Powinniśmy robić to, co Amerykanie czy Francuzi

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2014-06-09 00:00

SONDA

BARTOSZ ŚWIDEREK, wiceprezes Pol-Inoweksu

Pomysł na stypendia dla obcokrajowców, którzy w przyszłości mogą stać się ambasadorami Polski i polskiego biznesu, jest bardzo dobry. Wróciłem niedawno z Wietnamu, gdzie negocjowałem kontrakt. Kilku pracowników firmy studiowało w latach 80. ubiegłego wieku w Polsce i mieli bardzo dobre wspomnienia. Na „dzień dobry” miałem przewagę nad konkurencją z Austrii. To świetnie, że MSZ chce zwiększać liczbę ekspertów za granicą. Nie jestem zaskoczony, że przybywa chętnych na misje gospodarcze, bo przekładają się one na wizerunek firmy. Czas nie pozwala mi na udział w takich wyjazdach. W najbliższych dniach odbędzie się misja do Wietnamu, gdzie musiałem być parę dni wcześniej. Gdybym przyjechał z przedstawicielami polskiego rządu, na pewno podczas negocjacji miałbym parę punktów więcej.

PIOTR REGULSKI, wiceprezes Impel Cleaning

Podobają mi się plany MSZ, ale mam kilka drobnych uwag. Po pierwsze, warto, by skala działalności urosła, bo 400 firm uczestniczących w misjach gospodarczych z udziałem urzędników MSZ przez dwa lata to nie jest zbyt dużo. Po drugie, powinniśmy robić to, co Amerykanie czy Francuzi, którzy do każdej wizyty przedstawiciela rządu dołączają misję gospodarczą. Sądzę, że MSZ mógłby organizować warsztaty z prawodawstwa w tych regionach świata, w których polski biznes jest lub zamierza być aktywny, np. na Ukrainie, w krajach afrykańskich czy arabskich. Ciekawe byłyby szkolenia z różnic kulturowych w odległych rejonach. We współpracy z resortem gospodarki i regionalnymi izbami MSZ mógłby organizować w największych polskich miastach konferencje, podczas których przedstawiciele administracji opowiadaliby o planach, informowali, gdzie polskie firmy odnoszą sukcesy, gdzie mamy najlepsze relacje biznesowe, żeby podpowiedzieć przedsiębiorcom kierunki rozwoju.

MATEUSZ FIGASZEWSKI, rzecznik Solarisu

Każde działanie MSZ, którego celem jest wsparcie polskich przedsiębiorców za granicą, jest cenne. Sami korzystamy z misji gospodarczych, które często są wstępem do rozmów handlowych. Misje są potrzebne, bo wielu firmom brakuje impulsu czy punktu zaczepienia do wyjścia poza Polskę. W takich wizytach biorą coraz częściej udział wyselekcjonowani przedsiębiorcy, a na miejscu spotykają się naprawdę z potencjalnymi partnerami handlowymi, choć jeszcze kilka lat temu nie zawsze tak było.

STANISŁAW WAŚKO, wiceprezes Can-Packa

Niektóre z planów MSZ wyglądają ciekawie i być może przyniosą efekty. MSZ powinien opracować metodę mierzenia efektywności takich działań. Można je wtedy z czasem oceniać i ewentualnie zmieniać.

KRZYSZTOF DOMARECKI, założyciel i szef rady nadzorczej Seleny

Mamy dziś najbardziej progospodarcze MSZ w ostatnim 25-leciu. Obecne działania i plany są dobre i nie dodawałbymwięcej. Pamiętajmy, że plan to 15 proc. sukcesu, a 85 proc. to jego wykonanie. Pracy MSZ będzie przybywać. Coraz więcej polskich spółek za granicą oznacza więcej interwencji, w które będą musiały zaangażować się nie tylko MSZ, ale także resorty gospodarki i finansów. W Unii Europejskiej trwa pokojowa, ale bezpardonowa walka konkurencyjna. Naiwny liberalizm sprzed 25 lat musi odejść w zapomnienie, a przedstawiciele administracji muszą nauczyć się walczyć o interesy polskich firm nawet wtedy, gdy oznacza to przeciwstawienie się rządom Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii.