Analitycy rynku ropy naftowej zgodnie twierdzą, że nie należy spodziewać się zmniejszenia limitów wydobycia, jakie obowiązują członków OPEC. Ministrowie ds. ropy krajów kartelu decyzję w tej sprawie podejmą na czwartkowym posiedzeniu organizacji w Wiedniu. Jeżeli rynkowe oczekiwania się potwierdzą, będzie to pierwszy raz do dziesięciu lat, kiedy kartel nie zdecyduje się na ograniczenie wydobycia pomimo znacznych spadków cen surowca.
Trudne czasy dla gospodarki
Ceny czarnego złota, wyrażone w dolarach, zniżkowały w trzy miesiące aż o 22 proc. Tymczasem w ostatniej dekadzie odpowiadający za 40 proc. światowej produkcji surowca kartel zmniejszał wydobycie w każdym przypadku, gdy jego posiedzenie poprzedzał spadek cen przekraczający 10 proc. Dlaczego tym razem miałby zachować się inaczej?
— Światowa gospodarka przechodzi przez wyjątkowo newralgiczny okres. Nie sądzę, by OPEC chciał przysporzyć jej jeszcze więcej kłopotów. O zmniejszeniu wydobycia nie może być więc mowy — ocenia Mike Wittner, szef działu analiz rynku ropy na Amerykę w banku Société Générale.
Kryzys narastający w Europie i najniższe od trzech lat tempo wzrostu w Chinach podcięły wiarę inwestorów w światową gospodarkę. Skutek to potężna przecena na rynkach surowców i akcji. Z kapitalizacji światowych giełd w ciągu kilku tygodni zniknęło 5 bln USD. Moment, w którym szejkowie będą musieli zdecydować o wielkości wydobycia, jest wyjątkowo niesprzyjający.
Ropy więcej niż potrzeba
Już kilka dni po szczycie w Wiedniu ponownie do urn pójdą Grecy. To może zdecydować o ich być albo nie być w strefie euro. Decyzja na „nie” mogłaby mocno wstrząsnąć światową gospodarką, a rynkami surowcowymi w szczególności. 20 czerwca amerykańska Rezerwa Federalna zdecyduje o polityce pieniężnej USA, największej gospodarki świata i zarazem największego producenta ropy. To wydarzenia o kluczowym wpływie na światową koniunkturę, a zwłaszcza na popyt na czarne złoto. Słabszym perspektywom popytu towarzyszą dobre widoki dla podaży, a to hamuje oczekiwania zwyżek cen surowca.
Już dawno inwestorzy przestali przejmować się napięciem wokół atomowego programu Iranu. Jak wynika z danych portalu Intrade.com, ryzyko ataku USA lub Izraela na islamską republikę jeszcze przed końcem tego roku oceniane jest przez rynek już na zaledwie 24,5 proc. Wprawdzie za sprawą unijnego embarga na import ropy z Iranu produkcja w tym kraju spadła najniżej od 20 lat, jednak ten ubytek z nawiązką rekompensują przywrócenie pełnych mocy wydobywczych w Libii i coraz większe dostawy z Iraku. Produkcja tego ostatniego kraju jest największa od 10 lat, pomimo że nad Eufratem ciągle brak stabilizacji. Razem kraje OPEC wydobywają blisko 32 mln baryłek surowca dziennie. To o 6 proc. więcej, niż wynika z limitów nałożonych na poprzednim, grudniowym, szczycie OPEC. Nieformalnie przewodząca kartelowi Arabia Saudyjska pompuje 10 mln baryłek ropy dziennie, najwięcej od 33 lat.
Szejkowie zadowoleni z cen
Ali al-Naimi, saudyjski minister ds. ropy, ogłosił, że jego kraj preferuje notowania ropy sięgające „skromnych” 100 USD za baryłkę. Zdaniem doradzającego rządowi think-tanku Centre for Global Energy Studies (CGES), królestwo może sobie świetnie radzić, nawet gdyby ceny surowca spadły do 87 USD za baryłkę. Nie wszystkim członkom kartelu taka perspektywa się podoba. Zdaniem Iranu grozi poważnym spadkiem notowań surowca. „Zachowanie równowagi pomiędzy popytem i podażą wymagałoby zmniejszenia wydobycia OPEC o 1,5 mln baryłek dziennie” — oceniał w ubiegłotygodniowym raporcie Hussein Allinda, szef działu analiz rynków surowcowych w amerykańskim banku Morgan Stanley. Zdaniem ośrodka CGES ostatnie spadki cen ropy Saudyjczycy przyjęli wręcz z zadowoleniem. Nie spodziewali się jedynie, że będą one aż tak gwałtowne. Jak przewiduje Leo Drollas, główny ekonomista think-tanku, OPEC w końcu zetnie limit produkcji. Cięcie sięgnie jednak zaledwie 500 tys. baryłek i zostanie dokonane tylko w przypadku zagrożenia spadkiem cen czarnego złota poniżej 90 USD za baryłkę.
OKIEM EKSPERTA
Tańsze paliwo wkrótce także nad Wisłą
URSZULA CIEŚLAK
analityk BM Reflex
Spadki cen ropy na świecie dopiero zaczną przekładać się na niższe ceny na polskich stacjach. Do tej pory zniżki notowań surowca były niwelowane przez słabość złotego. Dopiero od paru dni obserwujemy wzmocnienie polskiej waluty przy stabilizacji na rynkach ropy, a to powinno wreszcie zacząć się przekładać na kieszenie kierowców. Ceny detaliczne powinny spadać przynajmniej do końca czerwca. Jak zawsze w takiej sytuacji trzeba się liczyć ze znacznymi różnicami na poszczególnych stacjach. Na wielu ceny spadną do 5,50–5,60 zł. Pewnie znajdą się i takie, gdzie za litr oleju napędowego i 95 trzeba będzie wciąż płacić 5,90 zł. Również w miesiącach wakacyjnych nie ma zagrożenia podwyżkami na stacjach. Marże operatorów wzrosły do 25-40 gr na litrze. Jeszcze pół roku temu było to nie do pomyślenia. Taki bufor oznacza, że nawet w przypadku odwrócenia korzystnej sytuacji na rynkach wyższe ceny hurtowe nie przełożą się na podwyżki na stacjach.