Pogoda dla ostrożnych inwestorów

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2011-05-16 00:00

Koniunktura w polskiej gospodarce wydaje się dzisiaj wyjątkowo przewidywalna i poukładana. W ubiegłym roku rozwijała się w tempie około 4 proc. rocznie i większość prognoz krążących po rynku mówi, że w bieżącym i przyszłym roku dynamika będzie podobna. A zatem trzy lata z rzędu ze stabilnym, przyzwoitym wzrostem — co by nie mówić, to wyjątkowo dobry, bo spokojny, czas dla gospodarki i obywateli.

W co w takich warunkach warto inwestować? Najlepszy czas na szukanie okazji był w szczycie kryzysu, ale ciągle okazje do zarobku są. Nadal atrakcyjna wydaje się giełda. Chociaż WIG20 od swojego dołka w lutym 2009 r. urósł już o 120 proc., to nie jest wykluczone, że jeszcze trochę pójdzie w górę. Największe banki centralne świata ciągle pompują w globalną gospodarkę potężne sumy, co podtrzymuje nadpłynność na rynkach finansowych. Póki to drukowanie pieniądza nie spowoduje wybuchu inflacji, akcje zdrowych spółek i udziały w funduszach inwestycyjnych powinny przynosić inwestorom zyski.

Nadal modne jest też złoto. Cena kruszcu liczona w dolarach rośnie od początku minionej dekady — zdążyła w tym czasie pójść w górę sześciokrotnie. Kto dziesięć lat temu zainwestował w złoto, miał nosa. Zwłaszcza w ostatnich latach ten wzrost przyspieszył (drukowanie pieniędzy również tu nie było bez znaczenia). Nadal jednak jest szansa, że bańka na złocie prędko nie pęknie. Cena złota idzie w górę, kiedy w światowej gospodarce dzieje się coś niepokojącego, a takich wydarzeń cały czas nie brakuje. Tylko w ostatnich miesiącach rynkami finansowymi wstrząsały wieści o rewolucjach w Afryce Północnej, o tsunami w Japonii i wycieku radioaktywnym w Fukushimie, o konieczności ratowania zagrożonej bankructwem Portugalii, a niedawno zaostrzyły się też spekulacje o tym, czy Grecja odmówi spłaty części długów i wyjdzie ze strefy euro. Póki żyjemy w tak ciekawych czasach, złoto powinno drożeć.

Jak wypadają nieruchomości? Tu ocena potencjału inwestycyjnego jest trudna. Z jednej strony, popyt na mieszkania w polskiej gospodarce się nasila, a o kredyt hipoteczny coraz łatwiej, co wspiera podwyżki cen. Z drugiej jednak, coraz więcej projektów deweloperskich oddawanych będzie w najbliższych latach do użytku, co wspiera spadek cen. Konia z rzędem temu, kto przewidzi, które z tych zjawisk okaże się silniejsze.

Słabą inwestycją wydają się natomiast waluty — wszelkie prognozy mówią, że złoty będzie powoli zyskiwał do dolara i euro. Od niedawna tendencję tę wspiera duet ze Świętokrzyskiej — Ministerstwo Finansów i Narodowy Bank Polski. W kwietniu te instytucje ogłosiły, że rząd za pośrednictwem banku centralnego będzie wymieniał euro z funduszy unijnych na rynku, a nie — jak dotąd — na wewnętrznych rachunkach NBP. Rząd ma takiej "amunicji" 13-14 mld EUR w tym roku i pierwsze strzały już padły.

Inwestycją dla mało wymagających są też lokaty bankowe. Większość może przynieść w perspektywie roku realną stratę — odsetki zostaną zjedzone przez inflację.