Liberałowie zatriumfowali podczas oskarowej nocy - stwierdził David Weigel z serwisu Bloomberg Politics. Podczas rozdania filmowych nagród poruszono kwestie inwigilacji NSA, równości płac, a także sprawę reformy więziennictwa i temat rasizmu.

Furorę na widowni i w internecie zrobiła Patricia Arquette, która odbierając Oscara za rolę w filmie „Boyhood” powiedziała kilka słów na temat nierówności w amerykańskim społeczeństwie.
- Zwracam się do każdej kobiety, która urodziła dziecko, do każdego podatnika i obywatela tego kraju, walczyliśmy o równe prawa wszystkich. Przyszła pora na wyrównanie płac raz na zawsze i na wyrównanie praw kobiet w Stanach Zjednoczonych Ameryki - wykrzyczała 46-letnia aktorka.
Meryl Streep i Jennifer Lopez przyjęły feministyczne orędzie z wielkim zadowoleniem, a w sieci zaczęły się pojawiać komentarze chwalące Arquette. Badania pokazują, że kobiety statystycznie nadal zarabiają mniej od mężczyzn - nawet będąc na takich samych stanowiskach i mając podobne doświadczenie.
Weigel wspomina także o Laurze Poitras, znanej reżyserka filmów dokumentalnych, która dostała nagrodę za film „CitizenFour”. Produkcja opowiada o losach Edwarda Snowdena, który przekazał światu informacje o inwigilacji prowadzonej przez amerykańską agencję NSA. Reżyserka pochwaliła Snowdena i wsparła wszystkich tych, którzy ujawniają różnego rodzaju nieprawidłowości.
Nie zabrakło też tematów rasowych. Oscara za najlepszą piosenkę otrzymali Common i John Legend, którzy przygotowali utwór do filmu „Selma”. To dramat historyczny przedstawiający walkę o równouprawnienie Afroamerykanów.
John Legend odbierając statuetkę stwierdził, że ustawa o prawach do głosowania jest zagrożona. Obecnie więcej Afroamerykanów jest pod kontrolą resocjalizacyjną niż było w niewoli w 1850 r.