Syndyk zakładów ogłosił już piąty przetarg, ale nie chce sprzedawać ich majątku w częściach
Nieoficjalnie wiadomo, że Pol-Mot Holding ma produkować autobusy z chińską firmą.
W 2008 r. zakłady samochodowe Jelcz z grupy firm Sobiesława Zasady znalazły się w upadłości. Do fabryki wszedł syndyk. Utrzymanie produkcji autobusów nie powiodło się. W 2009 r. syndyk ogłosił pierwszy przetarg na sprzedaż zorganizowanej części przedsiębiorstwa. Przetarg zakończył się fiaskiem, podobnie jak trzy kolejne. Nie zgłosił się żaden inwestor, choć... jest jeden wyjątek. Od miesięcy rozmowy z syndykiem prowadzi Pol-Mot Holding, grupa działająca w branży motoryzacyjnej, producent maszyn rolniczych (giełdowa Warfama) i deweloper.
Chińskie tropy
Do przetargów Pol-Mot jednak nie staje, bo zainteresowany jest tylko jedną rzeczą.
— Chcemy kupić znak towarowy Jelcz. Mimo paru wątpliwości, nadal ma on pewną wartość na polskim rynku — mówi Andrzej Zarajczyk, prezes Pol-Mot Holding.
Logo Jelcza miałoby ułatwić holdingowi wprowadzenie na polski rynek nowych autobusów. Firma zajęłaby się ich licencyjnym montażem i sprzedażą w kraju. Andrzej Zarajczyk nie ujawnia, kto jest jego partnerem. Według naszych informacji, chodzi o jednego z chińskich producentów autobusów. Szef Pol-Motu przyznaje, że montaż odbywałby się w halach dzierżawionych od syndyka Daewoo Motor Poland w Lublinie.
Franciszek Gaik, prezes Polskich Autobusów — firma niegdyś reprezentowała Jelcza w grupie Zasady, nie chciał komentować pomysłu firmy kierowanej przez Andrzeja Zarajczyka. Plany Pol-Motu co do chińskich autobusów jednak nie zaskakują. Pol-Mot montuje w Polsce ciągniki na licencji chińskiej. Ma też homologację na chińskiego pick-upa Grand Tiger. Uruchomienie jego montażu — także w Lublinie — wstrzymał kryzys. Spółka jest jednak zdeterminowana, by produkcja auta przeznaczonego głównie dla rolników w końcu ruszyła.
— Chcielibyśmy rozpocząć produkcję pod koniec roku — deklaruje Andrzej Zarajczyk.
Tymczasem syndyk Jelcza w ubiegły piątek ogłosił piąty już przetarg. Chce sprzedać w całości hale, maszyny i dokumentację zawierającą m.in. prawa do znaku towarowego Jelcz. Po raz kolejny obniżył też cenę. Zaczynał od 29 mln zł, teraz chce już tylko 16 mln zł. Rozstrzygnięcie 20 lipca.
Wyjście awaryjne
— Nie wykluczam, że jeśli znowu nikt się nie zgłosi, będzie to ostatni przetarg na zorganizowaną część przedsiębiorstwa. Wołałbym nie sprzedawać jednak majątku w częściach. Gdybym sprzedał np. hale, nie miałbym co zrobić z maszynami — mówi Marek Rybak, syndyk Jelcza.
Podkreśla też, że nawet gdyby doszło do sprzedaży na części, nie wydzieli z całej dokumentacji Jelcza (np. projekty techniczne, prawa do znaków towarowych konkretnych autobusów) części dotyczącej znaku towarowego.
— Jeśli Pol-Mot będzie zainteresowany, może kupić wszystkie dokumenty — podkreśla Marek Rybak.