Polacy zbierają sportowe licencje
Przybywa miłośników paralotniarstwa. Licencję podstawową zdobyło już blisko 10 tys. Polaków. Ten sport jest kosztownym hobby, więc na kupno drogiego sprzętu i zagraniczne wyjazdy w góry mogą sobie pozwolić głównie zasobne osoby w średnim wieku.
Na świecie coraz bardziej popularne są sporty ekstremalne, do których należy m.in. paralotniarstwo. W Polsce również ma ono swoich wielbicieli — licencję podstawową zdobyło już blisko 10 tys. osób.
— Sezon dla paralotniarzy trwa od połowy kwietnia do końca września. Wówczas co roku szkoli się u nas przeszło 200 osób. Szkolenia na wyższe stopnie organizowane są rzadko, bo mniej jest na nie chętnych — tłumaczy Tamara Dudek, współwłaścicielka szkoły paralotniarstwa Alti, prowadząca szkolenia na górze Żar.
Przyznaje, że z grupy nowicjuszy uczestniczących w podstawowym kursie, w dalszych szkoleniach bierze udział niewiele ponad 10 proc. Pozostali, to tzw. kolekcjonerzy licencji, posiadający już w swoich zbiorach licencję płetwonurka czy windsurfera.
Według Kamila Antkowiaka, instruktora z Glide Club Gdynia, w ostatnim czasie wśród uczestników jego kursu pojawił się zupełnie nowy typ kursanta.
— Zwykle byli to zakochani w skrzydłach i niebezpieczeństwie studenci i uczniowie. Ostatnio jednak pojawiają się osoby na stanowiskach, z pieniędzmi. Są idealnymi, zrównoważonymi pilotami. Uczą się nie dlatego, że jest to niebezpieczne, ale dla radości latania. Paralotniarstwo staje się ich życiową pasją — opowiada Kamil Antkowiak.
Dla każdego
Ten sport może uprawiać prawie każdy. Nie ma szczególnych wymagań zdrowotnych. Najmłodsi przychodzą na kurs z rodzicami, a najstarszy aktywny miłośnik paralotniarstwa w Polsce przekroczył 70 rok życia.
— Ze wszystkich kategorii lotniczych jest to najdostępniejsza dyscyplina. Nie są wymagane badania lekarskie. Zaleca się, aby nie uprawiały jej osoby z aerofobią oraz ulegające panice — wyjaśnia Witold Kaczyński, instruktor z wrocławskiego Utek SUP’AIR Polska.
Aby poznać prawdziwe uroki tego sportu, potrzebna jest co najmniej licencja A-ograniczona, która upoważnia do samodzielnych lotów na wyższym pułapie.
— Dzięki tej licencji można samodzielnie latać na określonych wysokościach. Do jej uzyskania potrzebny jest dodatkowy kurs. Jego uczestnik otrzymuje wiedzę z zakresu meteorologii, aerodynamiki i przepisów lotniczych — wyjaśnia Tamara Dudek.
Dodaje, że dla uczestników kursów podstawowych szkoła wypożycza sprzęt, jednak posiadacze licencji pierwszego stopnia, którzy chcą kontynuować latanie, muszą się zaopatrzyć we własny sprzęt.
— Sprzęt jest bardzo drogi i łatwo się niszczy. Prowadzenie wypożyczalni nie opłaca się — twierdzi Tamara Dudek.
Samo nowe skrzydło kosztuje powyżej 4 tys. zł. Odpowiednia uprząż, dodatkowy spadochron oraz odpowiednie, wysokie buty, dodatkowo podrażają uprawianie tego sportu. Według specjalistów, cena kompletu dobrego ekwipunku nie powinna przekroczyć 10 tys. zł.
Własny sprzęt i góry
Własny sprzęt oraz licencja drugiego stopnia pozwalają miłośnikom paralotniarstwa zakosztować dłuższych, samodzielnych lotów.
— Wiosną i jesienią korzystamy ze stoków południowych Alp. W lecie przenosimy się do ich centralnej części. Na tego typu wyjazdy zabierane są tylko osoby, które osiągnęły pewien stopień umiejętności. W Alpach mają szansę pobicia własnych rekordów lotów. Odległości, jakie przebywają na skrzydle, to 80-100 km — wyjaśnia Grzegorz Olejnik, mistrz Polski w paralotniarstwie, prowadzący zajęcia w szkole Uplands Paragliding, specjalizującej się w organizacji wyjazdów zagranicznych.
— Wyjazdy zagraniczne są przeznaczone dla koneserów. Nasz klub nie zarabia na nich. Zwykle z grupą największych zapaleńców jedziemy w góry: do Austrii albo na Słowację — dodaje Kamil Antkowiak.
W Polsce paralotniarze latają głownie w górach: Nosal w Zakopanem, Skrzyczne w Szczyrku, góra Żar w Międzybrodziu. Kursy prowadzone są prawie w każdym mieście, gdzie jest lotnisko sportowe.
Agnieszka Ostojska
[email protected] tel. (22) 611-62-24