Zmiana kadencji dosłownie nastąpi w czwartek 6 sierpnia około godz. 10.04, gdy elekt zakończy składanie przysięgi wobec Zgromadzenia Narodowego. W sytuacji przekazywania przez prezydenta pałeczki samemu sobie realnie nic się nie zmienia, co najwyżej niektórzy funkcjonariusze w kancelarii. Niewątpliwie jednak kadencja 2015-20 na kilka zdań podsumowania zasługuje.

Rzeczpospolita Polska ma ustrój parlamentarno-gabinetowy z domieszką prezydencką. Realne znaczenie najwyższego urzędnika w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu zależy nie tyle od niego, ile od jego relacji z większością rządową. W tym kontekście Andrzej Duda miał warunki cieplarniane — poza trzema miesiącami na początku stanowił razem z macierzystą partią PiS polityczną sitwę. Rzadkie ciche dni między wychowankiem a prezesem związane były z kilkoma zaskakującymi wetami, zwłaszcza w 2017 r. wobec ustaw sądowych. Po czasie okazało się, że czysto osobistą przyczyną krnąbrności prezydenta było rozpychanie się z uprawnieniami przez ministra Zbigniewa Ziobro. Gdy Andrzej Duda odzyskał decyzyjne zabawki — wszystko podpisał. Ale raz zrobił macierzystej partii naprawdę brzydki kawał, zatrzymując nowelizację kodeksu, dzięki której PiS wyrwałoby kilka dodatkowych mandatów do Parlamentu Europejskiego przy niezmiennej liczbie głosów w urnach. Generalnie jednak Andrzej Duda był żywym automatem podpisowym, który wykonywał zlecenia nie tylko co do meritum, lecz także terminu — gdy partia żądała, to podpisywał w minuty. Właśnie legislacja była najsłabszym punktem całej kończącej się kadencji — doktor Andrzej Duda jest osobiście odpowiedzialny za upadek w Polsce zasad dobrego stanowienia prawa. To przepychanie w Sejmie rządowych projektów bez konsultacji jako fałszywek poselskich, natychmiastowe przechodzenie do drugiego i trzeciego czytania, łączenie kilkuset najróżniejszych merytorycznie poprawek w dwa glosowania… Co najmniej kilkadziesiąt tak przeforsowanych przez PiS ustaw prezydent bezwzględnie powinien zawetować, ponieważ tryb ich uchwalenia urągał legislacyjnym kanonom. Niestety, partyjne korzenie i uwarunkowania taką reakcję wykluczyły. Profesor Jan Zimmermann, promotor doktoratu Andrzeja Dudy, przez pięć lat musiał wstydzić się za wychowanka. Osobiście zaś przez całą kadencję zastanawiałem się, czy Andrzej Duda nie odczuwa prawniczego wstydu wobec… Kingi! Córka potwierdzała zdawaniem egzaminów na Jagiellonce nabywanie prawniczych kwalifikacji, natomiast ojciec absolwent deptał fundamenty akademickich podręczników.
Dla równowagi wybrałem także największy plus prezydentury 2015-20. To teza bardzo pomyślna dla kręgu czytelniczego „Pulsu Biznesu”. Bezdyskusyjnie pozytywnie wypada ocenić rozpinanie przez prezydenta symbolicznego parasola nad polskimi przedsiębiorcami. Najsilniejszym znakiem stało się kontynuowanie przyznawania Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP, czyli autorskiej inicjatywy Aleksandra Kwaśniewskiego, odrzuconej przez Lecha Kaczyńskiego, wznowionej przez Bronisława Komorowskiego i podjętej przez Andrzeja Dudę. Co bardzo ważne — z utrzymaniem ciągłości numeracji edycji od początku. Do tego można dodać aktywność prezydenta w promowaniu polskiego biznesu za granicą, Andrzej Duda sporo czasu poświęcił dyplomacji ekonomicznej. Słabszą jego stroną w relacjach z przedsiębiorcami i generalnie tematami gospodarczymi była znowu legislacja. Najbardziej jaskrawym przykładem okazała się tzw. ustawa frankowa, która niby przeszła, ale niczego nie rozwiązała.