W przygotowaniach do budowy pierwszej elektrowni jądrowej Polska jeszcze nigdy nie była tak zaawansowana, jak obecnie. Nad wiążącymi ofertami pracuje trzech oferentów: amerykański Westinghouse, francuski EDF i koreański KHNP. Cała trójka ma wsparcie swoich rządów. Wybór oferty to kwestia przyszłego roku, a pierwszy z sześciu bloków miałby zostać oddany do użytku w 2033 r.
Polska energetyka opiera się dziś w 70 proc. na swojskim węglu, którego złoża mamy w kraju. Jeśli powiedzie się inwestycja w atom, a do tego sukcesem zakończą się prace nad małymi reaktorami atomowymi dla przemysłu, to w naszym miksie pojawi się nowe paliwo – uran.
Polscy decydenci i firmy już się tym tematem zajmują.

Partner przyjdzie z paliwem
Z pytaniami o uran zwróciliśmy się do biura Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu nadzorującego m.in. atomową spółkę PEJ, Ministerstwa Aktywów Państwowych oraz Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Dwa pierwsze urzędy odpowiedziały, że to nie ich temat. Resort klimatu potwierdził zaś, że „na bieżąco śledzi rynek dostaw paliwa do elektrowni jądrowych”, a jego przedstawiciele uczestniczą w pracach European Supply Agency (ESA), czyli specjalnej organizacji Komisji Europejskiej, posiadającej prawo opcji do materiałów jądrowych wytworzonych w UE i oferującej pomoc przy zawieraniu kontraktów w kwestiach dostaw materiałów i usług cyklu paliwowego.
„Zakup usług fabrykacji, czyli produkcji gotowych kaset paliwowych do elektrowni jądrowych, w pierwszej fazie funkcjonowania polskiej energetyki jądrowej (np. dla pierwszego i drugiego wsadu paliwa) będzie związany z zakupem konkretnej technologii” - pisze resort klimatu.
Tłumaczy, że stosowaną na świecie praktyką jest zapewnianie przez dostawcę technologii dostawy usług fabrykacji w ciągu pierwszych kilku lat pracy reaktora, a także zapewnianie dostępu do danych w celu fabrykacji paliwa przez strony trzecie (w celu uniknięcia praktyk monopolistycznych).
Według ministerstwa rozmowy na ten temat będą prowadzone przez inwestora (czyli PEJ) z dostawcą technologii.
16 listopada z wiceprezesa na stanowisko prezesa awansował Tomasz Stępień, który nadal łączy pracę w PEJ ze stanowiskiem prezesa Gaz-Systemu. Obie spółki podlegają Piotrowi Naimskiemu, pełnomocnikowi rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
Do Tomasza Stępnia dołączył, na stanowisku wiceprezesa PEJ, Krzysztof Jackowski, czyli kolega z zarządu Gaz-Systemu.
Do rady nadzorczej dołączyła zaś Małgorzata Oleszczuk, była prezes PARP.
Dostawy są bezpieczne
Resort klimatu uważa, że zgromadzenie jedno- czy dwuletniego zapasu paliwa dla elektrowni jądrowej jest technicznie proste.
„Roczne zapotrzebowanie na paliwo elektrowni jądrowej III generacji o mocy 1000 MWe, produkującej 8 TWh na rok, wynosi około 20 ton. Dla porównania, dla elektrowni węglowej o takiej samej produkcji należałoby zgromadzić około 2,5 mln ton wysokokalorycznego węgla kamiennego (lub 4 mln ton węgla kamiennego średniej jakości), dla elektrowni opalanej ropą – około 2,5 mln ton tego paliwa, dla elektrowni gazowej – około 1 mld m sześc. gazu ziemnego. Zgromadzenie takich zapasów byłoby niezwykle trudne i kosztowne” – pisze ministerstwo.
Resort podkreśla też, że złoża rudy uranowej są rozmieszczone w różnych częściach świata, głównie w krajach stabilnych politycznie (np. w Australii), co pozytywnie wpływa na bezpieczeństwo dostaw. Ponadto wahania cen rudy uranowej mają bardzo mały wpływ na koszty produkcji prądu, ponieważ udział kosztów uranu w całkowitych kosztach produkcji jest niski.
Nasze złoża za drogie
Polska ma złoża uranu, rozmieszczone przede wszystkim w Sudetach, Górach Świętokrzyskich, na Podlasiu i na Warmii (w rejonie między Krynicą Morską a Pasłękiem). W latach 1947-67 wydobywaliśmy uran, a w latach 1967-71 produkowaliśmy koncentrat uranowy (tzw. yellow cake).
Dziś, w kontekście nadchodzącej inwestycji, wykorzystanie polskiego uranu nie jest jednak rozważane.
„Obecnie wydobycie w Polsce uranu, ze względu m.in. na jego nierównomierne rozłożenie w złożach i wielkość złóż, byłoby nieopłacalne, gdyż tańszy uran można kupić za granicą. W dyskusji dotyczącej aspektów strategicznych warto jednak zdawać sobie sprawę, że Polska ma własne złoża uranu i może je w przyszłości wykorzystywać” – pisze ministerstwo klimatu.
SMR-y też główkują
Paliwem dla małych reaktorów atomowych (SMR), których budowę rozważa polski przemysł, ministerstwo klimatu się jednak nie zajmuje, bo jest „za wcześnie”. W istocie - technologia jest dopiero rozwijana. W Polsce interesuje się nią m.in. Synthos, kontrolowany przez Michała Sołowowa, i współpracujący z GE Hitachi Nuclear Energy. Ich reaktorem zainteresowane są m.in. PKN Orlen, ZE PAK i Ciech. KGHM zawiązał zaś sojusz z konkurencyjnym dostawcą - NuScale Power.
Synthos Green Energy i GE Hitachi Nuclear uruchomiły już prace przygotowawcze dotyczące dostaw paliwa oraz budowy polskiego fragmentu łańcucha tych dostaw. Ich partnerem w rozmowach jest kanadyjski CAMECO, jeden z największych na świecie dostawców paliwa jądrowego.
KGHM zakłada zaś, że paliwem i jego utylizacją w mały reaktorach zajmie się producent.
„Będziemy dążyli do tego, by utylizacją paliwa nuklearnego zajmował się producent prętów paliwowych. Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie się stanie. Okres eksploatacji paliwa szacujemy na około 30 lat” – pisze w mejlu KGHM.