To główny punkt polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Ale w opinii unijnych potentatów wcale nie stanie się najważniejszym wydarzeniem drugiego półrocza 2011. Od szczytu Rady Europejskiej różnił się będzie rangą uczestników. Listę nieobecności ostatecznie poznamy w czwartek, ale raczej trudno liczyć na ujrzenie prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego czy premiera Davida Camerona, którzy niedawno razem wpadli do Trypolisu.
W sobotę Europa uzyskała ze Wschodu długo oczekiwaną wiadomość, nieporównanie ważniejszą od agendy warszawskiej. Po wielu miesiącach puszczania próbnych balonów, Władimir Putin wreszcie potwierdził, że po korekcie konstytucji wraca z premierowskiego Białego Domu na prezydencki Kreml. Gospodarzył tam osiem lat, cztery lata rządził z fotela premiera, a teraz zamierza być prezydentem lat dwanaście — co razem dałoby ćwierć wieku! W każdym razie otworzy zarówno zimowe igrzyska w Soczi 2014, jak i piłkarski Mundial 2018.
Z punktu widzenia wielkich tego świata sytuacja się wyklarowała. W polityce jak w biznesie — wielką wartość ma stabilizacja i przewidywalność. Tymczasem w ostatnio nie zawsze wiedziano, jak odczytywać nadawane przez goszczącego na szczytach G8 i G20 prezydenta Dmitrija Miedwiediewa sygnały liberalizacji. A teraz wszystko wraca do normy. Zesłany na odcinek rządowy liberał obejmie stanowisko administracyjne bez znaczenia politycznego, a do sterów na Kremlu, w tym na przykład do sektora energetycznego, za swoim pryncypałem wracają menedżerowie wywodzący się z KGB.