W szwedzkich kościołach zamiast tradycyjnych skarbonek na datki proboszczowie coraz częściej ustawiają terminale i, jeśli ktoś chce dać jałmużnę, po prostu wyciąga kartę, przeciąga przez czytnik i wpisuje odpowiednią kwotę. Skandynawia jest najbardziej zaawansowanym regionem świata w rugowaniu gotówki z obrotu, co potwierdza opublikowany właśnie „World Payment Raport 2012” przygotowany przez Cap Gemini, Royal Bank of Scotland i firmę Efma. Pod względem liczby transakcji na jednego mieszkańca pierwsze miejsce zajęła Finlandia (361), wyprzedzając USA.
Na trzecim miejscu są Szwedzi, a Duńczycy mają szóstą lokatę. Polska zajmuje odległe miejsce z ponad 60 płatnościami na głowę. A mimo to zostaliśmy zauważeni i wyróżnieni w tegorocznej edycji raportu. Największym rynkiem transakcji bezgotówkowych (karty, czeki, e-commerce i m-płatności) w liczbach bezwzględnych są Stany Zjednoczone.
W 2010 r. (do którego odnosi się raport, dane za 2011 r. znajdą się w przyszłorocznej edycji) na całym świecie było ich 283 mld, a w USA bez użycia żywego pieniądza przeprowadzono 107 mld operacji. W stosunku do 2009 r. oznacza to wzrost o 3,4 proc. Niewiele. Rachityczne zwyżki — 4,9 proc. — odnotowała też Europa, drugi co do wielkości rynek bezgotówkowy, gdzie liczba transakcji wyniosła przed dwoma laty 58,1 mld, w tym 16 mld we Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii.
Autorzy raportu podkreślają wpływ kryzysu na spadek dynamiki wzrostu nowoczesnych form płatności na rozwiniętych rynkach. Nie dotyczy to krajów rozwijających się: Brazylii (która wyrosła na drugi rynek po Stanach), Rosji i Chin, gdzie zwyżki były dwucyfrowe. W tym gronie jest też Polska, wymieniana w raporcie kilkakrotnie z racji imponujących osiągnięć.
W Europie rośniemy najszybciej. W ostatniej dekadzie dynamika rynku płatności bezgotówkowych wyniosła u nas 16 proc., w latach 2006-10 18 proc., a w 2010 r. — 15 proc.
Tylko Hiszpania i Luksemburg w ostatniej dziesięciolatce rozwijały się w zbliżonym tempie (15 proc.), ale głównie w pierwszej połowie dekady, bo potem znacząco wyhamowały. Polskie osiągi to efekt dobrej kondycji gospodarki i działań wspierających rozwój obrotu bezgotówkowego. Przyczynił się do tego również spadek liczby osób nieposiadających rachunku bankowego — z 34 proc. w 2009 r. do 30 proc. rok później.
Z liczbą transakcji na jednego mieszkańca przeskoczyliśmy Włochów i w tegorocznej edycji raportu zostaliśmy zaliczeni do rynków dojrzałych. Perspektywy dla Polski są niezłe, bo rynek bezgotówkowy mają napędzać e— i m-płatności. Ten segment rynku na świecie będzie rozwijał się najszybciej. Liczba transakcji internetowych wyniosła w 2010 r. 17,9 mld wobec 15,1 mld rok wcześniej.
W 2011 r. było ich 21,3 mld, a w 2012 r. — jak się oczekuje — będzie 25,4 mld. Jeszcze szybciej przybywa transakcji komórkowych. W 2009 r. było 3,1 mld takich operacji, rok później 4,6 mld, w 2011 r. około 7 mld, a w tym roku prawdopodobnie 10,7 mld, żeby w przyszłym skoczyć aż do 17 mld. W ubiegłym roku liczba osób używających komórki do płacenia przekroczyła 141 mln. Było ich o 38,2 proc. więcej niż rok wcześniej. Trzeba jednak pamiętać, że to wciąż tylko 2,1 proc. wszystkich posiadaczy komórek.