W poniedziałek o godz. 10 minął termin składania aplikacji na stanowisko prezesa PKO BP i członków zarządu. Do objęcia jest maksymalnie dziewięć posad – tyle zgodnie z regulaminem banku może liczyć ścisłe kierownictwo. Kandydaci mogą ubiegać się o więcej niż jedno stanowisko. Według naszych informacji do piątku zgłosiło się 50 chętnych, z których kilku jest zainteresowanych fotelem prezesa. Dla porównania w 2009 r., gdy z funkcji szefa banku został odwołany Jerzy Pruski, gotowość przejęcia po nim schedy zgłosiło 14 kandydatów, a łącznie rada nadzorcza odebrała aż 38 aplikacji na stanowiska w zarządzie. W konkursie w 2011 r. zainteresowanych posadą prezesa było czterech menedżerów. W 2014 r. – dwóch.
Czarny koń wyścigu
Udało nam się ustalić nazwiska kilku menedżerów ubiegających się o stanowisko szefa banku. Trudno wskazać faworyta, bo każdy z zawodowych życiorysów, które będzie rozpatrywać komitet nominacji, jest mocny. Jest jednak czarny koń.
To Jakub Karnowski, który w konkursie wystartował z grupą menedżerów. Kojarzony jest głównie jako były prezes PKP, a nie fachowiec z branży finansowej. Nie bez powodu jednak grupa menedżerów, których ściągnął do naprawy przewoźnika, była nazywana przez jego przeciwników w spółce „bankomatami”. Do PKP przyszedł z grupy PKO BP. W 2008 r. został prezesem PKO TFI i przeprowadził repolonizację spółki kilka lat wcześniej, niż hasło to stało się modne. Udziałowcem funduszu z 25-procentowym pakietem był Credit Suisse Asset Management. Nie był to dobry partner dla banku. Jakub Karnowski odkupił pakiet akcji od Szwajcarów, wykorzystując sprzyjający transakcji kryzys finansowy 2008 r.
Fotel prezesa PKP objął w 2012 r. a rok później sprywatyzował - przez giełdę - spółkę transportową - PKP Cargo. W 2015 r. PKP Cargo kupiły czeską firmę kolejową AWT, a cztery lata później lubelska prokuratura, znana ze ścisłej współpracy z resortem Zbigniewa Ziobry, zarzuciła Jakubowi Karnowskiemu, a także reszcie zarządu i radzie nadzorczej (łącznie 12 osobom), że wartość transakcji była zawyżona o 245 mln zł. Na początku 2024 r. prokurator zmienił zdanie - z rzekomo przepłaconych 245 mln zł zrobiło się 8,7 mln zł zawyżonego wynagrodzenia dla DM PKO BP, który obsługiwał transakcję w Czechach.
Warto dodać, że ta sama prokuratura na początku 2024 r. postawiła zarzuty Zbigniewowi Jagielle w związku z tym, że PKO BP wypłacił ekwiwalenty pieniężne z tytułu zaległego urlopu członkom zarządu (co wynikało wprost z ustawy kominowej, która zaczęła wtedy obowiązywać).
Ani toczące się przez siedem lat postępowanie, ani zarzuty nie wpłynęły na karierę Jakuba Karnowskiego. Od kilku lat zasiada w radach ukraińskiej poczty, kolei państwowych, a także HSBC Banku Polska i Allianza (jest szefem komitetu audytu), czyli instytucji nadzorowanych przez KNF.
Jego atutem w konkursie o najwyższe stanowisko w PKO BP może okazać się nie tylko bogate doświadczenie biznesowe, wykraczające poza rynek finansowy. Potencjalny as w rękawie to znajomość ukraińskich realiów, która może przydać się bankowi, jeśli Polska zechce odegrać istotną rolę w odbudowie tamtejszej gospodarki.
Trzecie podejście innowatora
Nie mniej bogate jest dossier Sławomira Lachowskiego, twórcy mBanku. Jest to już jego trzecie podejście do prezesury PKO BP. Stawał w szranki w latach 2009 i 2011. Bez sukcesu. Gwiazda Sławomira Lachowskiego jako innowatora wyprzedzającego epokę nieco przybladła, gdyż w ostatnich latach wiele jego projektów biznesowych: SmartBank, Golden Sand Bank, Wealthseed zakończyło się niepowodzeniem. W dużej mierze stało się to jednak za sprawą niesprzyjającego splotu okoliczności rynkowych. Samym pomysłom trudno odmówić innowacyjności.
Warto pamiętać, że Sławomir Lachowski, zanim w BRE Banku zaczął zakładać mBank, był wiceprezesem PKO BP i twórcą pierwszego w tym banku rachunku osobistego z prawdziwego zdarzenia.
Były szef detalu z ambicjami
Z naszych informacji wynika, że do PKO BP, ale tym razem na posadę prezesa, chciałby też wrócić Jacek Obłękowski. W zarządzie banku zasiadał dwa razy - w latach 2002-07 i 2011-16. W przerwie pracował w Dominet Banku i BNP Paribas (wtedy był to 14. bank w kraju). Jacek Obłękowski zna się na detalu. Na koncie ma wdrożenie płatności za pośrednictwem aplikacji IKO, która stała się podstawą Blika. Po odejściu z PKO BP wywołał spore zamieszanie projektem utworzenia mobilnego banku opartego na blockchainie, którego jednak nie udało się zrealizować.
Powrót po latach szef ryzyka
Wychowankiem PKO BP jest kolejny kandydat - Krzysztof Dresler. Był w tym banku dyrektorem w latach 2001-07, potem wszedł do zarządu jako szef ryzyka. Odszedł w w 2011 r. Startował wtedy w konkursie na prezesa, przegrał. Potem nie udało mu się ułożyć relacji z ludźmi Zbigniewa Jagiełły, który przejął stery banku. Od tamtego czasu prowadzi własną firmę, angażuje się też w inne przedsięwzięcia: biznesowe, sportowe i społeczne.
Wiceprezes z bogatym CV
Wojciech Papierak dwa razy walczył o posadę prezesa PKO BP (w latach 2009 i 2011), startując z pozycji wiceprezesa odpowiedzialnego za detal. Ma bogate bankowe CV, które zaczyna się od PKO BP na przełomie wieków. Potem były: Multibank, Nordea, znowu PKO BP, FM Bank i Plus Bank. W międzyczasie menedżer kierował PHN, a od czterech lat zarządza firmą EDC.
Dwóch z Banku Pocztowego
Kolejny kandydat, Tomasz Bogus, nie pracował w banku, do którego startuje, ale piętro niżej w grupie kapitałowej - w latach 2008-14 r. był prezesem Banku Pocztowego, w 25 proc. należącego do PKO BP. Branżowe ostrogi zdobył w Multibanku. Z Pocztowego przeszedł do BNP Paribas. Potem założył spółkę faktoringową Fandla, wykupioną dwa lata temu przez Pragmę.
Last but not least – Szymon Midera obecnie kierujący czteroosobowym zarządem PKO BP jako delegat rady nadzorczej. Wielu rynkowych obserwatorów widzi w nim prezesa. Pracownikom banku podoba się jego styl zarządzania. Jest bezpośredni (szybko przeszedł „na ty” z menedżerami) i decyzyjny (widać to po ostatnich zmianach kadrowych w spółkach grupy, z których usunięci zostali partyjni nominaci i funkcjonariusze). Szymon Midera ma ciekawy życiorys zawodowy: jest jednym z budowniczych mBanku. W 2008 r. został wiceprezesem, a potem prezesem Banku Pocztowego, który usiłował zmienić z centrum rozliczeniowego Poczty w komercyjny biznes.
Dobra zmiana odsunęła go na boczny tor. Założył serwis społecznościowy Shumee, który zamierzał skomercjalizować, dodając możliwość e-handlu. Zainwestował w niego wszystkie pieniądze, ale pomysł nie wypalił. Przebudował więc biznesplan i stworzył platformę pośredniczącą w transgranicznym e-commerce, stając się jednym z największych graczy na tym rynku w regionie.
Nic nie jest przesądzone
Z naszych informacji wynika, że do konkursu o posady w kierownictwie PKO BO zgłosili się też pracownicy banku: dyrektorzy regionalni i szefowie pionów. Nie wiadomo, czy do stawki dołączył Cezary Stypułkowski, szef mBanku. Był często wymieniany w gronie mocnych kandydatów do PKO BP. Z kręgów władzy płyną jednak głosy, jakoby Donald Tusk, który nie ingeruje w sprawy kadrowe w spółkach skarbu państwa, postawił warunek, żeby w nowym zaciągu preferować menedżerów młodszej generacji.
W pierwszy etapie konkursu rada nadzorcza zapozna się z dokumentami złożonymi przez kandydatów. Jak się dowiedzieliśmy, na razie nie ma szczegółowego harmonogramu - w związku z dużą liczba aplikacji rozważana jest wstępna selekcja kandydatów, którzy zostaną zaproszeni na rozmowę z radą nadzorczą. W pierwszej kolejności zajmie się ona wyborem prezesa.
Jak zwykle przy obsadzie kluczowych stanowisk w spółkach strategicznych na rynku panuje przekonanie, że konkurs to formalność, bo wybór już został dokonany.
- Nic nie jest wyryte w kamieniu. Dynamika w ośrodkach decyzyjnych jest bardzo duża. Kandydatury są wysokiej jakości i każdy wybór się obroni – mówi osoba z kręgów obecnej władzy.
Nowy prezes przejmie rządy w banku, który w ostatnich dwóch latach stał się marionetką w rękach polityków, zatrudniał ludzi z klucza partyjnego. Jego pierwszym i najważniejszym zadaniem będzie praca nad odzyskaniem przez bank dawnej reputacji.
Zwycięzca konkursu będzie też musiał od razu mocno zaangażować się w biznes i przygotować nową strategię, bo obecna nie skupia się na żadnym konkretnym celu. PKO BP musi poważnie przemyśleć szanse i realne możliwości rozwoju w ukrainie. Równocześnie powinien opracować plan ekspansji zagranicznej, bo krajowe podwórko robi się dla niego za ciasne. Pytanie, czy ma do tego ludzi - bo zasoby finansowe raczej tak.
Kolejny obszar wymagający pilnych działań dotyczy e-commerce. PKO BP jako jedyny bank na rynku nie ma nawet własnej bramki internetowej. Sprzedając przed laty udziały w eService’ie, stracił też możliwość rozwijania biznesu z merchantami.
Funkcja prezesa PKO BP, największego banku w kraju, zobowiązuje. Rynek będzie wymagał od niego przejęcia przywództwa w całej branży bankowej. Za rządów PiS została ona mocno poobijana, a jej głos nie był słuchany. Prezes PKO BP musi wziąć na siebie rolę pośrednika, a nawet lobbysty sektora wobec regulatorów i polityków. Spraw do załatwienia na poziomie ustawy jest mnóstwo.
Prezes mógłby, a nawet powinien stać się animatorem rozwiązań pożytecznych dla całego sektora, podobnych do BIK, KIR czy Blika. Wielkim wyzwaniem, ale też szansą, jest rozwój sztucznej inteligencji. pojedynczy bank ma za mało zasobów i danych, żeby w pełni wykorzystać możliwości AI.