Poczta nie obciąży Integera

[MZAT]
opublikowano: 2012-01-26 00:00

Krakowski sąd odrzucił powództwo giganta. Poczta nie złoży jednak broni.

Ile mogą być warte kawałki kartonu i metalowe blaszki, ważące kilkanaście gramów? Według Poczty Polskiej (PP) — co najmniej 60,71 mln zł plus odsetki. Takiego odszkodowania państwowy gigant pocztowy chce od alternatywnego doręczyciela, spółki Integer.pl, za wkraczanie na obszar zarezerwowany dla molocha. W toczącym się od kilkunastu miesięcy sporze doszło do pierwszych rozstrzygnięć. Dawid się cieszy, Goliat narzeka.

— Sąd Okręgowy w Krakowie w całości oddalił powództwo Poczty Polskiej. InPost i Integer. pl w pełni akceptują wyrok sądu — mówi Rafał Brzoska, prezes Integera.

Poczta Polska, choć w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej, zapewnia o szacunku dla postanowień sądu, nie zamierza składać broni i nadal „jest przekonana o słuszności swoich racji”.

„Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem postanowienia sądu Poczta Polska podejmie wszystkie działania mające na celu ochronę ekonomicznych i prawnych interesów spółki” — czytamy w komunikacie.

PP nie komentuje szerzej sprawy. O co chodzi w wojnie listonoszy? O najlżejsze przesyłki, ważące maksymalnie 50 g. PP ma do końca tego roku prawnie zagwarantowany monopol na ich doręczanie. Uzasadnienie jest proste — Poczta musi prowadzić i utrzymywać nierentowne oddziały na terenie całego kraju — tak aby każdy Kowalski mógł wysłać list z każdego miejsca w Polsce. O ile w kartkach pocztowych z wakacji wielkich pieniędzy nie ma, to już o leciutkie listy masowo rozsyłane przez duże firmy warto walczyć. Tymczasem prywatni listonosze nie mogli ich przyjmować po cenie niższej niż 2,5-krotność stawki PP.

Do obejścia przepisów wystarczył drobny trick — dodawanie tekturek i blaszek obciążających listy. Pocztę takie praktyki oburzyły, Integer zaś tłumaczył, że wszystko jest w porządku, bo blaszki dorzucają sami nadawcy. Wyrok nie jest prawomocny.

340

dni Tyle pozostało do pełnej liberalizacji rynku pocztowego w Polsce.