robią to sporadycznie.
"Samorządowcy są przekonani o znikomej wartości drewna w zestawieniu z kosztami jego wyceny. Tymczasem w skontrolowanych miastach inspektorzy policzyli, że wartość oszacowanego drewna wyniosła ponad 310 tys. zł, a tego, którego nie oszacowano, co najmniej kolejnych 115 tys. zł. Według Izby, niewykorzystanie tego potencjału, oznacza realne straty dla budżetów miast" - oceniono.
Izba zaznaczyła, że w większości samorządów (18), drewno traktowane jest jako bezwartościowy odpad, który oddawany jest na opał bądź wyspecjalizowanym firmom. W ośmiu przypadkach władze miejskie zastrzegły, że firmy powinny odliczyć wartość drewna od kosztów usługi, lecz nie sprawdziły, czy przedsiębiorstwa te uwzględniły to choćby w kosztorysach.
Kontrolerzy wskazali również na bałagan w miejskich księgach rachunkowych, w których urzędnicy nie ewidencjonują odpowiednio pozyskanego drewna, nie ujmują jego wartości, ani nie wystawiają faktur.
NIK skierowała zawiadomienia do prokuratury w sprawie czterech gmin, gdzie drewno zniknęło bądź nie dokonano jego wyceny.