Polska gospodarka potrzebuje impulsu

Wiktor KrzyŇanowski
opublikowano: 2001-04-05 00:00

Polska gospodarka potrzebuje impulsu

Spadek PKB oraz produkcji świadczy o tym, że polska gospodarka stanęła na granicy stagnacji. Pomóc jej może tylko silny impuls. Wiadomo jednak, że nie będzie to ani popyt wewnętrzny, ani eksport. Jedynym ratunkiem może być deprecjacja złotego.

Bieżące dane makroekonomiczne wskazują, że polskiej gospodarce grozi stagnacja. Tempo wzrostu PKB spada. Według prognoz, wzrost gospodarczy w I kwartale nie przekroczy 2,5 proc.

Mamy do czynienia z sytuacją podobną jak na początku 1999 r. Wtedy także dynamika wzrostu PKB spadła do około 2 proc. Powodem był kryzys w Rosji. Okazało się jednak, że polscy eksporterzy szybko zaczęli sprzedawać towary na Zachodzie, głównie w Niemczech. Wzrost eksportu uratował wówczas polską gospodarkę, powodując wzrost produkcji, dynamiki PKB i spadek bezrobocia.

Pomógł popyt

Ekonomiści są zgodni, że polska gospodarka rozwija się ostatnio w dwuletnich cyklach koniunkturalnych. Początek poprzedniego cyklu wyznacza dynamika wzrostu PKB, która w pierwszym kwartale 1999 r. spadła do 1,6 proc. Najniższe poziomy wzrostu spożycia indywidualnego i eksportu zanotowano w lutym 1999 r. Później jednak dynamika PKB szybko odbiła, głównie dzięki wzrostowi eksportu. Szczęśliwie dla polskiej gospodarki wzrósł nie tylko popyt zewnętrzny — głównie w krajach UE, ale także wewnętrzny.

— Odbicie popytu wewnętrznego było możliwe dzięki wzrostowi realnych dochodów, tanich kredytów oraz groźbie wzrostu inflacji, wynikającej z początku wzrostu cen paliw i żywności — twierdzi Istvan Racz, analityk banku inwestycyjnego Credit Suisse First Boston.

Zepsuty mechanizm

Śledząc mechanizmy ożywienia gospodarczego w 1999 r. dojść można do wniosku, że tym razem sytuacja się nie powtórzy.

— Polska gospodarka znalazła się obecnie mniej więcej w tym samym miejscu co na początku 1999 r. Nie można jednak oczekiwać, że tym razem zadziałają te same mechanizmy naprawy — ostrzega analityk CSFB.

Powód jest prosty. Na początku poprzedniego cyklu eksport był bardzo słaby. Dużo łatwiej więc przyszło go pobudzić. Dziś eksport jest bardzo mocny i właściwie kończą się już możliwości jego dalszego wzrostu. Oznacza to, że eksport nie pomoże Polsce w dalszym zwiększaniu produkcji.

Z drugiej jednak strony można się nie zgodzić z tezą, że eksport jest głównym czynnikiem wzrostu PKB. Stanowisko takie prezentuje Rada Polityki Pieniężnej. Opiera się ono na statystykach, które pokazują, że tylko niewiele ponad 20 proc. dóbr i usług wyprodukowanych w Polsce w 2000 r. zostało sprzedanych za granicą.

Ze statystyk wynika też, że w latach 1997-2000 około 60 proc. przyrostu produkcji w Polsce wywołał wzrost popytu inwestycyjnego w krajach UE, podczas gdy tylko 30 proc. przypadło na wzrost spożycia indywidualnego w Polsce.

— Dodatkowo zauważyć można, że w poprzednim cyklu wzrost PKB w Polsce był wynikiem wzrostu produkcji, a ta jest wynikiem popytu zewnętrznego — twierdzi Istvan Racz.

Zachód zwalnia

Polskiego eksportu nie da się odbudować nie tylko dlatego, że osiągnął już swoje maksimum, ale również z powodu zwolnienia gospodarek na Zachodzie, zwłaszcza w krajach UE. Z prognoz CSFB wynika, że dynamika produkcji w krajach, ,piętnastki’’, która jeszcze niedawno wynosiła ponad 5 proc., do końca roku spadnie do 1 proc. Oznaczać to może kolejne silne spadki w dynamice produkcji w Polsce przez dwa kolejne kwartały. To zaś z kolei czyni wiarygodnymi teorie, że wzrost PKB zamknie się na koniec 2001 r. w okolicach 2 proc.

Polska znalazła się więc w trudnej sytuacji — realne stopy procentowe wynoszą ok. 12 proc. (najwięcej w Europie), co tłumi popyt wewnętrzny i inwestycje. Złoty jest przewartościowany. Wszystko to zmusiło producentów do redukcji zatrudnienia. Wzrosło więc bezrobocie. To zaś spowodowało spadek dochodów gospodarstw domowych, który przełożył się na niemal zerową dynamikę wzrostu sprzedaży.

— Jedyną metodą na utrzymanie wzrostu PKB powyżej 3 proc. na koniec roku jest osłabienie złotego, które może spowodować tylko poważne, ale także mądre złagodzenie polityki monetarnej — twierdzi analityk CSFB.

Jego zdaniem, decyzja taka nie wywoła wzrostu deficytu na rachunku bieżącym, wciąż bowiem różnica między dynamiką wzrostu eksportu a importu jest spora. Deficyt na rachunku bieżącym powinien spaść do 5 proc. PKB.

Pozostaje inflacja. RPP zdaje się być zdeterminowana do uzyskania jak najlepszego wyniku na koniec roku. Jednak już w styczniu tegoroczny cel (6-8 proc.) został osiągnięty, a po marcu może się okazać, że wynik jest poniżej dolnej granicy.

Problem jednak w tym, że rada jasno dała do zrozumienia, że bezrobocie — a więc także wzrost gospodarczy — nie jest kategorią polityki monetarnej. Tak naprawdę RPP może nie być zainteresowana tym, by Polska jak najszybciej dogoniła Zachód.