12 lipca 2013 r. minęło dokładnie dziewięć miesięcy, odkąd Donald Tusk ogłosił wydłużenie urlopu macierzyńskiego z sześciu do dwunastu miesięcy. Teoretycznie, od ponad pół roku rodzą się więc w Polsce dzieci poczęte już po deklaracji premiera. Jeśli dłuższy urlop macierzyński miałby zachęcać Polaków do płodzenia dzieci, na porodówkach powinno się w ostatnich miesiącach zrobić nieco tłoczniej. Niestety, nic z tego. Jest coraz gorzej.
![Polskie porodówki przeżyły od wojny dwa potężne wyże demograficzne — w latach 50. i 80. Teoretycznie z tego drugiego powinien zrodzić się w minionej dekadzie trzeci. Niestety, nadal się go nie doczekaliśmy. Pokolenie obecnych trzydziestolatków jest znacznie mniej skłonne do rodzenia dzieci niż pokolenie ich rodziców i dziadków.
[FOT. MARIAN MUSIAŁ-FORUM] Polskie porodówki przeżyły od wojny dwa potężne wyże demograficzne — w latach 50. i 80. Teoretycznie z tego drugiego powinien zrodzić się w minionej dekadzie trzeci. Niestety, nadal się go nie doczekaliśmy. Pokolenie obecnych trzydziestolatków jest znacznie mniej skłonne do rodzenia dzieci niż pokolenie ich rodziców i dziadków.
[FOT. MARIAN MUSIAŁ-FORUM]](http://images.pb.pl/filtered/7c29ddc9-e046-419e-8550-4ddc57e61fd8/866e7bc2-cd38-5cbd-a5c3-57c936d66bfc_w_830.jpg)
Wskaźniki w dół
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika że, od lipca do listopada 2013 r. (danych za grudzień jeszcze nie ma) urodziło się w Polsce niespełna 162 tys. dzieci. To o 5 tys. (3 proc.) mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku i o 12 tys. (7 proc.) mniej niż dwa lata temu. Negatywna tendencja w polskiej demografii została więc w ostatnich miesiącach podtrzymana. — Jest jeszcze za wcześnie na ostateczną ocenę reformy, ale po pierwszych miesiącach wydaje się, że nie przynosi ona oczekiwanych przez rząd efektów. Perspektywy demograficzne Polski nadal są bardzo złe i trudno spodziewać się, że dłuższy urlop macierzyński to zmieni — mówi Aleksander Łaszek, ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Spadek liczby urodzeń częściowo wynika po prostu ze zmian demograficznych — społeczeństwo się starzeje i liczba par, które mogą mieć dzieci, się kurczy. Jednak to nie wyjaśnia całego problemu. Liczba urodzeń spada w ostatnich latach znacznie szybciej niż liczba kobiet w wieku rozrodczym (odpowiednio o 3-4 proc. oraz około 1 proc. rocznie). W okresie lipiec-listopad 2013 r. relacja urodzeń do liczby kobiet w wieku rozrodczym wyniosła 1,76 proc., tymczasem rok wcześniej było to 1,79 proc. Czyli nawet gdyby dane „oczyścić” z przemian demograficznych, liczba dzieci przychodzących na świat prawdopodobnie i tak by spadała.
Kosztowny podarek
Teoretycznie jest jeszcze szansa, że reforma odpali. Być może Polacy nie uwierzyli od razu premierowi w wydłużenie urlopu i zrobili to dopiero po oficjalnym wejściu w życie reformy, czyli na początku 2013 r.
— Jeśli ktoś obserwuje uważnie polską politykę, zwykle wie, że sama obietnica to jeszcze za mało. Być może część par czekała z decyzją o powiększeniu rodziny do samego końca, czyli dopóki odpowiednie przepisy formalnie nie wejdą w życie. Teoretycznie więc szansa na powodzenie reformy jeszcze jest — mówi Iga Magda, wiceprezes Instytutu Badań Strukturalnych. Eksperci nie są jednak optymistami.
— Nie sądzę, by wydłużenie urlopów macierzyńskich mogło w zauważalny sposób poprawić sytuację demograficzną Polski. Czy będę w domu pół roku, czy rok — to ma marginalne znaczenie. Znacznie ważniejsze jest, czy chcę mieć dzieci, czy stać mnie na to, czy będę mogła później wrócić do pracy itp. Tych problemów urlop macierzyński nie rozwiązuje — uważa Iga Magda.
Jej zdaniem, reforma wprowadzona przez rząd to raczej dodatkowa pomoc socjalna niż inwestycja prorodzinna.
— Premier po prostu dał prezent kobietom pracującym. Jest wiele bardziej wydajnych narzędzi zwiększania dzietności. Te 3 mld zł wydane na dłuższe urlopy mogły być przeznaczone np. na dodatkowe miejsca w żłobkach i przedszkolach czy na inne sposoby ułatwiania kobietom godzenia pracy z życiem rodzinnym — uważa Iga Magda.
Aleksander Łaszek zauważa, że wydłużenie urlopu macierzyńskiego nie tylko nie likwiduje problemu dyskryminacji kobiet na rynku pracy, ale jeszcze go nasila.
— Pracodawcy mają dziś świadomość, że kobieta pracownik może zniknąć z firmy już nie na pół roku, ale na rok. Czyli pozycja kobiet na rynku pracy w relacji do pozycji mężczyzn jest dziś jeszcze gorsza niż przed reformą — mówi Aleksander Łaszek.