Z grona szefów spółek kontrolowanych przez skarb państwa najbardziej wierzy w firmę, którą kieruje, Zbigniew Jagiełło, szef PKO BP. A przynajmniej dał temu największy dowód, angażując w nią prywatny majątek. W ubiegłym roku dokupił 4 tys. akcji banku — ma ich już 9 tys., wartych ponad 300 tys. zł.
Na razie się nie wzbogacił — w sierpniu wydał ponad pół miesięcznej pensji i kupił 3 tys. akcji po 35,95 zł, a aktualny kurs to 33,45 zł. Z inwestycji jest jednak zadowolony.
— Wierzę w spółkę, którą kieruję. Nie traktuję zakupu akcji PKO BP jako zwykłej transakcji giełdowej, mającej na celu osiągnięcie możliwie wysokiego i szybkiego zysku, dlatego nie zamierzam w najbliższym czasie wycofywać się z inwestycji. Chciałem w ten sposób pokazać, że ufam w możliwości rozwojowe banku i dbam o niego nie tylko jako menedżer, ale również akcjonariusz. Uważam, że szefowie dużych instytucji powinni tak postępować, by dawać pracownikom dobry przykład — mówi Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP.
Insiderów niewielu
Niewielu prezesów bierze sobie do serca radę szefa największego banku. Wśród nich jest Jerzy Marciniak — 18 stycznia wydał 51,6 tys. zł na zakup 2 tys. akcji Azotów Tarnów. I dobrze na tym wyszedł, bo teraz pakiet wart jest blisko 68 tys. zł. Spory pakiet, ponad 6,5 tys. akcji Tauronu, wyceniany na więcej niż 30 tys. zł, ma Dariusz Lubera.
— Część akcji dostałem jako pracownik, a część kupiłem na debiucie. Traktuję je jako dobrą lokatę kapitału i inwestycję długoterminową. Będzie to za kilkanaście lat prezent na start w dorosłe życie dla mojej wnuczki, obecnie dwuletniej — mówi Dariusz Lubera, prezes Tauron Polska Energia.
150 akcji Jastrzębskiej Spółki Węglowej ma Jarosław Zagórowski, a 25 akcji Giełdy Papierów Wartościowych (GPW) w trakcie oferty publicznej kupił Ludwik Sobolewski.
Twierdzi, że zakup akcji giełdy to „bardzo dobra inwestycja”.
— Na wszelki wypadek nie kupuję akcji GPW, bo istnieje niesymetryczność wiedzy między mną a akcjonariuszami spoza zarządu GPW. W inne akcje nie inwestuję, bo takie transakcje członków zarządu giełdy można by realizować tylko „pod specjalnym nadzorem”, a na to nie mam czasu — Ludwik Sobolewski, prezes GPW.
Przeszkód niemało
I na tym grono insiderów z państwowych spółek się kończy. Szefowie PZU, PKN Orlen, Lotosu, KGHM czy Enei nie inwestują w firmy, którymi zarządzają.
— Nie mam akcji KGHM, i tego żałuję, ponieważ to bardzo dobra firma z potencjałem. Nabywanie przeze mnie papierów stanowiłoby jednak problem organizacyjny, wynikający m.in. z licznych okresów zamkniętych. Mam natomiast akcje PKO BP i PZU. Poza tym lokuję oszczędności w funduszach inwestycyjnych — tłumaczy Herbert Wirth, prezes KGHM.
— Nabycie akcji spółki przez członków zarządu wiąże się z koniecznością respektowania wielu przepisów i procedur dotyczących raportowania, okresów zamkniętych etc. W czasie IPO PZU możliwe było nabycie jedynie 30 akcji. Zakup tej niewielkiej liczby nakładałby na mnie różnego rodzaju zobowiązania. Dlatego zdecydowałem się ich nie kupować. Zwykle menedżerowie posiadają akcje firm, którymi zarządzają, po ich przydziale w ramach programów motywacyjnych dla kadry zarządzającej. W Grupie PZU takiego programu nie ma — tłumaczy Andrzej Klesyk, prezes PZU.
— Oczywiście uważam, że akcje PKN Orlen są doskonałą inwestycją i z pewnością inwestowałbym w nie, gdyby przepisy dawały większą elastyczność w inwestowaniu przez osoby zarządzające. Równocześnie jednak mam świadomość, że czystość zasad jest wartością samą w sobie — i jest to główny powód, dla którego nie inwestuję także w akcje innych spółek. Jako prezes spółki giełdowej, który na co dzień styka się z różnymi informacjami wynikającymi z rozmów czy negocjacji, uważam, że nie powinienem zarabiać na giełdzie — mówi Jacek Krawiec, prezes PKN Orlen.
Nie traktuję zakupu akcji PKO BP jako zwykłej transakcji giełdowej. Chciałem w ten sposób pokazać, że ufam w możliwości rozwojowe banku i dbam o niego nie tylko jako menedżer, ale również akcjonariusz. Uważam, że szefowie dużych instytucji powinni tak postępować, by dawać pracownikom dobry przykład.
OKIEM ANALITYKA
Zakup akcji to dowód wiary w spółkę
ROLAND PASZKIEWICZ
szef działu analiz CDM Pekao
Sytuacja, w której prezes inwestuje w kierowaną przez siebie spółkę, oznacza, że wierzy w jej wartość. Ważny jest też cel kupna udziałów — czy jest to przejaw długoterminowego zaangażowania, czy też do zakupu skłoniła go np. atrakcyjna wycena spółki. Z punktu widzenia innych inwestorów udział władz w akcjonariacie jest korzystny bez względu na powody. Jeżeli porównamy średnią długość pracy na stanowisku prezesa w spółkach państwowych i prywatnych, okaże się, że pierwsza jest o wiele krótsza. Poza tym w zarządach państwowych firm zasiadają profesjonalni menedżerowie, podczas gdy częścią prywatnych kierują współzałożyciele, czyli osoby przyzwyczajone do ryzykowania własnych pieniędzy. Inaczej zarząd buduje biznes, z którym jest związany na dobre i na złe, a inaczej w przypadku pracy na kontrakcie.