Pawlak stracił na opcjach

Dawid Tokarz
opublikowano: 2009-03-12 00:00

Jako szef Warszawskiej Giełdy Towarowej Waldemar Pawlak odnosił sukcesy — dzięki kolegom z agencji rolnych, opanowanych przez PSL.

Nowe fakty z kariery

biznesowej ministra i wicepremiera

Jako szef Warszawskiej Giełdy Towarowej Waldemar Pawlak odnosił sukcesy — dzięki kolegom z agencji rolnych, opanowanych przez PSL.

Opisując wczoraj stworzony przez wicepremiera Waldemara Pawlaka układ towarzysko-biznesowy żyjący z publicznych pieniędzy, "Dziennik" wywołał burzę. Historię Warszawskiej Giełdy Towarowej (WGT), którą szef PSL zarządzał w latach 2001-05, potraktował jednak marginalnie. Niesłusznie. Jak w soczewce widać w niej wspomaganie prywatnych celów państwowymi pieniędzmi. Pojawia się też wątek, wyjaśniający niezwykły dla Pawlaka wigor, jaki wicepremier wykazuje w walce z opcjami walutowymi.

Wszyscy pomagali

Prezesem WGT, kontrolowanej przez potentata rynku zbóż Zbigniewa Komorowskiego, Pawlak został w maju 2001 r. Jeszcze w 2001 r. pośrednictwo w obrocie mięsem, masłem i zbożem dało jej zaledwie 1,5 mln zł przychodów i aż 3,4 mln zł strat. By wyjść na zero, WGT musiała co najmniej dwukrotnie zwiększyć przychody. Już w 2003 r. Pawlakowi udało się znacznie więcej. Przychody spółki sięgnęły 5,8 mln zł, a jej zysk netto 2,7 mln zł. Obroty produktami rolnymi na WGT wzrosły z 442 mln zł w 2001 r. do 1,26 mld zł dwa lata później.

Czy obecny wicepremier zasłużył na tytuł menedżera roku? Właśnie w 2003 r. resort rolnictwa uruchomił system dopłat wyrównawczych dla podmiotów skupujących zboża konsumpcyjne, a swoje dołożyła Agencja Rynku Rolnego (ARR), której spółka Arrtrans wystawiła na WGT towary za ponad 1,1 mld zł. I resort rolnictwa, i ARR, i Arrtrans kontrolowali wtedy politycy lub nominaci PSL. To oni swoimi decyzjami dali zarobić WGT, czyli Pawlakowi i Zbigniewowi Komorowskiemu (wówczas także posłowi PSL).

To nie koniec. Podległa ARR Fundacja na Rzecz Rynków Rolnych udzieliła WGT 250 tys. zł dotacji. Pomogła też Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR), inna państwowa agencja podległa ludowcom, która nie domagała się spłaty przeterminowanej pożyczki, lecz przeciwnie: na 1,4 mln zł cierpliwie czekała aż do 2004 r. Właśnie w 2004 r. obroty WGT spadły ponad dwukrotnie i znów pojawiła się strata: 1 mln zł. PSL był już w opozycji, a rządzący SLD nie chciał wspomagać firmy kontrolowanej przez Komorowskiego.

Strata do przełknięcia

Odwlekając w czasie spłatę pożyczki zaciągniętej w ARiMR, WGT tłumaczyła się kiepską kondycją finansową. W innych kierunkach pieniądze jednak płynęły. Na uruchomiony w październiku 2003 r. "komputerowy system informacji rynkowej z bazą danych, głównie artykułów rolnych" spółka kierowana przez Pawlaka, wydała 100 tys. zł. Beneficjentem był Internetowy Instytut Informacji, kontrolowany przez… Pawlaka.

Pożyczkę z ARiMR WGT zaciągnęła jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku. Pozwoliła sfinansować zakup działki w Warszawie o powierzchni 1,75 ha. W 2004 r. Pawlak z Komorowskim postanowili ją sprzedać. Walne spółki przeprowadzenie transakcji powierzyło zarządowi, nie określając przy tym żadnych jej warunków. Protestowali mniejszościowi akcjonariusze, ale zdecydowały głosy rodziny Komorowskich.

Działkę kupił jeden z deweloperów za 7,2 mln EUR. By zabezpieczyć się przed ryzykiem walutowym, Pawlak postanowił zawrzeć 123 kontrakty terminowe na ponad 6 mln EUR. Skorzystanie z opcji nie było dobrym rozwiązaniem. Przez dwa miesiące kurs euro wzrósł z 4,02 do 4,25 zł i trzeba było przełknąć dużą stratę (ponad 1 mln zł).

Bez odpowiedzi

Sprzedaż nieruchomości nie poprawiła sytuacji WGT. Z akt rejestrowych spółki wynika, że i po niej grozi jej utrata płynności. Mimo to wicepremier z PSL może dobrze wspominać przygodę z WGT. Tylko w 2005 r. za "zarządzanie i nadzorowanie" spółki zainkasował 285 tys. zł.

Beneficjentem pieniędzy nie był on, lecz jego firma: Wyszukiwanie Informacji Profesjonalnej (WIP, Pawlak pracował tam jeszcze w 2006 r.). "Dziennik" ujawnił, że to ta spółka w 2006 r. kupiła apartament w Żyrardowie, by rok później sprzedać go Iwonie Katarzynie Grzymale, prywatnie konkubinie Pawlaka. Nam udało się dowiedzieć, że spółka WIP na tej transakcji straciła. Mieszkanie kupiła za 329 tys. zł, a sprzedała za 315 tys. zł, przy czym ceny nieruchomości w tym czasie wzrosły o ponad 30 proc.!

Firma WIP specjalizuje się w dziwnych transakcjach. W czerwcu 2005 r. kupiła 12 zestawów komputerowych tylko po to, by od razu wynająć je Fundacji Rozwoju (FR) należącej do PSL i kierowanej przez… Waldemara Pawlaka.

Dlaczego FR, która — jak pisaliśmy w "PB" — dysponuje dużym majątkiem, sama nie kupiła potrzebnych jej komputerów, a zamiast tego wolała regularnie co miesiąc płacić aż 7 tys. zł spółce, też kontrolowanej przez wicepremiera Pawlaka? To i wiele innych pytań dotyczących niejasnych interesów Waldemara Pawlaka na razie pozostaje bez odpowiedzi. Wczoraj nie udało nam się do niego dotrzeć. Mimo zapowiedzi, nie odniósł się też publicznie do zarzutów wysuniętych przez "Dziennik". W artykule opublikowanym przez "Dziennik" wicepremier stwierdził jedynie, że nie widzi nic niestosownego w opisanych przez gazetę wydarzeniach.

Fundacja Pawlaka narusza prawo

Fundacja, która przejęła udziały spółek Waldemara Pawlaka, nie składa

sprawozdań z działalności. Czy wicepremier

ma coś do ukrycia?

Wczorajszy "Dziennik" ujawnił, że Waldemar Pawlak należące do niego udziały w spółkach zaparkował w Fundacji Partnerstwo dla Rozwoju (FPdR). I pytał: czy wicepremier ukrywa majątek, jak publicznie twierdzi jego wieloletnia małżonka Elżbieta? To pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi. Wątpliwości wzmaga jednak fakt, że — jak ustaliliśmy — FPdR nie składa sprawozdań z działalności. A prawo mówi jasno: wszystkie fundacje mają obowiązek co roku, do 31 marca, złożyć sprawozdanie za rok poprzedni tzw. ministrowi właściwemu. Ten wymóg dodatkowo potwierdza art. 33 statutu FPdR. Kilka miesięcy temu odwiedziliśmy ministerstwo rolnictwa, w którym powinny być sprawozdania FPdR. Nie było żadnych od 2000 r. A to jest naruszenie prawa.

Zbierając informacje o interesach Waldemara Pawlaka, udało nam się jednak sporo dowiedzieć na temat FPdR. Fundacja, założona przez byłego, najbliższego doradcę Pawlaka, później przez kilka lat kierowana przez niego samego, a od grudnia 2006 r. przez jego 71-letnią matkę Mariannę, zgodnie ze statutem ma zajmować się "tworzeniem warunków zapewniających wszechstronny rozwój społeczności lokalnych, tak miejskich jak i wiejskich, mikroregionów i regionów, a także rozwój Polski jako makroregionu kulturowego i gospodarczego w skali Europy i świata".

To na papierze. A w praktyce? Co najmniej od 2002 r. nie prowadzi dosłownie żadnej działalności. Jest tylko wehikułem, w którym Pawlak zaparkował udziały w spółkach Wyszukiwanie Informacji Profesjonalnej (WIP, w 2005 r.) i Internetowy Instytut Informacji-3I (w 2003 r.).

Mimo to FPdR zdarzało się wykazywać zyski. Dla przykładu: w 2003 r. było to 120 tys. zł. Zgodnie z prawem zyski fundacji są nieopodatkowane, ale pod warunkiem, że będą przekazane na działalność statutową. Tymczasem FPdR od lat w ogóle działalności statutowej nie prowadzi, co rodzi kolejne pytanie bez odpowiedzi.

Jednym z takich pytań postawionych przez "Dziennik" było to, dlaczego wicepremier w oświadczeniach majątkowych nie wykazał 45 tys. zł wpływów ze sprzedaży udziałów w WIP. Z naszych informacji wynika, że nabywca tych udziałów, czyli FPdR, po prostu do dziś za nie nie zapłaciła. Nie miał i do dziś nie ma na to pieniędzy.

Dawid

Tokarz