Odpowiedź nie jest prosta, tym bardziej że 95 proc. win na polskich półkach sklepowych w ogóle do leżakowania się nie nadaje! Wśród chętnie wylegującej się winnej arystokracji widać pewną klasowość. Do tych najlepszych z najlepszych należy Chateaux Petrus. To ulubione wino wielu znakomitości, w tym Kennedy’ego i Nixona. Do księgi Guinnessa Petrus trafił z innego powodu — był okrasą najdroższego w historii obiadu w restauracji, gdy trzech wielkich bankierów testowało najlepsze roczniki. A właśnie one są dzisiaj szczególnie w cenie. Skrzynka (12 butelek) z 1982 osiągnęła na aukcji ponad 14 tysięcy funtów, stale idzie w górę rocznik 1990. Przeciętnie 20 proc. rocznie. Ci, którzy w niego zainwestowali, mogą liczyć na wielokrotną przebitkę!
Maleńkie ilości
Podaż Petrusa na rynku jest niewielka. Rocznie trafia do sprzedaży jedynie 42 tys. butelek. I nie będzie więcej! Winnice Petrusa to jedynie 11 hektarów powierzchni, wspaniałej gliniastej ziemi położonej na „Palateau de Pomerol”. Petrus to wino jednoszczepowe — zdecydowanie zdominowane przez Merlot. Złych roczników Petrus na rynek nie wypuszcza. Nie ma też tzw. drugich win. Po prostu Petrus — albo nic. Krążą legendy o tym, do jakich środków sięga się w Petrusie, by zbiory były udane. Przed przymrozkami chronią fruwające nisko helikoptery, przed nadmiarem wilgoci — rozkładana między krzewami folia. Dębowe beczki, w których leżakuje wino, są wymaczane w wodzie, by żadne niepożądane drzewne aromaty nie przemknęły się do eliksiru. Korki też są moczone i wielokrotnie sprawdzane. Muszą być perfekcyjne. Nie ma mowy o żadnej filtracji.
Winny nuworysz
Jak na warunki francuskie, Petrus to nuworysz, wielką karierę zrobił stosunkowo niedawno. Tak naprawdę zabłysnął po 1945 roku. W tym czasie wszystkie akcje Societe Civile du Chateau Petrus przejęła Madame Loubat. Głęboko przeświadczona o unikalności swoich win promowała je, gdzie mogła. Przełomowym momentem był rok 1947. Pani Loubat podarowała skrzynkę Petrusa na ślub Elżbiety II. Oprócz pani Loubat na uroczystości została zaproszona jej siostrzenica i późniejsza spadkobierczyni fortuny — pani Lacost. Tej ostatniej towarzyszył przyjaciel i doradca Andre Bordes. O nim więcej za chwilę...
Samo pojawienie się Petrusa na królewskim ślubie nie miałoby zapewne większego rynkowego przełożenia. Konieczna była promocja. Swoje dzisiejsze sukcesy Petrus zawdzięcza przede wszystkim przedsiębiorczemu Jean-Pierre Mouex. Ten wynegocjował sobie najpierw prawa wyłączności sprzedaży na cały świat. Musiał na nim nieźle zarabiać, bo z czasem stać go było na odkupienie akcji od spadkobierczyni Petrusa — madame Lacost. Z wyjątkiem prawa do 51 proc. udziału w zyskach. Pani Lacost jest dziś sędziwą osobą, ma 98 lat. Mimo że do dziś gra utwory Liszta i Chopina, „przyjaciele”, wspomagani opiniami psychiatrów, uzyskali nadzór sądowy nad finansami milionerki. Jej wieloletni przyjaciel (ten sam, który towarzyszył jej na ślubie), dziś 86-letni Andre Bordes, został sądowym pełnomocnikiem majątku, szacowanego na 60 milionów euro.
Zrobiło się nieprzyjemnie
Bomba wybuchła w 2002 roku, kiedy to bratanek i spadkobierca seniorki, Guy Petrus- Lignac, wniósł oskarżenie przeciwko trzem osobom z jej najbliższego towarzystwa, w tym pełnomocnikowi, zarzucając, że przetrzymują ją w poniżających warunkach, żywią podgniłym mięsem i przeterminowanymi puszkami. W niewyjaśnionych okolicznościach zniknąć miały także z jej prywatnej piwniczki setki butelek bezcennego trunku. Ale to tylko czubek góry lodowej. Ostatni okres „nadzoru” zaobfitował w wiele nagłych finansowych ruchów. W 2001 roku wyrażono zgodę na sprzedaż rodzinie Moueix (za 4 miliony euro) wszystkich praw do udziału w zyskach ze sprzedaży win. Wcześniej nikt o tym nie chciał słyszeć. Przyjaciele-doradcy podejrzani są o udział w niekorzystnej sprzedaży dwóch innych legendarnych winnic będących własnością pani Lacost — Chateau Latour a Pomerol oraz Chateau Lafleur-Merissac. Jakie mieli zyski z tych transakcji — trudno na razie dociec. Jedno pewne — ktoś zafundował staruszce, za jej własne pieniądze, ubezpieczenie na życie warte 8 milionów euro. Dziwnym zbiegiem okoliczności beneficjentami w razie śmierci są właśnie przyjaciele-doradcy.