Pandemia topi branżę szkoleń

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2020-12-16 14:43

70 proc. firm szkoleniowych dokłada do swojej działalności. Czy rząd rzuci im koło ratunkowe?

Przetrwanie czy rozwój? Wielu pracodawców w Polsce wybrało pierwszą opcję. Ofiarą są trenerzy, którzy mają coraz mniej zleceń. Prawie 80 proc. operatorów usług rozwojowych nie jest już w stanie finansować działalności z bieżących dochodów. 70 proc. musiałoby ogłosić bankructwo, gdyby nie oszczędności. Ponad 95 proc. odnotowało spadek sprzedaży z powodu koronawirusa – wynika z najnowszego badania Polskiej Izby Firm Szkoleniowych (PIFS).

– Pandemia nie sprzyja decyzjom o inwestowaniu w ludzi, bo ono zwraca się po kilku latach. Tymczasem biznes koncentruje się na tym, co przynosi efekty już, zaraz, natychmiast – komentuje Piotr Piasecki, prezes PIFS.

Co z zapowiadanym wybuchem edukacji zdalnej?

Szkoda:
Szkoda:
Zapowiadany boom na szkolenia online się nie pojawił.

– Od lat w biznesie mówi się o e-learningu, niemniej pracownicy wolą zajęcia stacjonarne, realizowane w siedzibach przedsiębiorstw, hotelach i centrach konferencyjnych. To kwestia przyzwyczajeń i podzielanego przez większość pracowników przekonania, że bezpośredni kontakt ze szkoleniowcem, instruktorem lub prelegentem ma większą wartość – twierdzi Maja Gojtowska, ekspertka ds. employer brandingu i HR.

Rzeczywiście, webinaria, telekonferencje czy coaching wideo cieszą się mniejszą popularnością niż chcieliby organizatorzy e-nauki. Zwłaszcza że pod hasłem optymalizacji biznes zamraża przedsięwzięcia szkoleniowe.

– Na początku pandemii mieliśmy nadzieję, że znaczna część szkoleń będzie realizowana online. Stało się inaczej. Głównym problemem jest spadek popytu na usługi rozwojowe, co dla wielu przedstawicieli naszego sektora oznacza konieczność zakończenia lub zawieszenia działalności. Szybkiej poprawy sytuacji się nie spodziewamy. Bez wsparcia rządu obecne perturbacje będą miały bardzo dotkliwe konsekwencje, dzisiaj jeszcze trudne do przewidzenia – mówi Piotr Piasecki.

A teraz wyobraźmy sobie, że pracownicy w bliskiej przyszłości dadzą się przekonać do nauki na odległość. Czy byłoby to błogosławieństwem dla branży? Raczej nie. Barierą są pieniądze na systemy IT, które pozwoliłyby sektorowi działać na szerszą skalę w takich kanałach jak online, mobile i multimedia. Dużo do życzenia pozostawiają też kompetencje informatyczne potencjalnych odbiorców.

– Nie uda się nam w krótkim czasie przejść transformacji cyfrowej. Wynika to m.in. z przesłanek ekonomicznych. Mniejszy popyt na szkolenia blokuje możliwości finansowania takich inicjatyw – uważa Piotr Piasecki.

Co mogłoby pomóc branży? Niemal 60 proc. respondentów ratunek widzi przede wszystkim w możliwości odroczenia płatności i zobowiązań wobec państwa. 36 proc. oczekuje finansowania przez rząd wynagrodzeń i rozliczeń z podwykonawcami, 32 proc. – pomocy w zmianie modelu biznesu i inwestycjach w tej dziedzinie. Dla 27 proc. ankietowanych wsparciem byłyby pożyczki.