Optymistyczny budżet na 2018 r.

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2017-06-06 22:00
zaktualizowano: 2017-06-06 19:07

W 2018 r. gospodarka urośnie o 3,8 proc., bezrobocie spadnie, a inflacja wzrośnie — zakłada rząd, przygotowując przyszłoroczny budżet

Polacy po raz pierwszy stali się gospodarczymi optymistami i w większości oczekują poprawy sytuacji — wynika z badań GUS. Czarnowidztwa nie uprawia też rząd, który we wtorek przyjął założenia do projektu przyszłorocznego budżetu. Zakłada, że PKB w przyszłym roku urośnie o 3,8 proc. „Podstawowym czynnikiem wzrostu będzie prywatny popyt krajowy, wspierany oczekiwanym przyspieszeniem inwestycji publicznych, finansowanych ze środków unijnych.

Beata Szydło
Marek Wiśniewski

Oczekiwana jest też kontynuacja spadkowej tendencji dotyczącej stopy bezrobocia — na koniec 2018 r. wyniesie 6,4 proc. wobec 8,3 proc. z końca 2016 r. Poprawa sytuacji na rynku pracy sprzyjać będzie wzrostowi wynagrodzeń. W warunkach stabilizacji sytuacji na rynkach surowcowych i rynku żywności, średnioroczny wskaźnik inflacji w 2017 r. powinien ukształtować się na poziomie 1,8 proc., w 2018 r. powinien przyspieszyć do 2,3 proc.” — głosi komunikat po posiedzeniu rządu.

Czekanie na uszczelnienie

Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego, uważa, że dynamikę wzrostu PKB założono na bezpiecznym z punktu widzenia budżetu poziomie.

— Wydaje się natomiast, że poziom inflacji i stopę bezrobocia przeszacowano. Moim zdaniem, bezrobocie już w tym roku może spaść do 6,5 proc., a w przyszłym — biorąc pod uwagę możliwy duży odpływ pracowników z rynku w związku z niższym wiekiem emerytalnym — może być nawet niższe niż 6 proc. Inflacja w tym roku nie przyspiesza tak, jak oczekiwano, hamowana niskimi cenami ropy — i ten efekt powinien się utrzymywać. Przy projektowaniu budżetu i prognozowaniu jego dochodów lepiej byłoby założyć niższą inflację niż wyższą — mówi Monika Kurtek. Rząd zakłada, że dochodom budżetowym w przyszłym roku pomoże zawieszony obecnie podatek od handlu detalicznego.

Przede wszystkim liczy jednak na wyższe wpływy z VAT, mimo że stawki podatku nie zostaną zmienione. Po stronie wydatkowej uszczelniony ma zostać natomiast program 500+. Chodzi m.in. o ukrócenie procederu deklarowania samotnego wychowywania dziecka, by do dochodu rodziny nie liczył się drugi rodzic (wprowadzony zostanie wymóg ustalenia alimentów), a także pobierania świadczeń przez osoby, które nie mieszkają w Polsce.

Wyższe minimum

Wiadomo też, jakiego poziomu płacy minimalnej i stawek godzinowych chce w przyszłym roku rząd. Resort pracy rekomendował, by płaca minimalna wzrosła do 2,1 tys. zł, a minimalna stawka godzinowa do 13,7 zł brutto. Cały rząd okazał się mniej ambitny. Zgodnie z rekomendacją Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów proponuje podniesienie minimalnego wynagrodzenia o 4 proc., do 2080 zł, a minimalnej stawki godzinowej o 3,8 proc., do 13,5 zł. Przypomnijmy, że w tym roku wprowadzono znacznie wyższą podwyżkę — z 1850 do 2000 zł. Teraz rządowe propozycje ma zaopiniować Rada Dialogu Społecznego, czyli przedstawicielepracodawców i związków zawodowych. Mają na to czas do połowy lipca. Jeśli się nie dogadają, premier ustali poziom minimalnych płac za pomocą rozporządzenia, a dużych widoków na porozumienie, jak zwykle, nie ma.

— Proponowaliśmy podniesienie wynagrodzenia minimalnego do 2160 zł. Karty są na stole, teraz będziemy docierać się w negocjacjach — mówi Marek Lewandowski, rzecznik Solidarności. Tymczasem organizacje pracodawców jednym głosem postulują podniesienie płacy minimalnej do 2050 zł, podkreślając, że wynagrodzenia rosną szybciej od wydajności pracy.

— Tegoroczne, wyjątkowo wysokie, żądania związków zawodowych wynikają z ubiegłorocznego zachowania rządu, który przelicytował propozycje związkowców. Bojąc się powtórzenia takiej sytuacji w tym roku, na wszelki wypadek związkowcy zażądali nierealnej podwyżki minimalnego wynagrodzenia — mówi Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.