Tym razem nie było niespodzianki. Po trzech bankach, które na przekór niskim stopom procentowym pokazały dobre wyniki, mamy pierwszy, który nie oparł się presji. Pekao pokazał, co prawda, lepszy wynik niż przed kwartałem i przed rokiem i przebił oczekiwania analityków, ale dobry rezultat zawdzięcza przychodom ze sprzedaży części portfela obligacji. Bank zarobił 741 mln zł wobec 651 mln zł oczekiwanych przez rynek.
— Gdyby nie jednorazowe zdarzenie, wynik byłby zgody z oczekiwaniami. Wyniki oceniamneutralnie. Przychody są stabilne, ale wzrost biznesu jest wolniejszy niż w średniej wielkości bankach. To nie jest zarzut, ponieważ Pekao jest dużym bankiem. Jedynym sposobem na ograniczenie negatywnego wpływu stóp procentowych jest zwiększenie sprzedaży, co jednak będzie trudne do zrealizowania — uważa Tomasz Bursa, analityk Ipopema Securities.
— Struktura wyników Pekao na tle wszystkich banków, które opublikowały raporty, jest najgorsza. Najważniejsze są dwie linie rachunku wyników: wynik odsetkowy i prowizyjny, a tu spółka nie zaskoczyła na plus — stwierdza Iza Rokicka, analityk DI BRE Banku.
Wynik odsetkowy był o 8,7 proc. gorszy niż przed rokiem (1,082 mln zł). Wpływy z opłat i prowizji skurczyły się rok do roku o 1 proc. (673 mln zł).
— Nie oceniam wyników jako złe. Odpowiadają one raczej trendom, jakie występują w sektorze bankowym. Pierwszy kwartał dla Pekao był słaby, drugi podbudowany przez wynik z obligacji, całość półrocza nie najgorsza. Czekamy, co będzie dalej — mówi Iza Rokicka.
Więcej też będzie można powiedzieć o banku, kiedy wyniki opublikuje PKO BP.
— Moja prognoza to 688 mln zł. Dynamiki przychodów podstawowych będą podobne do tych w Pekao. Presja na wynik odsetkowy jest taka sama, możliwe jest sezonowe odbicie w wyniku prowizyjnym, nie spodziewałabym się zysku z obligacji, a jeśli już, to bardzo nieznacznego — mówi Iza Rokicka.