
„Piłka nożna jest najważniejszą wśród rzeczy nieważnych” – powiedział Franz Beckenbauer. Choć wielu się z nim nie zgodzi, z pewnością nie ma wśród nich Gregoire’a Nitota. Biznesmena, który od marca 2020 r. jest właścicielem Polonii Warszawa. Pytany, czy inwestycja w warszawski klub piłkarski jest projektem biznesowym, odpowiada krótko: „Nie”. Sportowym?
– To spełnienie marzeń z dzieciństwa. Tęsknota za emocjami i prawdziwa pasja – twierdzi Gregoire Nitot.
– Teraz spełnia pan marzenia z dzieciństwa?
– Teraz mam na to pieniądze.
Trzy brakujące elementy

Gregoire Nitot to Francuz z polskim paszportem. Urodził się w historycznej stolicy Normandii – Cean. Zanim posmakował biznesu, chciał zostać piłkarzem.
– Kiedy miałem 10 lat, wiązałem przyszłość z boiskiem. Przez dziewięć lat grałem w czwartoligowym podparyskim klubie. Byłem prawym obrońcą. Ale potem zakochałem się w biznesie – wspomina.
Studia ekonomiczne i czas poświęcony nauce skutecznie przegoniły go z boiska i nieco zmieniły życiowe priorytety. Grywał amatorsko i realizował się jako kibic, ale to praca i kariera grały pierwsze skrzypce. Zaczynał tam, gdzie jest do dziś. W branży IT. Początkowo jako menedżer sprzedaży – jeszcze we Francji.
Fascynacja biznesem i definitywny koniec szans na zostanie profesjonalnym graczem zaowocowały marzeniem o posiadaniu własnego klubu piłkarskiego.
– To idealne połączenie obu pasji: piłki i zarządzania. Pomyślałem, że samodzielny dobór piłkarzy i trenera to fantastyczna sprawa. Kocham biznes, lubię zarządzać i cenię rywalizację. Piłka nożna jest podobna do biznesu na wielu poziomach. Sport, kibice, marketing, stadion, marka. To jest super –mówi Gregoire Nitot.
Oczywiście zaangażowanie czy pasja to – choć konieczne – niejedyne wymagania, które trzeba spełnić, by kupić piłkarski klub. Potrzebne są jeszcze trzy inne: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze.
Te zdobył w Polsce. W 2006 r. z 30 tys. EUR oszczędności w kieszeni trafił do Warszawy. W mieszkaniu w centrum uruchomił jednoosobową firmę Sii Polska świadczącą usługi IT.
– To był start-up, który wyrósł na potężną organizację zatrudniającą 5 tys. osób w 14 oddziałach w Polsce. Dostarcza usługi doradztwa technologicznego, transformacji cyfrowej, BPO i inżynieryjne. W tym roku wypracuje 1 mld zł przychodu – chwali się Gregoire Nitot.
Wraz z sukcesem pojawiły się trzy potrzebne do zakupu klubu piłkarskiego elementy.
Dobra rada

– To prawda. Dzięki wynagrodzeniu i dywidendzie odłożyłem nieco gotówki, którą zamierzałem zainwestować. Zacząłem się rozglądać. Mogłem kupić jacht – ale to zbytek, mogłem zainwestować w mieszkania na wynajem – ale to nudne. Myślałem też o stworzeniu w Warszawie hotelu z miejscem na koncerty, ale szybko mi przeszło. Najciekawszym pomysłem było zrealizowanie marzenia z dzieciństwa. Klub piłkarski. Pozostało tylko przekonać rodzinę, co się udało – twierdzi biznesmen.
Dlaczego akurat Polonia?
– Uparłem się na Warszawę, bo tu mieszkam. Chciałem być zaangażowany w mój klub i oglądać na żywo każdy kolejny mecz, więc odległość grała rolę. W stolicy nie ma wielu klubów. Jest Legia – ale na nią, nawet gdyby była na sprzedaż, mnie nie stać. Znałem historię Polonii i śledziłem jej ostatnie perypetie. Pomyślałem, że to świetna okazja – przyznaje Gregoire Nitot.
Rozmowy z władzami klubu przy Konwiktorskiej wystartowały w 2018 r. Akcjonariusze jednak żądali zbyt wiele, a jemu zależało, by jak najwięcej zainwestować w klub. Przełom w negocjacjach nastąpił dopiero w listopadzie 2019 r. W marcu 2020 r. formalnościom stało się zadość, a Czarne koszule trafiły w ręce francuskiego biznesmena. Zanim jednak do tego doszło, już było o nim głośno. Najgłośniej na warszawskim stadionie przy Łazienkowskiej – mateczniku Legii.

W lutym 2020 r. podczas meczu bywalcy „żylety” rozwiesili tam transparent z „dobrą radą” dla przyszłego inwestora Polonii: „Panie Nitot. Nie jest za późno, żeby się wycofać. Masz jeszcze klientów, przedsiębiorstwo jeszcze funkcjonuje”.
Zrobiło się niebezpiecznie.
– Na początku było przede wszystkim zdziwienie. Polonia to mały klub w trzeciej lidze, powinna być obojętna kibicom Legii, bo z pewnością jej nie zagraża, potem jednak pojawiły się obawy. Zaczęto grozić mojej rodzinie, a w moją firmę wycelowano działa czarnego PR – opowiada Gregoire Nitot.
Hejt dotyczący jego biznesowej działalności rozlał się wszędzie. Od Facebooka po GoWork.
– Dotarł nawet do niewielkiego pensjonatu, który prowadzę na Kaszubach. Kilku moich dyrektorów z Sii zaczęło zwracać uwagę, że stracimy klientów, a pracownicy odejdą. To zamieszanie trwało na szczęście krótko. Złe emocje już opadły – twierdzi biznesmen.
Rewolucja i spłata długów

Kilka miesięcy po tym zamieszaniu w Polonii Warszawa trwają intensywne prace. Nowy inwestor spłacił ponad 2 mln zł długów wobec piłkarzy, miasta i urzędów. Rozstał się z większością składu, zatrudnił nowego dyrektora i 15 piłkarzy.
– Wydałem już cztery z zarezerwowanych na Polonię 10 mln zł – wylicza.
Zwróci się?
– Nie traktuję tej inwestycji w ten sposób. Polonia Warszawa kosztuje mnie 200 tys. zł miesięcznie i to się szybko nie zmieni. To bardziej inwestycja w emocje, spełnienia marzenia. Jeśli dzięki moim pieniądzom uda się uratować ten klub, będzie to ogromny sukces, także mój życiowy – zapewnia Francuz.

Nowy właściciel traktuje Polonię jak start-up. Ze 110-letnią historią, lecz w rzeczywistości startujący od początku.
– Czeka nas praca nad marką, brendingiem i marketingiem. Pracy jest znacznie więcej, niż zakładałem w marcu, a dodatkowo wszystko komplikuje pandemia. Chcemy rozwinąć działalność eventową, pozyskać nowych sponsorów i więcej zarabiać na biletach, by Polonia była finansowo samowystarczalna. Marzę też o nowym stadionie z lożami VIP, do których nasi partnerzy mogliby zapraszać swoich kontrahentów. Obecny obiekt nie jest naszą własnością i to ogromny problem Polonii. Staram się przekonać rządzących miastem, by przekazali nam władzę nad stadionem, ale na razie bez skutku – ujawnia Gregoire Nitot.
Czego poza stadionem i pieniędzmi potrzeba do ocalenia Polonii? Powrotu do ekstraklasy. Nowy właściciel szacuje, że to wydatek rzędu 25 mln zł.
A jeśli się nie uda?
– Może kiedyś uznam, że to był ogromny błąd, lecz dziś dam z siebie wszystko, by Polonia została odbudowana. Jeśli za kilka lat klub znów zbankrutuje, będzie to przede wszystkim moja osobista porażka – konkluduje Gregoire Nitot.
