Chociaż polityka mieszkaniowa nie była dla żadnej ze stron głównym temat przedwyborczej kampanii, poszczególne partie zdążyły zaproponować wyborcom kilka rozwiązań.

Decydujący głos w sprawie rynku nieruchomości będzie należał w najbliższym czasie do polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy już od jakiegoś czasu przekonywali elektorat nowymi mieszkaniami w cenie nieprzekraczającej 3 tys. zł za mkw. Do ceny nie należy jednak wliczać wartości gruntu, bo ten przeznaczony miałby być z zasobów państwowych, które zagospodarowane zostałyby lokalami pod tani wynajem z możliwością wykupu.
— Wiem z doświadczenia, że ziemia jest bardzo kosztochłonnym elementem w budowie mieszkań, szczególnie w dużych miastach, ale takie rozwiązanie problemów lokalowych byłoby skuteczne tylko pod warunkiem, że mieszkania powstałe na przekazywanych pod budowę gruntach nie będą od razu sprzedawane, a odpowiednio tanio wynajmowane — komentuje Jarosław Skoczeń z grupy Emmerson.
Na rynek mieszkań pod wynajem zwróciła również uwagę Platforma Obywatelska, zapowiadając nowy program budowy 30 tys. mieszkań w horyzoncie 10 lat, a także Nowoczesna, która przedstawiła propozycję skierowaną w pierwszej kolejności do inwestorów. Podatkowa zachęta dla inwestujących w lokal na wynajem miałaby najpierw doprowadzić do zwiększania podaży, a później do oczekiwanej obniżki stawek, co zdecydowanie ożywiłoby rynek.
Zwiększenie oferty mieszkań na wynajem znalazło się również wśród postulatów Zjednoczonej Lewicy czy Partii Razem, przy czym pierwsza z nich podkreślała przy tym również rolę okazjonalnego najmu, a druga wyliczyła, jak społeczeństwo zyskać mogłoby nawet ponad 100 tys. mieszkań. © Ⓟ