Powrót Arkadiusa

Ewa Tyszko
opublikowano: 2024-06-14 14:00

Był porównywany do Johna Galliano i Alexandra McQueena, a jego nazwisko pojawiało się na łamach największych magazynów poświęconych modzie. Ubrania i dodatki, które projektował, nosiły gwiazdy kina i muzyki: Christina Aguilera, Ashanti, Bjork, Janet Jackson czy Adrien Brody, a w Polsce m.in. Kora i Reni Jusis. Ponad 200 obiektów z 14 kolekcji Arkadiusa, jednego z kilku pochodzących z Polski projektantów, którzy zapisali się w dziejach światowej mody, prezentuje Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Szokował, zaskakiwał, komentował projektami świat. Arkadius był człowiekiem sukcesu, wiedzącym, czym jest życie w luksusie. Niemal 20 lat temu zniknął. Odkrył, że nie chce być sławnym i bogatym projektantem, a jednocześnie samotnym i żyjącym w pewniej formie niewolnictwa. Wybrał wolność i przyrodę.

Spod Lublina do Londynu

Arkadius, czyli Arkadiusz Weremczuk, urodził się w 1969 r. w Parczewie, miasteczku na Lubelszczyźnie. Był jednym z trójki dzieci w nauczycielskiej rodzinie, bardzo zżytym z babcią Pauliną, której imieniem nazwał po latach jedną ze swoich najsłynniejszych kolekcji inspirowanych polskim folklorem. Po maturze wyjechał do Krakowa na studia na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, które porzucił. Pracował fizycznie w Toskanii i Monachium, by zarobić na studia artystyczne w prestiżowym Central Saint Martin’s College of Art & Design w Londynie, do którego dostał się za pierwszym podejściem w 1994 r. Zaprezentowana przez niego w 1999 r. kolekcja dyplomowa już zapowiadała przełomowe spojrzenie na modę.

– Odkąd pamiętam, interesowała mnie moda. Oglądając telewizję, filmy czy teledyski, zwracałem ogromną uwagę, w co byli ubrani bohaterowie. Trafiłem kiedyś na artykuł w „Przekroju” o życiu i twórczości Yves’a Saint Laurenta, który był wtedy największą gwiazdą światowej mody. Przeczytałem, że urodził się w Oranie w Algierii, czyli w małym miasteczku, w kraju mało znaczącym dla mody. Pomyślałem wtedy, że taka droga jest możliwa również dla mnie – wspomina projektant.

W Londynie odbył staż w Domu Mody Alexandra McQueena.

– Jako student miałem bardzo mało pieniędzy, czasem trzeba było stworzyć coś z niczego. Pamiętam, że McQueen potrafił dać mi na zakupy 20 funtów i zabraniał płacić więcej niż funta za metr materiału. Musiałem być na tyle kreatywny, żeby z taniego materiału stworzyć coś niesamowitego, wręcz dzieło sztuki, by później ktoś chciał za nie zapłacić wielokrotnie więcej – opowiada Arkadius.

Moda manifestem

Podczas dziesięcioletniej kariery wspiął się na szczyt, wymieniany był obok najważniejszych twórców mody początku lat 2000. Traktował projektowanie jako coś więcej niż szycie – było jego artystycznym manifestem, również politycznym.

– Kolekcja Lucina, O!, metafora narodzin, zwróciła na mnie uwagę branży podczas mojego pierwszego pokazu na London Fashion Week we wrześniu 1999 r. Pisały o niej „The New York Times”, „International Herald Tribune”. Wtedy wszystko się zmieniło – nie mogłem już uprawiać nieokiełznanego artyzmu, tylko uwzględniać konieczność sprzedaży, brać pod uwagę głosy krytyków. To jedyna kolekcja, z której jestem w stu procentach dumny, bo nikt w nią nie ingerował – twierdzi artysta.

Modą wyrażał sprzeciw wobec usprawiedliwiania przemocy przez zawłaszczanie symboli religijnych i wspólnotowych – przykładem może być kolekcja United States of Mind, która powstała w odpowiedzi na inwazję USA na Irak w 2003 r. Na wystawie w Łodzi można zobaczyć też kolekcję Queen of Sheba czy wspominaną Paulinę. Zachowały się również projekty The House of Pleasure i Virgin Mary Wears The Trousers.

– Projektant zderzał i łączył sacrum z profanum. Jego muzą była zarówno Matka Boska, jak i pracownica seksualna. Sięgał do źródeł wiary i religii, czyli do miłości, i za jej pomocą głosił pacyfistyczne idee i antydyskryminacyjne postulaty – mówi Marcin Różyc, kurator wystawy „Arkadius. Wielkie namiętności. Konfrontacje”.

Arkadius przyznaje, że choć z projektowaniem zerwał, czasem kusi go, by skomentować artystycznie to, co się dzieje na świecie.

– Jestem człowiekiem, który lubi wkładać kij w mrowisko, żeby pokazać hipokryzję ludzi, którzy rządzą światem i nie licząc się z normalnymi ludźmi, wywołują wojny tylko po to, żeby zajmować kolejne terytoria i mieć z tego ogromne pieniądze – wskazuje twórca.

Z wybiegów do piwnic

Gdy był na topie, stać go było na dom w Notting Hill, najnowszy model Ferrari, podróże. W styczniu 2002 r. otworzył swój pierwszy butik przy Porchester Place 7 w centrum Londynu. Proponował ważnym gościom, że ubierze ich na swój pokaz – wtedy to był pionierski pomysł. Znalazł też inwestora, który namówił go do otwarcia butiku prêt-à-porter przy ul. Mokotowskiej w Warszawie. Tak powstała firma Anarchy Jeans. Projektant był wielbiony i rozchwytywany towarzysko. Problemy zaczęły się, gdy dał się namówić wspólnikowi na szycie w Chinach, co drastycznie obniżyło jakość ubrań.

Butik splajtował, twórca postanowił odciąć się od branży. Po latach uważa, że ta decyzja go uratowała.

– Na tej tzw. złotej górze nie było aż tak kolorowo, jak sobie wyobrażałem jako nastolatek z małej miejscowości. Myślałem, że będąc sławną osobą, podróżując po całym świecie, będę szczęśliwy, a odkryłem, że ta góra jest bardziej zgniła niż złota. Gdy się o tym przekonałem, odkryłem, jak ważny jest powrót do prostoty życia, którą znałem jako nastolatek. Dziś takie życie prowadzę – wyznaje artysta.

Łódzka wystawa mogłaby nie zaistnieć, bo Arkadius chciał spalić wszystkie swoje prace.

– Chciałem nawet zrobić z tego wydarzenie pokazujące, jak lata moich marzeń, pracy, zmieniają się w płomienie, a potem w pył. Znajomy mnie jednak powstrzymał i skłonił do uratowania tych prac – przyznaje twórca.

Projekty trafiły do przechowania w różne miejsca. Część z nich wylądowała u znajomego Arkadiusa w Szkocji, gdzie panuje wilgotny klimat, niekorzystny dla tkanin. Wydobyte po latach były w fatalnym stanie – częściowo zapleśniałe, naddarte, pogryzione przez mole. W Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi (CMWŁ), które kupiło wszystkie prace projektanta pokazywane na wystawie, zostały poddane gruntowej konserwacji.

– Gdy przygotowywaliśmy wystawę Jerzego Antkowiaka, całą kolekcję Mody Polskiej wydobywaliśmy z piwnicy. To kolejny raz, gdy ratujemy kolekcję wybitnego projektanta i myślę, że to dowód na to, że wciąż brakuje nam świadomości, że moda jest ważną częścią naszego życia i dziedzictwa kulturowego. Każdy, kto miałby zanieść do piwnicy obraz, zastanowiłby się kilka razy, czy to dobry pomysł, a ubiory trafiają tam łatwo. Mam nadzieję, że ta wystawa przypomni, żebyśmy dbali o to dziedzictwo, które naprawdę bardzo szybko znika – wskazuje Aneta Dalbiak, dyrektor CMWŁ.

Arkadius przyznaje, że widok odnowionych i wyeksponowanych projektów jest dla niego niesamowitym przeżyciem – jakby oglądał film o swoim życiu.

– Najbardziej niezapomniana jest dla mnie sesja zdjęciowa z Korą w Londynie. Przyznaję, że gdy ją tu zobaczyłem, wzruszenie było tak silne, że się popłakałem – mówi artysta.

Ucieczka do Edenu

Diametralnie zmienił swoje życie. Od 17 lat mieszka w Brazylii, na małej wyspie zbudował dom, założył ogród.

– Miałem dużo szczęścia, bo gdy tam przyleciałem, nieruchomości w Brazylii były tanie. Zainwestowałem w nie wszystkie pieniądze, które mi zostały. W Salvadorze przez przypadek kupiłem duży budynek, do którego dobudowałem trzy kondygnacje. Dziś to ważny punkt miasta z biurami, pocztą – to jest moje źródło dochodu. A moją pasją życiową stało się oddawanie naturze tego, co przez wiele lat mogłem jej zabrać, również jako twórca mody – to branża bardzo eksploatująca planetę. Dlatego stworzyłem ogród, który jest moim Edenem, i sadzę drzewa – wyjaśnia artysta.

Uważa się za człowieka wolnego i spełnionego.

– Moja kariera był krótka – trwała tylko 10 lat. Patrząc na tę wystawę, widzę dowód, że lepiej przeżyć 10 lat intensywnie niż 30 czy 40 nijako. Najważniejsze jest słuchanie własnego głosu, niezamienianie czasu na dobra materialne, które często są nam w ogóle niepotrzebne. Lepiej spędzać ten czas w naturze, dużo podróżować, bo podczas podróży można się wiele nauczyć, poznać świat, inne kultury, innych ludzi i to jest bardzo inspirujące. Cieszę się, że 20–30 lat temu mogłem być inspiracją dla wielu młodych ludzi z mało znaczących miasteczek bez dostępu do kultury, sztuki. Może otworzyłem im drzwi do wiary, że można marzyć. Ale do realizacji marzeń potrzebna jest odwaga. Moje życie dowodzi również, że potrzeba odwagi, by w pewnym momencie powiedzieć stop i wycofać się ze zbyt ostro świecących świateł – podsumowuje projektant.

Wystawę „Arkadius. Wielkie namiętności. Konfrontacje” w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi można oglądać do 27 lipca 2024 r. To pierwsza na świecie ekspozycja, która prezentuje historię twórczości Arkadiusza Weremczuka.