Projektowana ustawa o warunkach dopuszczalności powierzania pracy cudzoziemcom na terytorium RP, która ma kompleksowo regulować zasady zatrudniania w Polsce przybyszów z zagranicy, wywołała popłoch wśród pracodawców. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) zamieściło w projekcie zakaz zawierania umów cywilnoprawnych z cudzoziemcami, którzy – aby pracować – muszą mieć pozwolenie na pracę.
Imigranci potrzebują ochrony
Resort tłumaczy, że to element polityki migracyjnej, której jednym z celów jest ochrona polskiego pracownika przed nieuczciwą konkurencją. Na przykład przed próbami pogarszania warunków pracy pod pretekstem, że znajdzie się ktoś, kto za niższą płacę, pracując w gorszych warunkach, zajmie takie samo stanowisko. Zakaz ma też chronić samych imigrantów, którzy często nie znają realiów polskiego rynku pracy, języka, a tym bardziej prawa, co czyni ich grupą narażoną na wyzysk i handel ludźmi. A to, w ocenie resortu, uzasadnia objęcie ich pełniejszą ochroną, jaką daje umowa o pracę.
"Powierzenie pracy na podstawie umowy cywilnoprawnej w praktyce często wiąże się z brakiem wynagrodzenia w okresach, gdy cudzoziemiec pracy nie wykonuje, np. w trakcie choroby, w czasie przerwy urlopowej lub przestoju wynikającego z winy pracodawcy" – podkreśla MRPiPS.
Murem za ministerstwem stoją związkowcy. Michał Polakowski z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ) mówi, że jego organizacja apelowała do resortu o wprowadzenie właśnie takiego rozwiązania.
- Wśród pracowników cudzoziemskich mamy do czynienia z niepokojącym nasileniem się stosowania umów cywilnoprawnych: w ostatnich latach około dwóch trzecich wniosków o zatrudnienie cudzoziemców opartych było na takich umowach. Postulowaliśmy, aby domyślną formą zatrudnienia była umowa o pracę. Z satysfakcją odnotowujemy, że nasz wniosek został wzięty pod uwagę przez rząd – mówi Michał Polakowski.
Zdaniem związkowców wprowadzenie takiej regulacji przyczyni się do ograniczenia stosowania umów cywilnoprawnych, które są w Polsce nadużywane.
Firmy potrzebują pracowników
Zupełnie inaczej widzą to pracodawcy. Zakaz uważają za dyskryminujący - wszak Polacy, wykonując tę samą pracę, będą mogli robić to na podstawie umowy cywilnoprawnej, bo ich nowa regulacja nie obejmie. Ponadto ograniczenia nie będą dotyczyły wszystkich cudzoziemców. Wyłączeni będą na przykład Ukraińcy, którzy w myśl odrębnych przepisów mogą pracować na podstawie powiadomienia, a także cudzoziemcy, którzy mogą podejmować zatrudnienie bez konieczności uzyskania zezwolenia na pracę.
- Taka regulacja jest ograniczeniem swobody zawierania umów i może powodować wypychanie pracowników z zagranicy do szarej strefy. Rozumiemy potrzebę ochrony cudzoziemców oraz zwiększenia ich świadomości w dziedzinie praw pracowniczych. Uważamy jednak, że istnienie umów cywilnoprawnych ma uzasadnienie - powinny być dopuszczalne w przypadku niektórych usług ze względu na ich specyfikę. Chodzi np. o opiekę nad osobami starszymi czy usługi budowlane – mówi Nadia Winiarska z Konfederacji Lewiatan.
Grażyna Spytek-Bandurska z Federacji Przedsiębiorców Polskich przyznaje, że najczęściej stosowana jest umowa zlecenia, ale zwraca uwagę, że w jej przypadku również obowiązuje minimalna stawka godzinowa. Zleceniobiorca jest więc chroniony w podobny sposób jak pracownik na etacie, któremu nie można płacić mniej niż pensję minimalną. Ekspertka zwraca uwagę, że zapis zakazujący zawierania umów cywilnoprawnych z cudzoziemcami został wpisany do projektu bez analizy skutków gospodarczych i po przeprowadzonej już rundzie konsultacji społecznych.
- Nie zaakceptujemy zakazu w obecnej formie. Może on spowodować rozwój szarej strefy. Podmioty, które nie stosują prawa i tym sposobem utrzymują przewagę konkurencyjną, nie zmienią nagle swojego postępowania. Trzeba skupić uwagę na skuteczniejszym kontrolowaniu nieuczciwych firm. Zaskakiwanie pracodawców tak poważną zmianą destabilizuje rynek pracy – mówi Grażyna Spytek-Bandurska.
Wrażliwe branże proszą o pomoc
Najmocniej protestują branże, które zakaz dotknie bezpośrednio. Polskie Stowarzyszenie Opieki Domowej przytacza liczby wskazujące na głęboki niedobór pracowników na tym rynku. Według PSOD obecnie brakuje około 20 tys. opiekunów, a opieki wymaga już około pół miliona osób. Organizacja zwraca uwagę na dane przytaczane przez rząd przy okazji projektu ustawy o bonie senioralnym: do realizacji usług w zakresie tego bonu konieczne będzie zatrudnienie 47,3 tys. osób w 2026 r., a do 2035 r. liczba ta wzrośnie do ok. 100 tys. osób.
"W związku z tym dostęp do wykwalifikowanego personelu opiekuńczego spoza UE jest dla branży opieki niezbędny" – stwierdza PSOD w opinii przesłanej do Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Jak mówią przedstawiciele stowarzyszenia, organizacja szuka w ten sposób wsparcia w rządzie, by zatrzymać projekt już na tym etapie. Na razie został skierowany na Komitet Stały Rady Ministrów.
"Jeśli proponowane przez ministerstwo [rodziny i pracy - red.] przepisy wejdą w życie, firmy opiekuńcze i domy opieki z dnia na dzień stracą dostęp do wykwalifikowanego personelu opiekuńczego, co zmusi je do ograniczenia lub zakończenia działalności. Skutkiem będzie załamanie się systemu opieki senioralnej oraz eksplozja nadużyć, jak również wyjazd z Polski personelu opiekuńczego z państw trzecich. Polska opieka domowa ponownie znajdzie się wyłącznie w szarej strefie, a opieka instytucjonalna stanie się niewydolna” – ostrzega PSOD