Nowy tydzień rozpoczął się objawieniem nowej jakości w obyczajach klasy politycznej — oto najwyżsi przedstawiciele władzy wykonawczej w tym samym czasie wyrazili się z dezaprobatą o funkcjonowaniu innych konstytucyjnie umocowanych organów państwa. Prezydent Aleksander Kwaśniewski zaapelował do członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (umieszczonej w rozdziale IX „Organy kontroli państwowej i ochrony prawa”) o złożenie solidarnej dymisji. Premier Leszek Miller poszedł w inną stronę — oznajmił, że pomału zbliża się czas dokonania kilku zmian konstytucyjnych, w tym możliwej likwidacji nie tylko KRRiT, ale i Rady Polityki Pieniężnej (z rozdziału X „Finanse publiczne”).
Do niedawna nikt chyba nie przypuszczał, że Rywingate będzie zataczać tak szerokie kręgi i wywoływać aż taką nerwowość naszego politycznego establishmentu. Już sobotnia konferencja prasowa grupy ministrów po zeznaniach Jerzego Urbana była przejawem zachowań nadzwyczajnych. Do tego samego cyklu wpisują się poniedziałkowe poranne reakcje prezydenta i premiera.
Konstytucyjne zmiany dotyczące KRRiT i RPP akurat nie wymagają zatwierdzenia w referendum (które konieczne jest przy korekcie rozdziałów I, II i XII), a przeprowadza się je ustawą, uchwalaną w jednakowym brzmieniu przez Sejm i następnie przez Senat. Jednak finał operacji może być trochę inny, niż zakładaliby inicjatorzy otwarcia konstytucyjnej puszki Pandory. Jeśli coś mielibyśmy im podpowiedzieć, to uzupełnienie listy budżetowych oszczędności także o Senat...