Mimo że w ubiegłym tygodniu krytyk zapowiedział, że nie będzie się już trudnił ocenianiem win z Bordeaux i skupi się na tych z Kalifornii, już po kilku dniach w „Hedonist’s Gazette” zamieszczono jego kolejny bordoski ranking. Noty przyznane zostały m.in. winom z rocznika 2009, które degustowane były jeszcze w styczniu tego roku — wypadły bardzo dobrze, a autor wyraził się nawet, że „2009 jest współczesną wersją 1982”, co ewidentnie było pochlebne. Najnowszą tabelę zestawiono jednak z wcześniejszą punktacją z „The Wine Advocate” i tak jak Haut Brion czy
Montrose wciąż miały po 100 pkt., Pape Clément awansowało do poziomu 100 pkt. z 95 pkt. Zanim ujawniono, że tym razem wino posmakowało krytykowi bardziej, cena skrzynki wynosiła na giełdzie Liv-ex 835 GBP — teraz kosztuje ponad 1,1 tys. GBP, co oznacza wzrost o 35 proc. Analitycy londyńskiej platformy nie są do końca pewni, czy taki poziom utrzyma się długo, ale nic też nie wskazuje, żeby wpływ not Parkera miał się niebawem osłabić. Żeby wyobrazić sobie taki obrót sprawy, trzeba przyjąć perspektywę samego Pape Clément, bo château pamięta jeszcze czasy, kiedy na rynek wina nie wpływał Robert Parker, tylko papież — winnica jest w Bordeaux najstarsza, a z uwagi na to, że kler miał w niej początkowo całkowity udział, Pape Clément z etykiety to właściwie Klemens V. © Ⓟ