300 tysięcy dorosłych Polaków uparcie deklaruje, że nie ogląda telewizji. Jednak 100 tysięcy z nich jest do „złapania” dla reklamodawców z małego ekranu. Tak liczna jest bowiem grupa Polaków bez telewizora, która regularnie ogląda wideo na życzenie (VOD). Ci, którzy nie porzucili telewizorów, także coraz chętniej sięgają po wideo z sieci. Przez ostatnie dwa lata odsetek osób korzystających z VOD wzrósł o ponad 10 proc., do 48 proc. Tym samym rynek reklamy wokół VOD w tym roku zwiększy się o ponad 40 proc. i przebije poziom 120 mln zł.

— Szybciej niż liczba użytkowników VOD rośnie liczba wiernych e-widzów. To medium wyszło więc z fazy medium „testowanego” i dołączyło do stałego repertuaru wielu polskich internautów — ocenia Wojciech Kowalczyk, szef marketingu Atmediów, brokera reklamy m.in. dla serwisów wideo.
Nie tylko YouTube
Dla połowy Polaków seriale i filmy w sieci są ósmym dniem tygodnia w konsumpcji mediów — tygodniowo poświęcają oni na VOD nieco ponad 4 godziny, tyle samo czasu, ile każdego dnia spędza na oglądaniu telewizji. Przez ostatni rok największa rewolucja na rynku VOD dokonała się jednak w głowach Polaków.
Jeszcze rok temu 56 proc. osób deklarowało akceptację dla treści wideo w zamian za darmowy kontent. W tym roku ten odsetek wynosi już 73 proc. Jedynie 20 proc. osób chce płacić za treści VOD. Czyżby więc model YouTube ostatecznie triumfował nad Wisłą? Marcin Pery z Redefine, właściciela Ipli, oponuje.
— Jest wręcz przeciwnie, obserwujemy coraz większy udział procentowy naszych dochodów z płatnych materiałów. Ludzie nie boją się płacić. Oczywiście, zawsze będzie miejsce na ofertę bezpłatną i na ofertę premium — zaznacza Marcin Pery. W tym roku już ponad 20 proc. przychodów Ipli będzie pochodzić z opłat od widzów. Za kilka lat ma to być połowa.
Piramida piratów
Marcin Boroszko, prezes Atmediów, ocenia, że darmowy kontent nie straci na mocy przyciągania widzów i oba modele biznesowe będą miały wiernych widzów.
— W naszym segmencie rynku największą sztuką jest zdobycie takiego widza, za dotarcie do którego reklamodawcy zapłacą dodatkową premię. A na dole piramidy przychodowej VOD i tak będą pirackie serwisy — kwituje Marcin Boroszko.
Zgadza się z tym Marcin Przasnyski, inwestor internetowy, współwłaściciel m.in. serwisu Vodeon.pl z filmami na życzenie. Zastrzega od razu, że uwzględniając pirackie podziemie, królem rynku VOD jest model abonamentowy.
— Według naszych szacunków, 240 pirackich serwisów oferujących m.in. tegoroczne kinowe hity, może w tym roku osiągnąć nawet 250 mln zł przychodów z abonamentu — mówi Marcin Przasnyski i chwali się swoją nową inwestycją w branży VOD : zarabianiem na usługach usuwania pirackich plików filmowych z sieci.