Powrót dinozaurów

Adam Sofuł
opublikowano: 2007-03-27 00:00

Skoro reaktywuje się legendarny zespól The Police, skoro renesans zaczyna przeżywać disco polo, dlaczego politycy nie mieliby ulec manii wielkich powrotów na scenę. Powrót zapowiada więc były prezydent Aleksander Kwaśniewski. To ryzykowna decyzja nie tylko ze względu na wyznania Józefa Oleksego. Sęk w tym, że polityka to gra zespołowa, a Kwaśniewski może wejść do gry jako solista. Naturalne jego zaplecze — Sojusz Lewicy Demokratycznej — przez dziesięć lat jego prezydentury, a zwłaszcza przez ostatni rok politycznego urlopu, przestało już być naturalne. Trudno sobie wyobrazić, by Kwaśniewski wskoczył nagle na stanowisko lidera SLD, przynajmniej jeszcze nie teraz.

Gdyby polska polityka rządziła się racjonalnymi przesłankami, powrót Kwaśniewskiego bez zaproszenia ze strony przynajmniej części lewicy byłby niemożliwy. W Polsce jednak polityka nie jest sztuką osiągania celów, ale sztuką mocnych wypowiedzi dla wieczornego dziennika, nie robi się jej w zaciszach gabinetów czy podczas spotkań z wyborcami na prowincji, tylko w blasku jupiterów studia telewizyjnego. Taki sposób uprawiania polityki radykalnie zwiększa szanse Kwaśniewskiego. Byłemu prezydentowi wiele można zarzucić, ale nie to, że nie umie postępować z mediami. Gdy uda mu się ponownie zaistnieć na tej scenie medialno-politycznej, to wtedy i zaplecze się znajdzie. I to niekoniecznie małe.

Teoretycznie w polskiej polityce nic się nie powinno zmienić. Praktycznie w powietrzu wisi nowa wojna — bo jeśli obecna ekipa chce stworzyć IV RP, będzie musiała pokonać symbol III RP. Dotychczas Trzecia Rzeczpospolita praktycznie nie miała na scenie politycznej zbyt wielu obrońców. Teraz już taki się pojawił. Być może o to chodziło, bo trudno przecenić zasługi PiS w powrocie Aleksandra Kwaśniewskiego z politycznego urlopu. Ta formacja dotychczas niewiele robiła, by pozyskać sojuszników dla swojego programu. Koncentrowała się raczej na szukaniu mniej lub bardziej zakamuflowanych wrogów, wychodząc ze słusznego skądinąd założenia, że Platforma Obywatelska to żaden przeciwnik. A jak szukała, to i znalazła.

Ostateczna rozgrywka między III a IV RP jest więc mocno prawdopodobna. Ale jej wynik nie jest przesądzony, mimo że Kwaśniewski to wciąż jeden z bardziej popularnych polityków, a bracia Kaczyńscy wręcz przeciwnie. Na scenie muzycznej nie wszystkie powroty kończą się złotą płytą. W polityce może być podobnie. Aleksander Kwaśniewski był nieraz określany jako Mojżesz lewicy, który przeprowadził postkomunistów do demokracji i kapitalizmu. Powinien pamiętać, iż nawet biblijnemu Mojżeszowi tylko raz udał się taki numer, że rozstąpiły się wody…

Adam Sofuł