Szwedzi lubią Polskę i chętnie tu inwestują. Tymczasem nasi biznesmeni powinni zrozumieć, że mają duże szanse zaistnieć w Szwecji.
„PB”: Jak obecnie wygląda współpraca gospodarcza między Polską a Szwecją. Jak Państwo ją oceniacie?
Dan Person: Gospodarka na świecie, także w Polsce, w ostatnich latach nie była w dobrej kondycji. Wartość inwestycji bezpośrednich w waszym kraju zmniejszyła się. Tymczasem wymiana handlowa między Polską a Szwecją w ostatnim roku wzrosła. Inwestycje dokonywane przez szwedzkie firmy w Polsce są bardzo stabilne, bo Szwedzi zawsze planują je długokresowo. Wiele firm z tego kraju docenia bardzo duży potencjał tutejszej gospodarki, więc lokuje kapitał. Ich menedżerowie po prostu nie podejmują nerwowych decyzji, gdy gospodarka przeżywa chwilowy kryzys.
— Wyobraźmy sobie taką sytuac- ję: szwedzki przedsiębiorca przy- jeżdża do Polski, bo chce tu rozpocząć biznes. Co go najbardziej przeraża?
Dan Person: Często o tym rozmawiamy podczas spotkań. Różnice między Polską a Szwecją są ogromne. Przede wszystkim Szwecją nie doświadczyła wojny od 200 lat. Mentalność ludzi jest przez to zupełnie odmienna. Wszystko jest przemyślane i zaplanowane w bardzo długim okresie. Kiedy się inwestuje, to patrzy się na biznes w perspektywie kilku lat. W Polsce jest zupełnie inaczej. Wasz kraj ma bardzo burzliwą historię — to powoduje, że podchodzi się do biznesu na zasadzie „chwytajmy okazję”. Ludzie nie myślą o tym, co będzie za kilkanaście lat. Liczy się to, co jest teraz.
— Czy to długookresowe myślenie nie przeszkadza szwedzkim biznesmenom w robieniu interesów w Polsce?
Dan Person: Tak, może trochę. Moim zdaniem, najbardziej jednak przeszkadza inna mentalność i odmienne podejście do kultury biznesu. Chodzi mi tutaj o samą atmosferę robienia interesów i co może najważniejsze inny model zarządzania.
Szwedzki styl zarządzania jest bardziej płaski, mniej shierarchizowany. W szwedzkich firmach nie trzeba tworzyć list, na których będzie jasno powiedziane, kto co ma robić. Pracownicy biorą większą odpowiedzialność za całość przedsiębiorstwa, nie są też tak kontrolowani jak w innych krajach. W Polsce, podobnie jak w wielu państwach Europy Zachodniej struktura zarządzania jest pionowa: jest szef, jego zastępca — on z kolei ma pod sobą kierowników. Ludzie w takich firmach często zadają pytanie: „Co mam robić? Mógłby szef wymienić moje zadania, wtedy je wykonam! Jeśli coś do mnie nie należy, to nie będę tego robić”. To jest właśnie ta różnica. Bardzo często wprowadzenie szwedzkiego stylu zarządzania zajmuje w Polsce dużo czasu. Jeśli się jednak uda go wprowadzić, to ludzie są z niego bardzo zadowoleni, widzą, że to działa. Trzeba jednak powiedzieć, że Szwecja i cała Skandynawia znacznie różnią się od reszty świata, bardziej niż Polska.
Artur Swirtun: Pytanie o to, co przeraża szwedzkich inwestorów, słyszymy bardzo często. Myślę jednak, że jest źle postawione. Uważam, że jeżeli coś by ich naprawdę przerażało, to by tu nie inwestowali. A tymczasem szwedzkich firm jest w Polsce wiele. Oczywiście są u nas rzeczy, które nie funkcjonują tak dobrze jak w Szwecji. Klasyczne przykłady, które przytacza się bardzo często, to biurokracja, brak przepisów wykonawczych do ustaw, korupcja.
Anna Jarzabek: Szwedzcy biznesmeni czasami zapominają o tym, że muszą zrozumieć i nauczyć się polskiego stylu robienia interesów. Niestety, niektórzy patrzą na Polskę tylko ze swojej perspektywy, nie licząc się z tym, co jest normą tutaj.
— Poruszyli Państwo problem korupcji. Myślę, że w kontaktach polsko- -szwedzkich możemy mówić o zetknięciu się dwóch skrajności. Jak Państwo to oceniacie — rzeczywiście u nas jest tak źle?
Dan Person: Rzeczywiście korupcja w Polsce jest problemem. Jednocześnie — to chciałbym podkreślić — można w Polsce robić interesy nikogo nie korumpując. Obowiązują tu podobne zasady jak na całym świecie. Jeśli ciężko pracujesz, jeśli masz dobre pomysły, jeśli znajdziesz rynek zbytu — to osiągniesz tu sukces, nie uczestnicząc w korupcji.
Niestety, problemem jest postrzeganie przez Skandynawów państw ze wschodniej Europy. Wielu inwestorów obawia się tego, że chcąc robić tu interesy będą musieli wręczać urzędnikom łapówki. Kiedy tu przyjeżdżają, to okazuje się, że korupcja nie jest aż tak wielkim problemem. Oczywiście gazety, szczególnie ostatnio, donoszą o bardzo wielu aferach, ale moim zdaniem to dobrze. Często mówię swoim partnerom ze Szwecji, że to dobry znak. Media piętnują bowiem osoby zamieszane w korupcję. Czasem jest to gorsze od pójścia do więzienia. Bardzo ważne są też dokonujące się pod wpływem takich informacji zmiany w mentalności ludzi, którzy zaczynają postrzegać korupcję jako coś złego.
Artur Swirtun: Ujawniane ostatnio informacje o dużych skandalach są znakiem zachodzących zmian. Media zaczynają o tym mówić i właśnie dzięki nim prokuratura i inne służby zaczynają walczyć z patologiami. Uważam, że znaczenie problemu korupcji będzie stopniowo malało. Oczywiście te wszystkie afery są przykre, ale ostatecznie ich ujawnienie wyjdzie Polsce na dobre.
— A jak Szwecja patrzy na Unię Europejską i na Polskę w Unii?
Dan Person: Unia Europejska oznacza wolny rynek. Gwarantuje wolność przepływu towarów, ludzi i kapitału. Niezaprzeczalnie sama boryka się z problemami, z których największym jest niestety biurokracja. Jednak Polska powinna odnieść liczne korzyści z członkostwa. Jedną z nich jest to, że część zagranicznych, a wśród nich i szwedzkich firm zacznie na pewno przychylniej patrzeć na Polskę. Członkostwo w Unii będzie dla nich gwarancją stabilności polityczno-gospodarczej waszego kraju.
Artur Swirtun: Nie ma co oczekiwać, że 1 maja wszystko w Polsce się zmieni — bezrobocie zmaleje, deficyt spadnie, ceny nieruchomości pójdą w górę, wzrosną pensje. Tak naprawdę to się od razu nie zmieni. Od 1 maja zacznie się prawdziwa, ciężka praca. Bez niej nie będzie owoców.
Dan Person: Unia pozwoli wielu polskim firmom zaistnieć na rynkach zewnętrznych. Da wielu z nich zaistnienie np. na rynku szwedzkim byłoby bardzo opłacalne. Robienie interesów w tym kraju jest łatwe. Łatwo jest tam zarejestrować firmę, płacenie podatków jest proste, oczywiście biurokracja istnieje i tam, ale za to procedury są przejrzyste — nie ma problemów z interpretacją przepisów. Jeśli polska firma zaproponuje dobry produkt, o dobrej jakości i w niskiej cenie, to ma dużą szansę na sukces. Polscy przedsiębiorcy nie powinni się tego obawiać. Myślę, że tu jest pewien psychologiczny problem — Polacy patrzą na przychodzące do Polski superfirmy z USA, Wielkiej Brytanii czy Szwecji i zapominają o tym, że w UE jest także miejsce dla nich.
Anna Jarzabek, Dan Person i Artur Swirtun z kancelarii Magnusson Wahlin Qvist Stanbrook