Gdy ze spółki z udziałem skarbu państwa odchodzi po cichu — albo wylatuje z hukiem — menedżer wysokiego szczebla, pierwsze pytanie zazwyczaj brzmi: „ile dostanie odprawy?”. Wynagrodzenia z tytułu zakazu konkurencji i odszkodowania z tytułu rozwiązania umowy, wpisane w kontrakty menedżerskie, w przypadku największych spółek opiewają zazwyczaj na setki tysięcy złotych i nazywane są „złotymi spadochronami”. Już chwilę po exposé premier Beaty Szydło „wysokie opodatkowanie odpraw i obniżenie pensji w zarządach” zapowiedział z trybuny sejmowej Jarosław Kaczyński.

Błyskawiczny projekt
Słowa prezesa szybko przekuto w ciało: jeszcze w środę grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości wniosła projekt ustawy, zmieniającej ustawę o podatku dochodowym. Zgodnie z nim, w celu „przeciwdziałania patologiom, polegającym na przyznawaniu wyjątkowo wysokich odpraw oraz odszkodowań z tytułu zakazu konkurencji” specjalną, aż 65-procentową stawką PIT będzie objęta ta część odprawy, która jest nadwyżką ponad trzymiesięczne wynagrodzenie menedżera. W przypadku zakazu konkurencji normalną stawką będą objęte pieniądze (równowartość miesięcznych pensji), wypłacane menedżerowi przez 12 miesięcy. Wszystko ponad to także załapie się na 65-procentowy próg. Nowy podatek z pewnością może liczyć na poklask szerokiej publiczności.
— Jest to rozwiązanie efektowne politycznie, budzi skojarzenie z podatkami nakładanymi w niektórych krajach na premie wypłacane menedżerom w sektorze bankowym po wybuchu kryzysu finansowego, a także z dawno zapomnianym podatkiem od nadmiernego wzrostu wynagrodzeń w sektorze publicznym, zwanym potocznie popiwkiem — mówi Filip Świtała, doradca podatkowy.
Pomysł i wykonanie
Eksperci podkreślają jednak, że podatki są instrumentem przeznaczonym do zapewnienia dochodów państwu i używanie ich w innych celach budzi wątpliwości.
— Nie powinno się za ich pomocą ani kogoś edukować, ani karać — a w tym przypadku mamy do czynienia z karaniem tych, którzy mają zapisane w kontraktach wysokie odprawy. Celem spółek państwowych powinno być przyciągnięcie jak najlepszych menedżerów i na tym również polu konkurują one z przedsiębiorstwami prywatnymi. Państwo ma oczywiście prawo wprowadzić proponowane rozwiązanie, pojawia się jednak pytanie o konsekwencje dotyczące postrzegania atrakcyjności pracy w spółkach państwowych, i co za tym idzie jakości kadry menedżerskiej — mówi Andrzej Pośniak, doradca podatkowy i partner w kancelarii CMS. Jego zdaniem, problem „złotych spadochronów” jest dobrze zdiagnozowany, bo gigantyczne odprawy dla menedżerów, nawet jeśli pracowali w spółce bardzo krótko, nie powinny być wyłacane.
— W celu ograniczenia tej praktyki państwo powinno zastosować inne rozwiązania. Chodzi przecież o spółki, w których jest ono większościowym udziałowcem, ma więc możliwość wpływania poprzez swoich przedstawicieli na kształt i treść umów — mówi Andrzej Pośniak.
Zniechęcanie do państwowego
Negatywnym skutkiem nowego podatku może być to, co było głównym problemem przy „ustawie kominowej”, regulującej maksymalną wysokość wynagrodzenia członków zarządów państwowych firm. Chodzi o to, że najlepsi menedżerowie będą woleli pracę w sektorze prywatnym, bo będą mogli liczyć tam na znacznie lepsze warunki finansowe.
— Podjęcie pracy w spółkach samorządowych czy skarbu państwa zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem, niezwiązanym jedynie z wynikami pracy na danym stanowisku. Ponadto bardzo często menedżerowie wysokiego szczebla z tzw. korporacji, otrzymując ofertę ze spółki publicznej, wiedzą, że decyzja o zmianie pracodawcy może oznaczać obniżenie wynagrodzenia. Odprawy i zakazy konkurencji rekompensują więc ryzyko, a wprowadzenie wyższego podatku może wpłynąć negatywnie na możliwości zatrudnienia w spółkach publicznych najlepszych menedżerów dostępnych na rynku prac — mówi Sebastian Sala, team menedżer Antal Banking & Insurance. Krótko mówiąc: pieniędzy w budżecie z tego nie przybędzie, a państwowe firmy staną się jeszcze mniej atrakcyjne dla menedżerów.
— Dochody z tego podatku będą symboliczne. Rady nadzorcze w spółkach skarbu państwa są bardzo ostrożne i nie ma obecnie długich okresów odpraw ani zakazów konkurencji. Natomiast tego typu działanie będzie miało negatywny wpływ na postrzeganie atrakcyjności pracy w spółkach skarbu państwa. Już teraz ściągnięcie menedżerów z tzw. rynku jest niełatwym zadaniem — mówi łowca głów z wieloletnim stażem na polskim rynku, który zastrzega anonimowość. Na tym wątpliwości się nie kończą. Zgodnie z projektem, nowy podatek będzie dotyczył menedżerów ze spółek, w których skarb państwa albo samorządy „dysponują większością głosów na walnym zgromadzeniu lub zgromadzeniu wspólników”. Tymczasem w części najpotężniejszych spółek, notowanych na giełdzie — takich jak PKN Orlen, PZU, KGHM, PKO BP, Grupa Azoty czy Tauron — skarb państwa co prawda ma pakiet kontrolny i szczególne uprawnienia wpisane w statutach, ale większości na walnym nie posiada. Ma ją natomiast w PGNiG, Lotosie, PGE, Enerdze, Enei i JSW. © Ⓟ