Na giełdach dominują ostatnio inwestorzy nastawieni na krótkoterminowe zyski, nic więc dziwnego, że nastroje na rynkach bardzo często się zmieniają — od paniki po euforię. Ostatnie postępy wojsk koalicyjnych przeważyły szalę na korzyść optymistów, a giełdowe indeksy notowały 5-proc. wzrosty. Jednak miały one czysto spekulacyjny charakter. Stabilnych i długoterminowych inwestorów do kupna akcji zachęcą dopiero sygnały wychodzenia gospodarki z kryzysu. Nie będzie więc hossy na giełdach po zakończeniu konfliktu.
Zajęcie przez amerykańskich żołnierzy pałaców dyktatora Iraku, które wywołało taki entuzjazm wśród inwestorów na początku tygodnia, nic nie zmienia. To, że wojna zakończy się zwycięstwem koalicji, nie ulega wątpliwości. Jednocześnie nie ma co oczekiwać, że wygrany konflikt da gospodarce światowej impuls do ożywienia. Inwestorzy zdają sobie z tego sprawę i można przewidzieć, że będą postępować według dobrze znanej zasady „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”.
Oczekuję, że główny indeks warszawskiej giełdy WIG20 będzie się wahać między 1060 a 1200 pkt. Próby przekroczenia górnego poziomu konsolidacji można oczekiwać przy okazji referendum unijnego. Jednak jest to kolejny czynnik sprzyjający wzrostom tylko na krótką metę. Myślę, że inwestorzy będą nadal czekać na wyjaśnienie sytuacji w kraju, a przede wszystkim wprowadzenie w życie planu naprawy finansów państwa. Ożywczo na rodzimy rynek podziałałoby przyspieszenie prywatyzacji przez Skarb Państwa. Jednak tu decyzje mają charakter polityczny.