Podatek na kilka filmów

Magdalena Wierzchowska
opublikowano: 2005-04-06 00:00

Z nowego podatku od firm medialnych państwo zgarnie 130 mln zł. Resort obiecuje, że dzięki temu powiększy pulę finansowanych filmów.

Trudno znaleźć wśród przedsiębiorców i środowisk filmowych osoby popierające ustawę o kinematografii, nad którą w przyszłym tygodniu powinna głosować sejmowa komisja kultury. Jednak — zdaniem Ministerstwa Kultury, pomysłodawcy projektu — ustawa pozwoli wyjść polskiej produkcji filmowej z zapaści, w której znajduje się obecnie, dzięki spodziewanym 130 mln zł dodatkowych rocznych wpływów do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (PISF).

— Dzięki tym pieniądzom powinno powstać 35-40 filmów fabularnych rocznie, podczas gdy w tym roku prawdopodobnie powstaną 22 filmy dofinansowane z pieniędzy publicznych — mówi Agnieszka Odorowicz, wiceminister kultury.

Z tej kwoty 70-80 mln zł powinno być przeznaczane bezpośrednio na produkcję filmową, reszta pieniędzy ma pójść na inwestycje w kina, dopłaty do kopii filmowych, promocję filmu czy dofinansowanie prac nad scenariuszami.

Protesty przedsiębiorców

Duża część tej kwoty, bo prawie 100 mln zł rocznie, ma wpłynąć od właścicieli kin, dystrybutorów filmowych, stacji telewizyjnych, operatorów platform satelitarnych i telewizji kablowej. Te środowiska ostro protestują przeciwko ustawie. Nie podoba im się głównie to, że ministerstwo chce na nich nałożyć kolejny podatek, obok wielu innych, które muszą obecnie płacić, oraz obawiają się, że te środki nie zostaną należycie wykorzystane.

— Nie ma szans, by te środki zostały racjonalnie wydane —ocenia Krzysztof Kajda, ekspert PKPP Lewiatan.

— Wcale mnie to nie dziwi, że się denerwują, bo denerwowali się w całej Europie, gdy wprowadzane były podobne ustawy. Tego rodzaju kontrowersje pojawiały się wszędzie, gdzie obciążono nadawców, dystrybutorów czy telewizje kablowe — mówi Agnieszka Odorowicz.

Zmiany w perspektywie

Ustawa ma stworzyć warunki do prywatyzacji przedsiębiorstw filmowych, głównie wytwórni filmów dokumentalnych i fabularnych — tak, by za pięć lat PSIF był jedyną państwową firmą powiązaną z przemysłem filmowym.

— Restrukturyzacja branży może się udać, tylko gdy będzie więcej pieniędzy na kinematografię. Wiele wytwórni żyje głównie z wynajmowania majątku i sprzedawania prawa do swoich filmów, nie produkując nic nowego. Takie firmy trzeba będzie zlikwidować. Ale są też takie, które chętnie się sprywatyzują — mówi Agnieszka Odorowicz.

Na jednym końcu skali jest będąca w słabej kondycji finansowej Wytwórnia Filmów Fabularnych we Wrocławiu, na drugim — dobrze prosperująca Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie.