Pomysł na budowę Hotelu Lenart w Wieliczce zrodził się spontanicznie.




— Razem z mężem bardzo dużo podróżowaliśmy prywatnie i służbowo, prowadząc hurtownię i galerię sztuki współczesnej. Zauważyliśmy, że w miejscowościach turystycznych na świecie jest mnóstwo hoteli wypełnionych po brzegi turystami, choć daleko im do Wieliczki z kopalnią wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Zdaliśmy sobie sprawę z ogromnego potencjału naszej rodzinnej miejscowości. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę i zdecydowaliśmy się na budowę hotelu. Włożyliśmy w jego powstanie wszystko, co mieliśmy — pieniądze, ogrom czasu, mnóstwo ciężkiej pracy, a także wiele nerwów i nieprzespanych nocy... — wspomina Elżbieta Lenart, współwłaścicielka Hotelu Lenart.
Motyw drzew
Najtrudniejsze były początki. W miejscu, w którym stoi hotel, był tylko wielki dół i trudno było uwierzyć, że plany państwa Lenartów mają szanse powodzenia. Później, podczas budowy, było ciężko, a nawet niebezpiecznie.
— Kiedyś, pomagając naszym pracownikom, spadłam z dachu na rusztowanie i złamałam nogę. Dziś myślę o tym z lekkim przerażeniem,ale wtedy dopiero po tygodniu pojechałam do szpitala, bo chciałam nadal pracować. Zdarzały się też inne trudne sytuacje, np. kiedy budowlańcy źle zabezpieczyli teren i kawałek drogi zaczął się zapadać. Z perspektywy czasu wiem, że każda tego typu przeciwność sprawiała, iż stawaliśmy się silniejsi i jeszcze bardziej zdeterminowani w dążeniu do celu. Dlatego nam się udało — twierdzi Elżbieta Lenart.
Hotel ruszył w sierpniu 2013 r. Jego właściciele zdecydowali, że musi się wyróżniać na tle konkurencji. Zaprojektowali i urządzili go tak, jakby chcieli w nim zamieszkać.
— Postawiliśmy na architekturę nowoczesną, futurystyczną, z metalową siatką ze stali nierdzewnej na elewacji, w którą wplecione są drzewa. Motyw drzew widoczny jest zresztą w całym hotelu. Począwszy od wystroju po nazwy sal konferencyjno-bankietowych, np. Klonowa, Wiśniowa, Oliwkowa — opowiada właścicielka.
Jak kameleon
Znakiem rozpoznawczym hotelu jest też 46-metrowy komin, wspomnienie po starej cegielni, a obecnie najwyższa budowla Wieliczki, wpisana do rejestru zabytków. To od niego zięła się nazwa Restauracji pod Kominem,
która jest sercem hotelu. Znajduje się w nim 55 pokoi standardowych i siedem apartamentów. Każdy jest inaczej urządzony i dopasowany do różnych potrzeb gości.
— W łazienkach na podłodze pod warstwą żywicy epoksydowej zatopione są cytaty sławnych ludzi i powiedzonka w różnych językach — informuje Elżbieta Lenart. Hotel ma także 11 sal konferencyjnych, które mogą pomieścić w sumie nawet 900 osób. Ich ściany są mobilne, co oznacza, że jedno pomieszczenie można podzielić na kilka mniejszych albo nadać mu najkorzystniejszy dla gości kształt. Takie rozwiązania przydają się m.in. podczas targów, szkoleń bądź kilkugodzinnych konferencji, kiedy niezbędne jest wydzielenie osobnego pomieszczenia gastronomiczno-cateringowego.
— Nasz hotel jest jak kameleon. Rano może się tu odbywać konferencja dla kilkuset osób, zaledwie kilka godzin później uroczysty bankiet, duża impreza taneczna lub koncert, a następnego dnia chrzest, komunia albo wesele — zapewnia Ryszard Lenart, współwłaściciel hotelu.
Choć Hotel Lenart działa dopiero od dwóch lat, odbyło się w nim wiele koncertów. Wystąpili m.in. Mela Koteluk, Katarzyna Groniec, Anita Lipnicka i John Porter, Stanisław Sojka, Edyta Geppert, Irena Santor, a nawet znane kabarety, m.in. Limo i Formacja Chatelet. Za kilka tygodni zaśpiewa zaś Krystyna Prońko.
— Bardzo często słyszymy, że nasz hotel z zewnątrz wygląda bardzo nowocześnie, a w środku jest tradycyjny i czuć w nim domową atmosferę. I rzeczywiście, codziennie się staramy, żeby tak było. Kiedyś w środku nocy przyjechał do nas Australijczyk. Tłumaczył, że jest po trzech dniach męczącej podróży i bardzo głodny. Dopytywał, czy o tej porze ma szansę zjeść u nas choć kromkę chleba. W pół godziny sama urządziłam dla niego ucztę z najlepszych produktów, jakie mieliśmy w chłodniach. Był tak zaszokowany, że chciał mnie całować po rękach. Od tego czasu już kilka razy był u nas z rodziną i znajomymi — wspomina Elżbieta Lenart.
Właściciele zapewniają, że starają się tak traktować wszystkich gości. Dzięki temu często słyszą od osób, które przychodzą tu na koncerty lub cotygodniowe imprezy taneczne, że traktują te wyjścia jak odwiedziny u dobrych znajomych. Do Hotelu Lenart przyjeżdżają także ludzie znani z gazet lub telewizji — politycy, muzycy, aktorzy, gwiazdy sportu. W 2014 r. rodowity wieliczanin bokser Artur Szpilka spędził tu ostatni tydzień przed swoją najważniejszą wówczas walką w karierze z Tomaszem Adamkiem, a tuż po otwarciu hotelu zamieszkał w nim podczas trasy koncertowej zdobywca Grammy Kenny Garrett z muzykami.
— Udało się nam stworzyć hotel, który jest rozpoznawalny jako nowoczesne centrum szkoleniowo-konferencyjne, ale też miejsce, w którym odbywają się znakomite wesela, imprezy okolicznościowe, koncerty największych gwiazd naszej estrady. Mamy fanów na całym świecie, o czym świadczy ponad milion wejść na Google+ i wiele „polubień” na Facebooku — mówi Ryszard Lenart. Choć dla hotelu z krótką historią to naprawdę duże osiągnięcie, właściciele nie chcą na tym poprzestać.
— Mamy sporo pomysłów i zaskakujących planów na przyszłość, ponieważ w hotelu pracują fantastyczni, pracowici i kreatywni ludzie. Na razie nie chcemy jednak odkrywać wszystkich kart. Będziemy się starali pozytywnie zaskakiwać naszych gości — zapewniają Elżbieta i Ryszard Lenartowie. &
Spójna koncepcja. Właściciele Hotelu Lenart postawili na futurystyczną architekturę z metalową siatką na elewacji, w którą wpleciono motyw drzew. Przewija się on zresztą wszędzie, m.in. w pokojach i salach konferencyjno-bankietowych