POLSCY PRODUCENCI NIE DOSTRZEGAJĄ NISZY
Brakuje krajowego wyposażenia dla sportowców rywalizujących w wyścigach psich zaprzęgów
Rodzime firmy dotychczas nie zainteresowały się rynkiem sprzętu dla psich zaprzęgów, choć w naszym kraju nie brakuje zapaleńców zajmujących się tą dyscypliną sportu. Powstaje coraz więcej hodowli psów zaprzęgowych. Na licznych imprezach polscy zawodnicy z powodzeniem konkurują z zagranicznymi. Za psa rasy husky trzeba zapłacić przynajmniej 1,5 tys. zł.
Wyścigi psich zaprzęgów stały się popularne w Polsce siedem lat temu. Wcześniej pojawiły się w ówczesnej Czechosłowacji i na Węgrzech. Miłośnicy tej dyscypliny sportu mają okazję zarobić na swojej pasji.
Husky ze Szwecji
Utrzymanie wyścigowego zaprzęgu łączone jest często z prowadzeniem hodowli psów, które potem są odsprzedawane innym zawodnikom. Widowiskowe zawody stały się również dobrym sposobem na promocję miejscowości turystycznych, położonych wysoko w górach. Corocznie w różnych miejscach odbywa się około trzydziestu wyścigów psów ciągnących sanie lub biegnących z maszerem.
Jeszcze kilka lat temu psy rasy husky, najczęściej spotykane w zaprzęgach, importowało się z zagranicy. Obecnie można je kupić u rodzimych hodowców.
— Pierwszy husky został sprowadzony na Śląsk w 1984 roku. Przyjechał ze Szwecji. Obecnie w naszej hodowli mamy psy o rodowodzie wywodzącym się od południowych sąsiadów. Psa rasy husky, przeznaczonego do biegania w zaprzęgu, można kupić już za około 1,5 tysiąca złotych. Cena nieco większego malamuta czy samojeda jest bardzo podobna. Trzeba jednak pamiętać, że nie są to zwierzęta przeznaczone do trzymania i hodowli w małym mieszkaniu. Psy tej rasy lubią ruch i wysiłek, wymagają przynajmniej 1,5 godziny codziennego biegania — tłumaczy Wojciech Kozik, hodowca z Żor.
Posiadanie psa z rodowodem nie wystarcza, by ścigać się ze światową czołówką. Do zaprzęgu wybiera się osobniki o wyjątkowych predyspozycjach fizycznych i psychicznych — takie psy zawodnicy cenią najbardziej.
— W Polsce istnieją dwie hodowle psów mogących ścigać się z najlepszymi. Początek hodowli Pawła Krzywonia dały zwierzęta sprowadzone z Francji, moja oparła się na psach przywiezionych z Niemiec. Szczeniaki utytułowanych rodziców mogą kosztować do 3 tys. DEM (6 tys. zł). Ich utrzymanie też nie jest tanie — mówi Mateusz Surówka, wicemistrz świata w kategorii zaprzęgów złożonych z czterech psów.
Do uprawiania tej dyscypliny sportu niezbędny jest również odpowiedni sprzęt: specjalne sanki, uprzęże czy przyczepy do transportowania zaprzęgu na miejsce zawodów. W czołówce producentów sań znajduje się francuska firma Extrapol oraz niemiecki Danler. Ich koszt to około 2,5 tys. DEM (5 tys. zł).
Krajowi próbują
Maszerzy z teamu Mateusza Surówki podkreślają, że brakuje krajowego sprzętu do uprawiania tej dyscypliny sportu. Nieliczni, mali producenci, nie są w stanie sprostać wymaganiom rynku, a duże wytwórnie jeszcze nie dostrzegły rodzącego się zapotrzebowania.
— Wyposażenie sprowadza się najczęściej z Czech lub Słowacji. Drewniane sanie, które wystarczą początkującemu zawodnikowi, można kupić już za 1000 zł. Wytwarza je w Czechach Paweł Gyncel, należący do grona znanych sportowców. Również w Polsce można przecież uruchomić produkcję profesjonalnego sprzętu, obniżyłoby to jego cenę o blisko 20 procent. Jednak potrzebne surowce musiałyby pochodzić z importu — szacuje Andrzej Wilczopolski, mistrz świata w kategorii zaprzęgów z sześcioma psami.
Kłopoty techniczne
Brak rodzimych wyrobów nie jest bynajmniej spowodowany małym zapotrzebowaniem na tego typu produkty. Przyczyną są raczej kłopoty z opanowaniem technologii gwarantującej niezawodność i bezpieczeństwo oferowanego wyposażenia. Europejski przemysł wykorzystał już niszę powstałą wraz z nową dyscypliną sportu. Sprzęt światowej klasy prezentowany jest na corocznych targach maszerskich w Niemczech. Poza popularnymi sankami do rekreacji można tam kupić wyposażenie zawodnicze, warte nawet kilkanaście tysięcy złotych.
POKONAĆ KOSZTY: Następne mistrzostwa świata będą organizowane na Alasce. Mamy więc dwa lata na znalezienie sponsora, który mógłby współfinansować nasz udział w tych zawodach — planuje Mateusz Surówka, wicemistrz świata w kategorii zaprzęgów złożonych z czterech psów.
SZEROKI RYNEK: Szacuję, że w Polsce jest około setki poważnych zaprzęgów, które ścigają się na ponad trzydziestu corocznych imprezach — mówi Wojciech Kozik, hodowca z Żor.