Polski potop w Skandynawii

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2015-10-19 22:00

Na zimnej Północy nasze firmy spotykają się z coraz gorętszym przyjęciem. Biznes eksportuje więcej, a metka „made in Poland” kojarzy się coraz lepiej

Było już Go Africa, Go China, Go Iran, a nawet Go Arctica. Rząd wspiera firmy na wielu rynkach. W Skandynawii nie musi. Przedsiębiorcy znad Wisły od dawna mają ten kierunek na celowniku i z roku na rok sprzedają tam coraz więcej towarów i usług.

— Kraje skandynawskie są istotnym partnerem handlowym dla Polski. Jednak znaczenie tego kierunku nieco umyka statystykom [dane o obrotach towarowych rozbijane są na trzy grupy państw: strefę euro, Unię Europejską i pozostałe kraje rozwinięte — red.] — mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE). Tylko w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku sprzedaliśmy do Szwecji, Danii, Norwegii, Finlandii i Islandii towary warte blisko 6,5 mld EUR, co stanowiło aż 6,4 proc. naszej sprzedaży za granicę. Szczególnie dobrze idą nam interesy ze Szwecją, która utrzymuje 8. lokatę w top 10 naszych rynków eksportowych.

Szwecja rośnie

Gdy w pierwszym kwartale nad naszym eksportem na Północ zebrały się ciemne chmury i sprzedaż zanurkowała wszędzie, choć jeszcze w ubiegłym roku rosła w dwucyfrowym tempie, najmocniej bronił się rynek szwedzki. Dynamika wzrostu eksportu z Polski wyniosła 5 proc. wobec blisko 12 proc. w ubiegłym roku.

— Spadek eksportu z początku roku powinien być traktowany jak nauczka. Przynajmniej w pewnej części można go było uniknąć — przyznaje Radosław Jarema, szef instytucji płatniczej Akcenta. Jego zdaniem, słabsze wyniki handlu to efekt ryzyka walutowego, które zmaterializowało się przez przecenę ropy naftowej i innych surowców. Deprecjacja walut regionu uderzyła w te firmy, które dostawały zapłatę w koronach.

— Jeżeli polski eksporter nie wykorzystał np. forwardów, które zabezpieczyłyby mu kurs wymiany, nagle osłabiające się waluty skandynawskie mogły mocno podkopać jego marże — podkreśla Radosław Jarema.

Teraz sytuacja wraca do normy, a obroty towarowe na ubiegłoroczne tory. Do samej Szwecji sprzedaliśmy od początku roku dobra warte już ponad 2,7 mld EUR. To w dużej mierze zasługa lepszej koniunktury w północnej gospodarce.

— Mamy obecnie dobry wzrost gospodarczy, lekko powyżej 3 proc., oraz sukcesywnie obniżającą się stopę bezrobocia. Pewnym wyzwaniem jest dla nas wciąż inflacja, która pozostaje bardzo niska — mówi Cecilia Skingsley, wiceprezes banku centralnego Szwecji (Riksbanku). Robert Bergqvist, główny ekonomista SEB Banku, prognozuje, że ten rok Szwecja zamknie wzrostem PKB o 3 proc. i będzie to najwyższa dynamika w całym regionie.

…a z nią eksport

Zdaniem ekspertów, przed naszym biznesem otwiera się coraz więcej możliwości, a chętnych do handlowania nie brakuje.

Oprócz tradycyjnego handlu elektromaszynowego polskim bestsellerem w Skandynawii są jednostki pływające.

— Otrzymujemy około tysiąca zapytań rocznie od polskich firm chcących robić interesy w Szwecji. Prośby dotyczą wielu spraw od znalezienia partnera handlowego po zapytania prawne — mówi Jacek Śmietanko, I sekretarz i kierownik Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji (WPHI) w ambasadzie w Sztokholmie.

Do tej pory w naszym handlu z Północą dominowała sprzedaż maszyn i urządzeń mechanicznych oraz elektrycznych. Sporo sprzedawaliśmy też środków transportu, tworzyw sztucznych i chemicznych czy metali. Nasi dyplomaci są jednak przekonani, że potencjał eksportowy drzemie też w produktach rolno-spożywczych, materiałach budowlanych czy usługach dla sektora IT oraz ICT. Niektórzy polscy przedsiębiorcy zbudowali już w Szwecji silną markę.

— Największy sukces na tym rynku odniosły Ericpol, poddostawca Ericssona, i Solaris, któremu udało się to wśród tak silnych marek jak Volvo czy Scania — podkreśla Jarosław Śmietanko. Eksperci zwracają też uwagę na rosnący jak na drożdżach handel żywnością.

— Społeczeństwo krajów skandynawskich jest zamożne, prowadzi zdrowy tryb życia i dlatego szansę mogłaby tam mieć nasza żywność ekologiczna — uważa szef Akcenty. Zaznacza, że w przypadku Szwecji restrykcyjne przepisy utrudniają wejście na ten rynek nowym graczom.

— Mimo dobrze rozwiniętego rynku wciąż brakuje producentów żywności ekologicznej — zwraca uwagę Maria Olsson, przewodnicząca Rady Światowej Fundacji Gospodarczej Polonii.

Szwedzi cenią sobie patriotyzm konsumencki, ale — zdaniem ekspertki — warta świeczki jest gra o polskiego konsumenta na tamtym rynku.

— Szwedzi kochają swoje produkty, ale Polacy też, więc im więcej nas tutaj przybywa, tym więcej jest sklepów z polskimi produktami czy polskich firm usługowych — podkreśla Maria Olsson. Oficjalnie w Szwecji jest około 100 tys. Polaków z pozwoleniem na pracę i pobyt, organizacje polonijne szacują jednak, że faktycznie — co najmniej dwa razy więcej.

Reszta goni lidera

Północ to nie tylko Szwecja. Widać nas też coraz bardziej w pozostałych krajach regionu.

— Zadziwiająco duże obroty, jak na skalę tamtej gospodarki, osiągnęliśmy z Danią, a niewiele mniejsze z Norwegią. Obroty z Finlandią natomiast zdają się nie wyczerpywać potencjału — mówi Piotr Soroczyński.

Oprócz tradycyjnego handlu elektromaszynowego polskim bestsellerem w Skandynawii są jednostki pływające.

— Świetnie sprzedają się zarówno mniejsze łodzie i jachty, jak i duże jednostki: liniowce czy statki pasażerskie — mówi Radosław Jarema.

Głównie stoczniom zawdzięczamy gigantyczny 63-procentowy wzrost naszego eksportu do Islandii. Piotr Soroczyński z KUKE studzi jednak optymizm. — Ze względu na odległość i niewielką liczbę potencjalnych konsumentów nasze obroty z Islandią można określić jako symboliczne — przyznaje ekonomista.