Prezes Amber Gold pokazuje twarz

opublikowano: 2012-08-06 09:43

Prezes Amber Gold, Marcin Plichta po raz pierwszy ujawnił swoją twarz w mediach. Właśnie trwa jego konferencja prasowa. Wcześniej, w wywiadzie dla "Bloomberg Businessweek Polska" mówi, że jego firma nie jest piramidą finansową.

Na pytanie czy Amber Gold jest piramidą finansową prezes Marcin Plichta odpowiada stanowczo.

- Nie, nie jesteśmy piramidą – mówi.

Marcin Plichta przekonuje, że już za kilka tygodni zakończony zostanie obszerny audyt finansowy. Prezes zapewnia, że audyt prowadzi firma Global Audit Partner z Warszawy, jednak sama firma twierdzi, że nic nie robi.

- Robi. Prowadzimy rozmowy nad skalą audytu. Chcę by obejmował okres od początku 2011 do połowy 2012 roku. I mam nadzieję, że to obali zarzuty KNF o naszej nieuczciwości, które są bezpodstawne – przekonuje Plichta w wywiadzie dla Bloomberg Businessweek Polska".

Prezes uspakaja, że wypłata środków jest gwarantowana przez Amber Gold, a obecne problemy z ich wypłatą zaistniały, ponieważ polskie banki wypowiedziały firmie umowy na prowadzenie rachunków.

- Nie mamy technicznej możliwości wypłaty pieniędzy - mówi.

Jeśli jednak firmie nie uda otworzyć się rachunku...

- Kończymy działalność. Rozwiązujemy umowy zawarte z klientami i wypłacamy środki powiększone o odsetki do dnia zerwania przez nas lokaty - uspakaja.

Ile jest złota w Amber Gold?

- Łącznie posiadamy około 110 kg. Wartość kruszcu szacujemy w tej chwili na 20 mln zł. Jednak gdybyśmy chcieli sprzedać złoto na rynku w sztabkach, z doliczeniem m.in. kosztów produkcji, jego cena rośnie do około 50-60 mln zł - tłumaczy.

Tej różnicy, w redakcji pb.pl, nie rozumiemy.

Co jeszcze ma Amber Gold?40 mln zł w nieruchomościach w Gdańsku. 20 mln zł gotówki na lokatach. Ruchomy majątek spółki wart 7 mln zł i udziały w innych spółkach szacowane na blisko 11 mln zł.

W tej chwili Amber Gold ma 50 tys. klientów, którzy powierzyli jej 80 mln zł. Firma sprawdza możliwość przeniesienia pieniędzy do banku w jednym z krajów Unii Europejskiej. W tym celu prowadzone są rozmowy w Niemczech.

Za upadek linii lotniczych OLT Plichta oskarża natomiast KNF i LOT, które utrudniały funkcjonowanie nowym liniom lotniczym.

- (…) moje dziecko zostało zabite. Po części przez KNF, która nakazała wypowiedzenie naszych rachunków bankowych. OLT przez tydzień nie otrzymywało ani złotówki ze sprzedaży biletów – wyjaśnia.

Michał Lisiecki, prezes wydawcy „Wprost", tak zachęcał do lektury wywiadu na twitterze: