Na rynku jest coraz głośniej o odwołaniu szefowej UKE. Dymisję miałaby umożliwić ustawa o zasobie kadrowym.
Anna Streżyńska została powołana na stanowisko prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Przy powoływaniu prezesa urzędu premier nie wziął pod uwagę krótkiej listy Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT). Teraz coraz częściej pojawiają się plotki o dymisji szefowej UKE, zwłaszcza że wydała ona szereg niekorzystnych dla operatorów decyzji. Poza tym jest tajemnicą poliszynela, że Jarosław Kaczyński nie przepada za kandydatami mianowanymi przez poprzedniego premiera.
— Szanse odwołania prezesa UKE oceniam na 70 proc. — mówi jeden z polityków PiS.
Dymisję Anny Streżyńskiej miałaby umożliwić ustawa o państwowym zasobie kadrowym, którą Sejm przyjął w ubiegłym tygodniu. Ustawa, która ma wejść w życie na początku przyszłego roku, umożliwia odwołanie szefa UKE w każdym momencie i bez podania przyczyny. Obecnie jest to bardzo trudne.
— Robię wszystko, żeby Anny Streżyńskiej nie odwołano. Jej strategia jest tożsama z programem PiS — mówi Antoni Mężydło, poseł PiS.
Pojawiły się też plotki, że dymisja szefowej UKE miałaby być powiązana ze zmianą szefa Telekomunikacji Polskiej (TP). Powołanie bardziej przychylnego operatorom, a zwłaszcza TP, prezesa UKE miałoby spowodować, że France Telecom skonsultowałby kandydaturę przyszłego prezesa TP z politykami PiS.