POPYT NA PROEKOLOGICZNE TECHNOLOGIE POWINIEN SIĘ ZWIĘKSZYĆ

Aneta Królak
opublikowano: 1999-01-28 00:00

POPYT NA PROEKOLOGICZNE TECHNOLOGIE POWINIEN SIĘ ZWIĘKSZYĆ

W nadchodzącej dekadzie Polska będzie musiała pomnożyć nakłady na ochronę środowiska

SZUKANIE PIENIĘDZY: Zapotrzebowanie na oczyszczalnie ścieków uzależnione jest, niestety, od środków, które można na nie przeznaczyć. Instytucje dofinansowujące powinny pomóc przede wszystkim gminom i zakładom, które nie mają żadnych instalacji oczyszczających, nawet przestarzałych — apeluje Maciej Grzybowski, kierownik pracowni Prochemu. Fot. Grzegorz Kawecki

KONTROWERSYJNY LIBERALIZM: Mimo nagłośnienia potrzeby dostosowania się do norm europejskich, okazuje się, iż nie wszystkie odgórne decyzje są utrzymane w duchu ekologicznym, zezwala się np. na produkcję i używanie w kraju samochodów, które nie są energooszczędne — twierdzi Wiesław Krajczyński z GIOŚ. Fot. Borys Skrzyński

Ministerstwo ochrony środowiska przewiduje, że w ramach dostosowania do norm UE, na inwestycje w zakresie ograniczenia zanieczyszczeń w ciągu najbliższej dekady trzeba będzie wydać 22 mld zł. Eksperci UE uważają, iż sześciokrotnie więcej. Dostawcy urządzeń związanych z ochroną środowiska mogą więc liczyć na rozszerzenie rynku. Na razie jednak, nie można mówić o boomie.

Przystosowanie polskiego prawa do regulacji obowiązujących w Unii Europejskiej wymaga jeszcze kilku nowelizacji i uzupełnień, choć wedle oceny zachodnich ekspertów wśród krajów Europy Środkowowschodniej jest ono najbardziej zbliżone do oczekiwanych norm. Podobnie jest w zakresie ochrony środowiska. Choć, jak przyznaje Ewa Lasecka-Wesołowska z Departamentu Polityki Ekologicznej i Integracji Europejskiej Ministerstwa Ochrony Środowiska, niektóre nasze uregulowania są nawet bardziej rygorystyczne niż unijne. Jako przykład podaje fakt, że stopień zanieczyszczenia wybranych rzek kwalifikowałby je jeszcze do najniższych norm unijnych, u nas zaś uznawane są za pozaklasowe.

Miliardy na odnowę

Jednak Polska ma jeszcze sporo do zrobienia w kwestii dostosowania do standardów europejskich. Do roku 2010 musi radykalnie ograniczyć emisję gazów i pyłów fabrycznych do atmosfery. Poza tym konieczne będą poważne nakłady na gospodarkę odpadami, odprowadzanie ścieków i likwidację zanieczyszczeń terenów rolniczych. Na wszelkie innowacje, wedle szacunków MOŚZNiL, potrzeba będzie około 22 mld zł, co i tak jest sumą sześciokrotnie mniejszą od przewidywanej przez analityków UE. Tak czy inaczej dostawcy nowoczesnych technologii z tej dziedziny mogą się wkrótce spodziewać zwiększenia popytu na swoje usługi i urządzenia.

Statystycznie lepiej

Z roku na rok coraz większe sumy przeznacza się na inwestycje związane z ochroną środowiska. Zestawienia liczbowe wskazują na wyraźną poprawę, nadal jednak uważani jesteśmy za jednego z największych trucicieli w Europie. Przykładowo firmy zajmujące się budowaniem oczyszczalni ścieków potwierdzają, że od blisko ośmiu lat zauważalny jest wzrost zainteresowania tego typu obiektami, jednak nie ma mowy o boomie.

— Stan poprawy jakości wód w Polsce powinno mierzyć się ilością oczyszczonych ścieków, nie zaś liczbą wybudowanych kompleksów do ich oczyszczania. Powstaje spora ilość małych, przydomowych instalacji. Nie można ich stawiać na równi z oczyszczalniami, jakie są w trakcie realizacji np. w Warszawie czy Gdańsku, a takich właśnie buduje się najmniej. Częściej przeprowadza się modernizację istniejących już obiektów — twierdzi Elżbieta Piotrowska, technolog z Purac Water, firmy zajmującej się kompleksową budową oczyszczalni.

Nadal spora liczba miast i zakładów przemysłowych nie posiada żadnej oczyszczalni ścieków. Jednak, w ocenie firm wykonujących instalacje, nie można mówić o szczególnie dużym nimi zainteresowaniu. W najbliższym czasie nie spodziewają się znacznego ożywienia rynku, są raczej skłonne przypuszczać, że utrzyma się dotychczasowy poziom zamówień.

Jak przekonuje Maciej Grzybowski, kierownik pracowni Prochemu, firmy zajmującej się przygotowaniem projektów urządzeń oczyszczających, powinien zostać opracowny program refinansowania tego typu inwestycji. Szczególnie dużego popytu na nowoczesne technologie oczyszczania ścieków można się spodziewać ze strony zachodnich firm rozpoczynających działalność w Polsce. To one dysponują kapitałem, który pozwala im na instalację najnowszej technologii.

— Prawdą jest, że w większości przypadków sprawa rozbija się o pieniądze. Nie można jednak podtrzymywać błędnych, obiegowych wyobrażeń o tym, że bardziej opłacalne jest zrzucanie nieczystości bezpośrednio do wód powierzchniowych. Polskie przepisy odnośnie do restrykcji wobec trucicieli są bardziej elastyczne niż unijne. Pozwalają bowiem na drodze administracyjnej zamknąć zakład, który nagminnie łamie prawo. Wyznaczone kary są tak naliczane, że przymuszają do ograniczenia emisji zanieczyszczeń, a nie są tylko opłatami za wykorzystanie środowiska — przekonuje Wiesław Krajczyński, główny specjalista w zespole kontroli GIOŚ.

Zarobić na śmieciach

Sytuacja, w której góry śmieci zniknęłyby z polskiego krajobrazu, jest w chwili obecnej trudna do wyobrażenia. Hałdy rosną, a budowa spalarni spotyka się z protestami społeczności lokalnych. Tymczasem spalarnie mogą być tylko etapem przejściowym na drodze do pełnego recyklingu.

Polsko-Niemiecka Izba Gospodarczo-Handlowa pilotuje kilka projektów we wschodniej Polsce, które dotyczą zintegrowanego systemu zagospodarowania śmieci. Oparte są one na doświadczeniach i technologii niemieckiej. Dają one szansę gminom na wyeliminowanie problemu składowania odpadów. Udział w nich biorą niemieccy inwestorzy dysponujący kapitałem powyżej 10 mln DEM.

— Gmina wraz z zagranicznym współinwestorem i spółkami podwykonawczymi opracowuje plan stworzenia możliwości pełnego recyklingu odpadów. W fazie przejściowej procesu dostosowawczego nie można obejść się bez spalarni. Nie są one tak szkodliwe, jak się powszechnie uważa. Powstałe w ten sposób minikonsorcjum, z dobrze opracowanym studium wykonalności, ma szansę po kilku- kilkunastu latach przynosić niemałe dochody. Dodatkowym plusem dla gminy jest fakt, że każda większa inwestycja aktywizuje miejsca pracy. Przykład Norymbergi pokazuje skuteczność tego typu przedsięwzięcia. Tamtejsze spalarnie w chwili obecnej mają problemy z surowcem do spalania — przekonuje Stanisław Derlatka, menedżer ds. ochrony środowiska przy Polsko-Niemieckiej Izbie Przemysłowo-Handlowej.

Pieniądze i prestiż

Powtarzane przez zachodnich inwestorów hasło „ekologia równa się ekonomia” sprowadza się do wykorzystania możliwości oszczędnej produkcji. Jednym z przejawów tego trendu jest udział przedsiębiorstw w polsko-norweskim projekcie „Czystsza produkcja”, którego ideą było pokazanie, że można wytwarzać przy zmniejszonym zużyciu surowców, energii i minimalnej emisji zanieczyszczeń. Nakłady poniesione na jego wdrożenie stanowią dotąd element gry rynkowej, podnoszą prestiż firmy w oczach klienta.

— Wymierne korzyści z zainwestowania w technologie eliminujące nie skutki, ale przyczyny szkodliwej dla otoczenia działalności przedsiębiorstw, będą widoczne dopiero po całkowitym wdrożeniu systemów zarządzania środowiskowego. W chwili obecnej tylko kilkanaście polskich firm spełniło warunki potrzebne do uzyskania certyfikatu ISO 14000, w Niemczech jest ich już kilkaset — przekonuje Stanisław Derlatka.

Firmy, które nie mają dość środków na modernizację linii technologicznych lub zakup tzw. instalacji końca rury (filtry, oczyszczalnie ścieków), mogą zwrócić się do instytucji, które dofinansowują tego typu przedsięwzięcia. Jedną z prężniej działających jest Fundacja Ekofundusz, która dysponuje pieniędzmi z ekokonwersji zagranicznego długu. Na zamianę naszych zobowiązań na finansowanie projektów służących ochronie środowiska zgodziły się USA, Francja, Szwajcaria, Włochy, Szwecja i Finlandia. Jak podpowiada Stanisław Derlatka, jest prawie pewne, że do tego układu dołączą również Niemcy, nie ustalono jeszcze jednak, jaka część długu zostanie przeznaczona na ten cel.

PREWENCYJNA EKOLOGIA:

Polskie firmy, które szykują się do prywatyzacji, zmiany powinny rozpocząć od ekobilansu — podpowiada Stanisław Derlatka, menedżer ds. ochrony środowiska przy PNIPH. Fot. Borys Skrzyński