Korupcji Temida nie widzi
Prokuratura po prawie dwóch latach ostatecznie umorzyła śledztwo w sprawie korupcji, jakiej na szkodę Sanitecu Koło miał się dopuścić Czesław K. Zdeterminowane władze spółki zastanawiają się, czy nie skorzystać z ostatniego możliwego oręża: prywatnego aktu oskarżenia.
W poniedziałek, 17 lutego koniński ośrodek zamiejscowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu utrzymał w mocy decyzję o umorzeniu śledztwa „w sprawie działań korupcyjnych” byłego pracownika Saniteku. Zbulwersowane władze jednego z największych w Polsce producentów wyposażenia łazienek poważnie rozważają dalszą walkę o ukaranie Czesława K.
— Właśnie otrzymaliśmy decyzję prokuratury i wraz z naszymi prawnikami zastanawiamy się nad skorzystaniem z ostatniej dostępnej możliwości, przewidzianej w kodeksie karnym, czyli złożeniem w sądzie prywatnego aktu oskarżenia — mówi Beata Kopczyńska, rzecznik prasowy Sanitec Koło.
Spółka na podjęcie decyzji w tej sprawie ma trzydzieści dni.
Przypomnijmy, że ujawniony w 2001 r. proceder był prosty: żonie, jej siostrzenicy i przyjacielowi Czesława K. warszawski Spedpol — w zamian za wyłączność w obsłudze spedycyjnej zakładu z Koła — płacił 2 proc. prowizji. Wspomniane osoby jako „akwizytorzy” firmy spedycyjnej zarobili tak 214 tys. zł.
Zarówno w Sanitecu, jak i Spedpolu przyznają, że znajomy i członkowie rodziny Czesława K. pobierali pieniądze za usługi, których w rzeczywistości nie wykonywali. Pracę stracił nie tylko Czesław K., ale i Henryk M., odpowiedzialny za umowy o fikcyjnym pośrednictwie w Spedpolu.
Dariusz Kwiatkowski, prokurator prowadzący sprawę, cztery razy z rzędu uznawał, że „brak jest danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa”. Warto przypomnieć — o czym pisaliśmy — że trzy poprzednie decyzje o umorzeniu tej sprawy uchyliła prokuratura nadrzędna i sąd. Tym razem Ośrodek Zamiejscowy w Koninie poznańskiej prokuratury okręgowej przyznał jednak rację prokuratorowi Kwiatkowskiemu.
— Organa ścigania potwierdzają, że trójka osób wzięła pieniądze za sfingowaną akwizycję. Mimo że są one ewidentnie powiązane z panem K., nikomu przez niemal dwa lata nie przedstawiono zarzutów. Prokurator prowadzący sprawę uznał, że skoro Czesław K. sam nie pobierał pieniędzy, to brak dowodów przestępstwa! — nie kryje irytacji Marek Kukuryka, prezes Sanitecu. I dodaje:
— Kolejna decyzja o umorzeniu śledztwa świadczy o tym, że prokurator nie rozumie podstawowych mechanizmów, rządzących obrotem gospodarczym i grupową działalnością przestępczą. Przypadek Czesława K. pokazuje, że raczej nie możemy liczyć na to, że prokuratura stanie się sojusznikiem przedsiębiorców w zwalczaniu korupcji w Polsce — kończy prezes Kukuryka.
Julia Pitera,
prezes polskiej sekcji Transparency International
— Sanitec zdecydował się na trudny krok. Jego kontrahenci mogą całą historię odebrać jako sygnał, że brakuje w spółce należytego nadzoru i ostrożniej podchodzić do współpracy. Skoro w tym wypadku Sanitec — w pewnym stopniu — ryzykuje swą reputację, to prokuratura winna uczynić wszystko, by tę sprawę ostatecznie wyjaśnić. Tego zabrakło. Niestety ten przypadek jest symptomatyczny. Bardzo mała dociekliwość prokuratury zapala korupcji zielone światło — ocenia Julia Pitera.