Płatności zbliżeniowe bliżej niż dalej

Magdalena WierzchowskaMagdalena Wierzchowska
opublikowano: 2012-06-13 00:00

Po wakacjach będzie można już płacić telefonem. Do m-płatności przekonały się sceptyczne telekomy. Banki też widzą w tym biznes. Niektóre tylko własny

Na rynku płatności mobilnych zrobił się spory ruch. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, latem w Polsce pojawią się pierwsze Samsungi Galaxy S III, które zostały przygotowane na Olimpiadę w Londynie (i tam zadebiutują). To pierwsze nowoczesne smartfony działające w technologii NFC (ang. Near Field Communication), która polega na tym, że na karcie SIM zapisane są informacje, jakie mieści chip w karcie płatniczej, dzięki czemu telefonem można płacić w sklepie jak kartą zbliżeniową. Wystarczy telefon przybliżyć do terminalu płatniczego — i zapłacone. Niestety, polski debiut m-płatności będzie ograniczony, bo trafi tylko do grupy VIP klientów Visy, sponsora olimpiady. Projekt od strony telekomunikacyjnej spina Orange (również sponsoruje zawody), a karty — pre-paidy, niepowiązane z kontem bieżącym — dostarczy BZ WBK. Ale niedługo po tym debiucie usługa powinna pojawić się na szerokim rynku.

Przeszkody do pokonania

Według naszych informacji, BZ WBK pracuje nad jeszcze innym projektem m-płatności, tym razem wspólnie z Polkomtelem, z którym kilka miesięcy temu, jako pierwszy w Europie, wprowadził przelewy esemesowe. Jesienią udostępni klientom korzystającym z pakietu Avocado usługę płatności NFC z użyciem komórek.

Na finiszu znajduje się też inny projekt m- -płatności, zainicjowany i koordynowany od początku przez Mastercard. Dwa lata temu stworzył koalicję z udziałem banków i telekomów, by wypracować standard dla rynku płatności mobilnych. Najpierw jej uczestnicy nie mogli porozumieć się do co szczegółów biznesplanu, kto na czym ma zarabiać i kto komu płacić. Ostatecznie stanęło na tym, że operatorzy będą pobierali opłatę za miejsce na karcie SIM, gdzie będą zapisane dane bankowe.

— Operatorzy stworzą platformę technologiczną, a bank będzie mógł „wynająć” część karty SIM do świadczenia usług bankowych. Będzie również zarządzał kompletem informacji o usłudze finansowej, dzięki czemu klienci nie powinni mieć obaw o bezpieczeństwo. Operator otrzyma jedynie stałą opłatę od banku, którą szacuję na ok. 4-6 EUR rocznie — mówi Krzysztof Sieczkowski, dyrektor rozwoju produktów i kontentu Orange Polska.

Po ustaleniu biznesmodelu pojawiły się przeszkody natury technologicznej — to pierwszy w tej skali projekt na świecie i niektóre rozwiązania nigdy wcześniej nie były testowane. Na koniec okazało się, że na rozruch usługi musi zgodzić się Komisja Nadzoru Finansowego, a ma z tym problem. Część infrastruktury obsługującej system jest outsource’owana i znajduje się poza Polską, co nie podoba się nadzorowi. Bariery są systematycznie eliminowane, ale skutecznie opóźniają rynkową premierę m-płatności. Pierwotnie miała się odbyć już w tym miesiącu, jednak, jak wynika z naszych informacji, termin debiutu komercyjnego opóźni się o kilka miesięcy. Po stronie operatorów najlepiej przygotowany jest T-Mobile. Operator chciał wprowadził płatności mobilne najpierw w pierwszym kwartale 2012 r., potem — jeszcze przed EURO 2012. Nie udało się.

— Jesteśmy technologicznie gotowi do wdrożenia usługi, ale na pytanie, z kim i kiedy, odpowiemy, jak tylko ustalimy szczegóły — mówi Małgorzata Rybak-Dowżyk, dyrektor biura komunikacji korporacyjnej T-Mobile.

Duże banki na własną rękę

Z naszych ustaleń wynika, że od strony banków najbardziej zaawansowane w przygotowaniach są Millennium, Polbank, BRE Bank oraz ING Bank Śląski. Do mastercardowej koalicji należy również m.in. BZ WBK (mimo że równolegle pracuje nad własnym rozwiązaniem), a także Pekao. Nie ma w tym gronie największego banku — PKO BP.

Jak już pisaliśmy, przygotowuje własny system płatności mobilnych, oparty nie na technologii NFC, lecz na aplikacjach ściąganych na telefon. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też, że Pekao, chociaż należy do aliansu Mastercarda, podąża tą samą ścieżką i pracuje nad własną aplikacją do m-płatności. Obydwa banki nie oglądają się na NFC, ponieważ upłynie jeszcze sporo czasu, zanim na rynku pojawi się większa liczba telefonów dostosowanych do płatności zbliżeniowych. Aplikację można natomiast wgrać na każdy niemal telefon. Poza tym w tym systemie banki nie muszą negocjować warunków i płacić operatorom. O ile przez lata operatorzy patrzyli sceptycznie na hurraoptymizm bankowców w sprawie płatności mobilnych, teraz i oni w nie uwierzyli, zwłaszcza że strona technologiczna, czyli brak odpowiedniej liczby telefonów przestaje być problemem.

— Szacuję, że w przyszłym roku będzie na polskim rynku ok. 0,5-1 mln telefonów umożliwiających płatności NFC. To daje potencjalną liczbę klientów, na tyle dużą, że warto o nich zawalczyć — mówi Krzysztof Sieczkowski.