Po premierze Techland przyjrzy się giełdzie

Grzegorz SuteniecGrzegorz Suteniec
opublikowano: 2020-03-04 22:00

Producent gier rozważy IPO. Po premierze największego tytułu — „Dying Light 2”, a przed premierą kolejnej dużej gry

 

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Co na temat debiutu giełdowego sądzi Paweł Marchewka
  • Ile Techland przeznaczy na Dying Light 2

Techland, jeden z największych krajowych producentów gier — znany z takich tytułów jak „Dying Light”, „Dead Island” czy „Call of Juarez” — już od wielu lat kokietuje inwestorów, sygnalizując rozważenie debiutu na warszawskiej giełdzie. Blisko 30 mld zł kapitalizacji CD Projektu i wyceny innych giełdowych deweloperów na razie nie są wystarczającą motywacją dla Pawła Marchewki, prezesa i właściciela wrocławskiej firmy, do ubiegania się o status spółki publicznej.

WIELE POKUS:
WIELE POKUS:
Zgłaszają się do nas od czasu do czasu jacyś inwestorzy branżowi, było kilka zapytań, ale nie mam w planach sprzedaży — mówi Paweł Marchewka, prezes i właściciel Techlandu.
fot.Tomasz Walków

— Największe firmy growe są notowane na giełdzie i my też jej się przyglądamy, ale nie zapadły żadne decyzje. Dajemy sobie radę bez giełdy. Giełda to nie tylko korzyści, ale również obowiązki. Teraz mamy dużą elastyczność i niezależność, realizujemy projekty z kapitałów własnych i nie musimy się z tego tłumaczyć — mówi szef Techlandu.

Przesłanki do IPO

Wiosną tego roku Techland planował wydać grę „Dying Light 2”, jednak zdecydował, że potrzebuje trochę więcej czasu i przełożył premierę. Dopiero po oczekiwanym sukcesie produkcji nastąpi dobre okno czasowe, aby rozważyć IPO.

— Teraz koncentrujemy się na „Dying Light 2” i myślę, że po premierze będzie czas na to, żeby ewentualnie pomyśleć o IPO. Jeśli pojawią się projekty, które przekroczą nasze możliwości, zarówno pod względem skali, jak też liczby, wówczas giełda będzie ciekawym rozwiązaniem — mówi Paweł Marchewka.

Poza finansowaniem rozwoju portfolio jedną z potencjalnych przesłanek do IPO może być chęć zdobycia pieniędzy na akwizycje.

— To ciekawy kierunek rozwoju. Na razie nie mam jednak żadnego konkretnego celu, ale go nie wykluczam. Potencjalna akwizycja mogłaby jednak posłużyć zwiększaniu naszego potencjału do robienia kolejnych gier — mówi prezes.

Wielkie oczekiwania

Do tej pory w „Dying Light”, która miała premierę w 2015 r., zagrało ponad 18 mln osób. Oczekiwania co do drugiej odsłony gry są więc adekwatnie wyższe. Szacowane nakłady na produkcję gry to około 100 mln USD, bez marketingu, czyli dwa razy więcej niż na pierwszą część. Wydawcą będzie Techland, a w dniu premiery gra wyjdzie na Xbox One, PlayStation 4 i PC.

— To będzie nasza największa produkcja. Trudno powiedzieć, z jakiej wielkości sprzedaży w pierwszym roku byłbym zadowolony. Konkretnej liczby nie mam. Na pewno chciałbym, aby było to skokowo więcej niż przy pierwszej części gry — mówi Paweł Marchewka.

Spółka ma konkretne plany w sprawie ujawnienia daty premiery „Dying Light 2”, ale szczegółów nie ujawnia. Daty premier z reguły podawane są na dużych imprezach branżowych, jak np. targi E3. Ze względu jednak na epidemię koronowirusa niektóre zostały odwołane, np. marcowe targi GDC w San Francisco. Paweł Marchewka nie obawia się jej negatywnego wpływu na premierę gry.

— Nie uważam, że odwoływanie targów gier ze względu na koronawirusa jest dużym zagrożeniem dla premiery, choć jakiś wpływ zapewne ma. Zmieniłoby to na pewno plan komunikacyjny, a nie realność premiery — mówi prezes.

Do tej pory niewiele wiadomo o kolejnym tytule Techlandu. Szef studia informuje tylko, że tym razem na nową produkcję Techlandu gracze będą czekali krócej niż na „Dying Light 2”.

— Chcemy skrócić cykl wydawniczy i premiera nowego tytułu może nastąpić w około dwa lata po premierze „Dying Light 2”. Nowy tytuł będzie porównywalny wielkością dotej gry. Będzie oparty na zupełnie nowym IP — informuje Paweł Marchewka.

Nad nowym tytułem w studiu w Warszawie pracuje obecnie około 100 osób.