Rynek obligacji potrzebuje czegoś, czym były dla rozwoju giełdy duże oferty prywatyzacyjne z drugiej połowy lat 90. — a więc głośnych emisji obligacji dużych, wzbudzających zaufanie firm, które przyciągną rzesze inwestorów niedoświadczonych, ale zainteresowanych pomnażaniem oszczędności. Sam moment wydaje się być idealny — rekordowo niskie stopy oznaczają także rekordowo niskie oprocentowanie lokat bankowych. Drobni inwestorzy zrażeni są do ryzykownych form inwestycji (akcje, fundusze), ale cierpią, patrząc na bankowe oprocentowanie na poziomie 2,5-3,0 proc.
Wygląda na to, że wystarczy przekonująco wskazać nowy sposób inwestowania i może on zostać zaaprobowany przez wielu zdegustowanych ofertą banków i zawiedzionych latami nietrafionych porad doradców inwestycyjnych.
Choć rynek obligacji korporacyjnych dobrze się rozwijał w ostatnim czasie, to dotychczas nie było podmiotu, który przeprowadziłby emisję obligacji z taką pompą, jak dawniej dokonywano prywatyzacji (używając do marketingu nawet reklam telewizyjnych). Po prostu nie trafiał się żaden odpowiedni emitent. Większość przeprowadzonych ofert to albo emisje prywatne, których w ogóle nie wolno reklamować, albo emisje publiczne bez prospektu, w których do niedawna minimalny zapis nie mógł być niższy niż równowartość 50 tys. EUR (obecnie 100 tys. EUR) — trudno to nazwać ofertą dla masowego inwestora.
Orlen kampanię marketingową związaną z emisją obligacji już rozpoczął, na razie próbując wzbudzić zaciekawienie („bezpieczna przyszłość — szczegóły wkrótce”), nie podając detali. Rozpoczęcie kampanii wskazuje jednak, że od rozpoczęcia zapisów dzielą nas raczej dni niż tygodnie i wkrótce warunki będą jasne. W mojej ocenie PKN Orlen zaoferuje inwestorom oprocentowanie z przedziału 4,0-4,5 proc. i przy szerokiej kampanii marketingowej powinna to być oferta satysfakcjonująca drobnych inwestorów, którzy na lokatach zarabiają przecież znacznie mniej.
A rozgłos, który może nadać inwestycjom w obligacje korporacyjne emisja PKN Orlen, może szybko przełożyć się na wzrost popularności samego Catalyst. Dziś, choć skala obrotów rośnie o 100 proc. r/r (pokaż mi inny rynek, który rozwija się w takim tempie), wciąż jest to rynek niszowy, a towar oglądany jest z ostrożnością rozbudzaną na nowo przez coraz liczniejsze przypadki defaultów. Warto więc trzymać kciuki za powodzenie emisji Orlenu, nawet jeśli samochód tankujesz na innej stacji.