O tym, że nasz kraj innowacjami nie stoi, nie trzeba nikogo przekonywać. Kolejne raporty i badania tylko to potwierdzają, obnażając brutalnie prawdę o mizernym stanie innowacyjności nad Wisłą. Kilka liczb: porównując europejskie kraje pod względem odsetka firm, które są innowacyjne (czyli takich, które wprowadziły co najmniej jedną innowacje produktową lub procesową) Polska z wynikiem 28 proc. okupuje sam koniec, wyprzedzając jedynie Bułgarię. Dystans do najlepszych jest ogromny.

W Polsce aktywne innowacyjnie są trzy firmy na 10, a u lidera, czyli w Niemczech — 8 na 10 (unijna średnia to 53 proc.). Trudno jednak porównywać się z gospodarką naszego zachodniego sąsiada, spróbujmy zatem zestawienia z krajami w podobnej sytuacji z naszej części Europy: Estonia — 57 proc., Czechy — 52 proc., Słowacja — 36 proc., Węgry — 31 proc.
Brak zaufania i współpracy
Biorąc pod lupę tylko małe firmy — odsetek innowacyjnych to 23 proc., co również daje nam miejsce drugie od końca (za nami jest jedynie Bułgaria). Nieco lepiej jest w przypadku średnich przedsiębiorstw (40 proc.) — tu udało się wyprzedzić dwa państwa, czyli Łotwę i Rumunię. Dlaczego pod względem nowych rozwiązań jest u nas tak źle?
— Brakuje u nas kapitału społecznego. Obecnie coraz częściej kreatywność i tworzenie innowacji ma wymiar społeczny, wymaga współpracy. Tymczasem w Polsce problemem jest niska zdolność do mobilizowania zasobów, które należą do innych osób i innych instytucji. To wynika z braku zaufania. Wskaźnik zaufania pokazuje, że tylko 16 proc. Polaków uważa, że można ufać innych osobom, co jest jednym z najniższych wskaźników w Europie. Mamy też niewłaściwe podejście do nowych idei. Przeciętna reakcja w naszym kraju na nowy pomysł — to się nie uda, ktoś już próbował, generalnie zniechęcanie. Reakcja w krajach z wysokim kapitałem społecznym jest zupełnie inna. Osoby obok chcą pomóc, wskazują nowe szanse, nie zamykają się — mówi dr Dominik Batorski z Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z autorów raportu „Świt innowacyjnego społeczeństwa” przygotowanego przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP). Jedną z najczęściej wymienianych przez ekspertów barier innowacyjności jest słaba współpraca między światami biznesu i nauki.
— Widać gołym okiem, że z jednej strony nasz przemysł nie chłonie innowacji, natomiast instytuty naukowe tworzą dzieła dla samych dzieł, nie patrząc, jakie mogą mieć komercyjne zastosowanie. Jest też problem motywacji do tego, aby działać wspólnie. W przyszłej perspektywie musimy wzmacniać tę kooperację oraz instytucje otoczenia biznesu. Trzeba też odbiurokratyzowania, deregulacji, swobody działania, wówczas można liczyć na konkurencyjność biznesu — wymienia Jerzy Pietrewicz, sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki.
Za duże rozproszenie?
Martwi także to, że aktywnych innowacyjnie firm z roku na rok jest coraz mniej. Porównując dane z lat 2009-11 z edycją 2008-10 w sektorze przemysłowym, widać spadek odsetka innowatorów z 18,1 proc. do 16, 9 proc. Natomiast wskaźnik dotyczący sektora usług zmniejszył się z 13,5 proc. do 12,3 proc.
— Zastanawia, dlaczego taki program jak Innowacyjna Gospodarka, w który zostało wtłoczonych tyle pieniędzy na innowacje, nie przyniósł dużego skoku do przodu. Być może ta prawie już miniona perspektywa finansowa cechowała się zbyt dużym rozproszeniem pieniędzy. Podkreślamy z satysfakcją, że mieliśmy 60 instrumentów wspierania innowacyjności, ale wydaje się, że lepsze efekty mogłaby przynieść większa koncentracja funduszy — uważa Jerzy Pietrewicz.
Co jeszcze trzeba zrobić, aby zwiększyć innowacyjność firm nad Wisłą? Lista jest długa.
— Zmiany wymaga obszar praw majątkowych, które tworzą się na uczelniach wyższych i mogą być wnoszone do przedsięwzięć komercyjnych. Druga kwestia to sprawy podatkowe, które w naszym kraju wciąż nie są jednoznacznie rozstrzygnięte. Następna sprawa: wiele innowacji, na przykład w obszarze farmaceutycznym, jest regulowanych przez ustawodawcę. W efekcie polskie firmy biotechnologiczne jeżdżą np. do Kanady, aby przeprowadzać badania kliniczne, bo tam jest taniej i cały proces przebiega szybciej. To niektóre warunki do tego, aby innowacje rozwijały się u nas lepiej — mówi Marek Borzestowski z funduszu Giza Polish Ventures.
Czasu na zmiany jest niewiele — szansę na wsparcie daje zbliżająca się perspektywa finansowa 2014-20. — Wiążemy z nią duże nadzieje, bo to ostatnia szansa, jeśli chodzi o tak duże fundusze. Jednak zbudowanie właściwej, niedemoralizującej struktury wsparcia innowacji będzie wielkim wyzwaniem — uważa Kuba Wygnański, prezes Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”.