Karą pieniężną za nieuzasadnione niestawiennictwo na rozprawie ukarała byłą księgową WGI Consulting sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska, prowadząca ponowny proces szefów Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI). Księgowa miała zeznawać jako świadek. Wezwanie odebrał mąż, ale na rozprawie się nie stawiła. Wezwanie na maj sąd skieruje do niej zarówno pocztą, jak i przez policję. Podobnie ma być z dwojgiem innych świadków, którzy nie stawili się 16-17 kwietnia 2024 r. Tyle że w ich przypadku nikt nie odebrał wysłanych pocztą wezwań. Sąd będzie więc sprawdzał w bazie PESEL, gdzie mieszkają.
Takie działania nie są jeszcze planowane wobec Marka S., byłego wieloletniego dyrektora KNF i KPWiG (poprzedniczka prawna KNF), który też nie odebrał wezwań do sądu wysłanych na dwa adresy przekazane przez KNF. Mariusz Cyran, radca prawny KNF, dostarczył bowiem jeszcze numer telefonu byłego dyrektora nadzoru i sąd podejmie próbę skontaktowania się z nim telefonicznie.
Księgowe pamiętają niewiele
16 kwietnia zeznania w sądzie składały główna księgowa WGI i jej zastępczyni. Ta ostatnia była też koordynatorem ds. organizacji domu maklerskiego (DM). Właśnie w związku z przekształceniem WGI w WGI DM została zresztą ściągnięta z DM BOŚ. Tworzyła różnego rodzaju regulaminy niezbędne do uzyskania licencji.
Z zeznań księgowych niewiele wynikało. Po niekiedy 20 latach od opisywanych wydarzeń, często mówiły po prostu „nie pamiętam”. Sędzia odczytywała więc fragmenty ich wyjaśnień z prokuratorskiego śledztwa sprzed lat oraz pierwszego procesu. Obraz, jaki się wyłaniał się z tamtych i obecnych wyjaśnień sprowadza się do tego, że księgowość księgowała głównie kwestie związane z rozrachunkami WGI jako firmy, a dane o saldach klientów tylko zbiorczo na podstawie danych dostarczonych nie do końca wiadomo prze kogo. Do czasu przekształcenia WGI w WGI DM każdy klient miał mieć jednak subkonto w systemie księgowym Symfonia. Potem miało to zostać przeniesione do Systemu WGI, jak nazwano oprogramowanie firmy MAP Groszyk. Do tego programu księgowość nie miała pełnego dostępu.
Obecnie już emerytka twierdziła, że będąc siedem lat główną księgową WGI nie wiedziała, kto sporządzał raporty dla klientów. Zaznaczyła, że były różnice w danych, które księgowała, a tymi podawanymi na zewnątrz. Gdy o to pytała tłumaczono jej, że dane podawane na zewnątrz są poprawne, a rozbieżności wynikają z tego, że ktoś popełnił błąd. Ewentualnych korekt miał dokonywać dział inwestycji, na czele którego stał Józef R. Jest on wśród osób, do których sąd chce dotrzeć z pomocą policji.
- Prawdopodobnie dział inwestycyjny decydował o wycenie obligacji – mówiła koordynatorka ds. organizacji domu maklerskiego.
W swoich zeznaniach z 2011 r. twierdziła, że ujemne salda klientów były na tyle niepokojące, że księgowość wystąpiła z pismem do Józefa R. Obecnie nic już z tego nie pamiętała.
Pracownicy WGI śmiali się z obligacji
Skąd brały się dane na podstawie których WGI Consulting rozpisywał obligacje na poszczególnych klientów nie pamiętał też były zastępca dyrektora generalnego w Polkomtelu, operatorze sieci Plus. Został zatrudniony w WGI jako analityk, co - jak mówił - sprowadzało się do reprezentowania firmy w mediach. Potem zajął się przeliczaniem w Excelu obligacji WGI Consulting na poszczególnych klientów.
- Odszedłem z firmy w dzień odebrania licencji, bo nie dostałem jednego wynagrodzenia. Poza tym powstała atmosfera skandalu. Złożyłem wypowiedzenie z winy pracodawcy – wspominał świadek.
W odczytanych zeznaniach sprzed lat twierdził, że gdy zobaczył konstrukcję z obligacjami WGI Consulting, to uświadomił sobie, że w WGI długo już nie popracuje, bo miał świadomość, że te obligacje służą tylko ominięciu wymogów licencji domu maklerskiego. Mówił też, że pracownicy WGI śmiali się, że nie jest możliwe, by wartość obligacji ciągle rosła, skoro ma odzwierciedlać wycenę aktywów w Wachovii, których cena może się zmieniać.
W zeznaniach sprzed lat twierdził, że zarówno będący obecnie świadkiem Józef R., jak i oskarżony M.S. dokonywali operacji na foreksie, które przynosiły straty. Nie miał wiedzy, by takich operacji dokonywali oskarżeni Ł.K. i A.S.
W odczytanych zeznaniach sprzed lat twierdził, że gdy zobaczył konstrukcję z obligacjami WGI Consulting, to uświadomił sobie, że w WGI długo już nie popracuje, bo miał świadomość, że te obligacje służą tylko ominięciu wymogów licencji domu maklerskiego.
Na samym początku obecnego procesu oskarżony A.S. podkreślał, że jako dyrektor operacyjny piastował funkcję zbliżoną do dyrektora personalnego, jego powołanie na członka zarządu miało charakter czysto techniczny, a nade wszystko nigdy nie podejmował czynności związanych z inwestycjami spółki oraz jej klientów.
17 kwietnia 2024 r. świadek z doświadczeniem nie tylko w Polkomtelu, ale również w NN Investment Partners TFI zeznał początkowo, że dane potrzebne do przeliczania obligacji na poszczególnych klientów dostawał prawdopodobnie na polecenie Józefa R.
- Tak mi się wydaje. Po tylu latach trudno mi to odtworzyć – podkreślał.
Sędzia odczytała jednak jego zeznania z 2007 r. gdy twierdził coś innego. Kilkanaście lat temu mówił, że przeliczeń dokonywał na podstawie ustnego polecenia otrzymanego od oskarżonego A.S. Pamiętał wtedy, że A.S wydał polecenie przydziału klientowi obligacji w liczbie przekraczającej stan środków klienta. Gdy zwrócił na to uwagę, A.S. miał odpowiedzieć, że jest to „nieważne”.
Gdy sędzia zwróciła uwagę na tę rozbieżność z obecnymi wyjaśnieniami świadek sprecyzował, że był ogólny proces przeliczania obligacji, o którym mówił chwilę wcześniej, jak i sytuacje, w których A.S. przychodził wydając polecenia przydziału obligacji przekraczające stany środków klientów.
A.S miał też wydać polecenie umorzenia obligacji 12 klientów.
Na koniec przyszła kolej na Olgę M., byłą główną specjalistkę ds. obsługi klientów w WGI. Na czym polegała ta obsługa, pytała sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska.
- Na oferowaniu produktów, które były wówczas w ofercie domu maklerskiego – wyjaśniła świadek.
Jej wersja roli A.S. w całym przedsięwzięciu również różniła się od przedstawionej przez oskarżonego na samym początku procesu.
- Nie pamiętam, ale wydaje mi się, że A.S. był bardziej związany z obsługa klientów, bo to z nim wyjaśniałam problemy dotyczące zapytań o produkty domu maklerskiego – mówiła świadek.
Podczas poprzedniego procesu – w 2014 r. – zeznawała zaś, że raporty dla klientów przychodziły od A.S. Gdy klient miał jakieś uwagi do raportu był on zwracany do A.S. i po jakimś czasie zazwyczaj wracał w formie satysfakcjonującej klienta.
Proces rozpoczęty w maju 2023 r. – niemal równe 17 lat po odebraniu WGI licencji maklerskiej - ma rozstrzygnąć o odpowiedzialności szefów WGI za to, że w 2006 r. 1156 klientów WGI straciło 247,9 mln zł (na dzisiejsze pieniądze około 660 mln zł). W pierwotnym procesie szefowie WGI zostali uniewinnieni w 2020 r. Stało się to 14,5 roku po upadku WGI, w tym ośmiu latach postępowania sądowego (wcześniej sprawa latami tkwiła w prokuraturze). W 2022 r. sąd apelacyjny odesłał jednak sprawę do ponownego rozpatrzenia.