Dzień po Narodowym Święcie Niepodległości prezydent Karol Nawrocki obwieścił, że odmawia powołania 46 sędziów, o których awanse wnioskowała Krajowa Rada Sądownictwa (KRS). Ich lista na razie nie została opublikowana, ale takie postanowienie negatywne oczywiście musi znaleźć się w Monitorze Polskim w identycznym trybie, jakim publikowane są postanowienia pozytywne. Grupa nie jest jeszcze znana personalnie, ale to doświadczeni sędziowie ze sporym stażem, którzy kwestionowali powołania innych sędziów dokonane przez Andrzeja Dudę w okresie 2018-2025 na wniosek KRS w składzie nieuznawanym przez obecną stronę rządową. Dwa kolejne składy KRS 2018-2022 i 2022-2026 wybrane zostały przez Sejm zdominowany przez PiS, po niekonstytucyjnym skróceniu w 2018 r. o rok kadencji dawnej KRS wybranej prawidłowo na czterolatkę 2015-2019. Już ósmy rok funkcjonują w obiegu publicznym pozaprawne terminy neo-KRS i neosędziowie, na co druga strona rewanżuje się określeniem paleosędziowie.
Po objęciu 6 sierpnia 2025 r. prezydentury Karol Nawrocki powołał 14 października grupę sędziów. 24 objęło stanowiska w wojewódzkich sądach administracyjnych, zaś 36 młodych rozpoczęło kariery w sądach rejonowych. Przy okazji powołał też czwórkę asesorów. Koniecznie trzeba podkreślić okoliczność, że wszystkie wnioski wpływające do prezydenta – część jeszcze do Andrzeja Dudy – pochodzą z neo-KRS. Cała zakwestionowana przez Karola Nawrockiego grupa to paleosędziowie, ponieważ wnioski dotyczyły awansów z sądów rejonowych do okręgowych, do apelacyjnych, a może nawet i do najwyższego (konkrety poznamy po opublikowaniu listy). Strona rządowa, a w szczególności minister Waldemar Żurek, wyraża głośne oburzenie decyzją prezydenta. To logika jednak dość pokrętna – oto nieuznawana wraża neo-KRS zgłosiła prezydentowi do awansów… dobrych paleosędziów, którzy jednak u niego zostali wpisani na czarną listę i przez pięć lat nie mają szans na awansowanie. Oczywiście nadal będą orzekali w swoich sądach, ale w trybie tzw. oddelegowania z niższych szczebli. Jeśli się z tym nie pogodzą, to odejdą w stan spoczynku. Realnym następstwem będzie pogłębienie zapaści kadrowej polskiego sądownictwa.
Po decyzji Karola Nawrockiego kolejny raz odżyła dyskusja, czy prezydent może nieuwzględniać wniosków KRS. Otóż – może, albowiem powoływanie sędziów konstytucyjnie należy do jego kompetencji wyłącznych, czyli decyzji podejmowanych nawet bez kontrasygnaty premiera. Notabene to samo dotyczy wielu innych nominacji, m.in. ambasadorów, generałów czy profesorów, z których część wymaga kontrasygnaty. Konstytucyjna doktryna już dawno rozstrzygnęła, że tylko w jednej kategorii prezydent musi zaakceptować wniosek i realnie staje się jedynie notariuszem – to powoływanie i odwoływanie członków Rady Ministrów zgodnie z decyzją premiera.
Odmowa powołania sędziów na wniosek KRS to nie pierwszyzna w dziejach III RP. Lech Kaczyński podjął taką grupową decyzję w 2008 r., zaś Andrzej Duda w 2016 r. W obu przypadkach listy zostały opublikowane w Monitorze Polskim bez jakiegokolwiek uzasadnienia co do powodów. Decyzja Lecha Kaczyńskiego została przez pokrzywdzonych zaskarżona. W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny – niekwestionowany, pod przewodem Jerzego Stępnia – umorzył postępowanie ze względu na niedopuszczalność wydania wyroku. Tą samą ścieżką poszedł w 2012 r. Naczelny Sąd Administracyjny, który w drugiej instancji potwierdził, że prezydent RP nie może być pozywany za odmowę powołania sędziego, ponieważ to działanie wynikające z jego suwerennych kompetencji, a nie z zakresu administracji publicznej. Tamte wyroki potwierdzają zasadność tytułu tego tekstu.

